Palce rąk i stóp, uszy, policzki, a także nos – to one są najbardziej narażone na odmrożenia. Jeżeli dziś na ulicy spotkasz kogoś z ponadprzeciętnie siną twarzą, istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że nie jest to wynik mocno zakrapianego weekendu. Organizatorzy otwarcia Stadionu Narodowego są odpowiedzialni za około 40 tysięcy przemarzniętych twarzy po wczorajszej wielkiej imprezie „Oto jestem”. Powód? Wyczekiwanych przez wszystkich fajerwerków o 20 nie było.
Pięć czynników wpływających na powstanie odmrożeń:
1. niewystarczająca izolacja cieplna od mrozu i wiatru,
2. zmniejszone krążenie krwi w uciśniętych ubraniami tkankach,
3. zmęczenie, odwodnienie i nieprawidłowe odżywanie,
4. spożycie alkoholu i palenie tytoniu,
5. otwarcie Stadionu Narodowego.
Wczoraj minister sportu Joanna Mucha oficjalnie otworzyła Stadion Narodowy. Od 15.00 wszyscy zainteresowani mogli wejść do środka i osobiście ocenić największą dumę warszawskich władz ostatnich miesięcy. Niedzielne snucie się po trybunach było urozmaicane koncertami tych, na których podczas masowych imprez, od juwenaliów poczynając, zawsze można liczyć. Zagrali Voo Voo, T.Love i Lady Pank. Na 20 zaplanowano pokaz sztucznych ogni. Jednak już o 19.40 organizatorzy otwarcia „Oto jestem” stwierdzili „Już mnie nie ma” i wygonili ze stadionu przybyłych widzów, obiecując, że 20 minut później będą mogli obejrzeć wspaniały pokaz sztucznych ogni. Wszyscy przebywający w obiekcie, niezwykle pokornie skierowali się do wyjścia. Tym samym zafundowali ochronie udaną próbę szybkiej ewakuacji tłumu, czym na pewno będzie się szczycić przez najbliższy tydzień.
Narodowe Centrum Sportu
Według Biura Prasowego Narodowego Centrum Sportu, w planie imprezy nie była podana żadna konkretna godzina rozpoczęcia pokazu sztucznych ogni. Organizatorom zależało na tym, by wszyscy odwiedzający spokojnie opuścili obiekt Stadionu Narodowego i każdy z zainteresowanych mógł zobaczyć pokaz, dlatego jego rozpoczęcie przesunięto na 20.10. Powodem opóźnienia na pewno nie były problemy techniczne.
Odwiedzający podzielili się na grupy. Jedni od razu zwątpili w to, że pokaz sztucznych ogni odbędzie się punktualnie, i rozczarowani chłodnym pożegnaniem ze stadionem, smutno zmierzali w stronę centrum. Inni, podskakując ochoczo (trudno powiedzieć, z zimna, czy w euforii), zaczęli zajmować strategiczne miejsca przy barierkach Mostu Poniatowskiego. Ale ich zapał z każdą minutą gasł. Na moje nieszczęście, znajdowałam się wśród nich. Perspektywa wspaniałego show trzymała mnie w fatamorganie ciepła. Po 13 minutach, kiedy wybiła 20, a nad stadionem nie uniosła się ani jedna iskra, zaczęłam czuć dziwny niepokój i mrowienie w prawej stopie. Po kwadransie dreszcze przeszły na dłonie. Kiedy po kolejnych minutach nie byłam już w stanie wykrzywiać mojej twarzy w grymasach niezadowolenia, stwierdziłam ze spóźnionym rozsądkiem: "Oto wychodzę!". Odwracając się na nieczującej już nawet bólu pięcie, kierowałam się na Zachód. Nagle, zza moich pleców usłyszałam wystrzał. Spojrzałam na zegarek - była 20.20. Spojrzałam w górę - w miejscu, w którym stałam, sztuczne ognie zostały precyzyjnie przesłonięte przez wysokie bloki stojące na Powiślu. Dla mnie fajerwerków więc nie było.
Minister Joanna Mucha na konferencji prasowej poprzedzającej otwarcie z zadowoleniem podkreślała, że tym razem udało się dotrzymać zaplanowanego terminu. Przypomniała też, że przed niedzielną imprezą przyjęła zakład. Jeśli 29.01. nie udałoby się przekazać zwiedzającym obiektu, minister sportu musiałaby biegać wokół stadionu. Czy opóźnienia poszczególnych punktów imprezy też zasługują na krótkodystansową karę? Chociaż jeden krok za jeden z 40 tysięcy sinych nosów. To i tak mniej niż okrążenie całego obiektu.
A czy jest ktoś, kto na mroźnej pogodzie w dniu otwarcia stadionu wyszedł dobrze? Organizatorom zapewne wdzięczni są właściciele aptek. Po niedzielnym wieczorze z pewnością wzrosła sprzedaż rutinoscorbinu, fervexu i paracetamolu. Ostatni wieczór tygodnia urozmaicono mieszkańcom Powiśla, którzy mogli oglądać fajerwerki siedząc w domu i popijając ciepłą herbatę. Na inauguracji lepiej od kibiców wyszli nawet pasażerowie SKM.
Pokaz fajerwerków w liczbach:
1. siedem minut trwania pokazu,
2. ponad 1000 sztucznych ogni,
3. dwa miejsca wystrzału fajerwerków,
4. trzy tony materiałów wybuchowych
5. około 40 tysięcy odmrożonych nosów