Gdzie są schrony w Polsce? Postanowiliśmy sprawdzić: najlepsza sytuacja jest w Bydgoszczy
Wioleta Wasylów
20 października 2022, 17:37·12 minut czytania
Publikacja artykułu: 20 października 2022, 17:37
W obliczu trwającej wojny w Ukrainie i gróźb użycia broni jądrowej przez Rosję, wiele osób zastanawia się, gdzie można byłoby się ukryć w przypadku ataku wojsk Władimira Putina. W Polsce nie ma wielu schronów (szczególnie przeciwatomowych), które byłyby w wystarczająco dobrym stanie, żeby zapewniały odpowiednią, pełną ochronę. Gdzie więc można znaleźć sprawne schrony?
Reklama.
Reklama.
Wojna w Ukrainie i groźby Rosji nt. użycia broni jądrowej
Od początku inwazji Rosji na UkrainęWładimir Putin oraz ministrowie na Kremlu kilkukrotnie sugerowali możliwość przeprowadzenia ataków przy użyciu broni atomowej. Większość ekspertów uważa to za blef i desperacką próbę zastraszania. Pomimo tego trzeba zachować ostrożność i brać pod uwagę różne scenariusze, także dotyczące ataków innymi rodzajami broni. Stąd także w Polsce ludzie pytają o schrony: o ich liczbę i stan.
Rodzaje schronów w Polsce
Obok schronów dla wojska, są oczywiście także schrony dla cywili. Wśród tych drugich wyróżniamy:
Schrony I stopnia (ulokowane głównie w piwnicach budynków i podziemiach) – odporne na skutki dalekich wybuchów jądrowych; bezpośrednie działanie lekkich bomb burzących (do 100 kg), pośrednie działanie cięższych bomb burzących (podmuchy, pożary, zawalenia budynków, działanie odłamków), odłamki pocisków artylerii przeciwlotniczej i polowej, pociski broni pokładowej samolotów, lekkie zapalające bomby lotnicze, środki trujące;
Schrony II stopnia (bunkry ze znacznie bardziej wytrzymałymi stropami, ścianami i płytą denną. Często są osadzone głęboko w ziemi, a nad nimi jest jedynie ochronna płyta detonacyjna) – wytrzymują bezpośrednie trafienie bombami burzącymi i chronią przed skutkami bliskich wybuchów jądrowych;
Schrony przeciwatomowe (zawsze są głęboko pod ziemią) – zabezpieczają przed skutkami rażenia bronią jądrową: pośrednimi (skażenie nuklearne, czyli promieniotwórcze) i bezpośrednimi (fala uderzeniowa, promieniowanie cieplne i przenikliwe, impuls elektromagnetyczny).
Jak powinny wyglądać schrony?
Schrony są oczywiście robione z wytrzymałych materiałów i odpowiednio ulokowane pod ziemią, żeby wystarczająco chronić przed pośrednim i bezpośrednim działaniem różnych rodzajów broni: czy to konwencjonalnej, biologicznej, chemicznej czy nuklearnej.
Dodatkowo schrony, szczególnie te przeciwatomowe, muszą być dostosowane do przebywania w nich przez dłuższy czas. Muszą być więc wyposażone w ławki/prycze, toalety, pojemniki do długoterminowego przechowywania żywności, zapas wody pitnej i leków oraz odpowiednią infrastrukturę techniczną: awaryjne źródła prądu takie jak agregaty, oraz urządzenia do komunikowania się (m.in. radio) i badania poziomu promieniowania.
Co najważniejsze, w schronach przeciwatomowych – w których powinny być poza głównymi pomieszczeniami: przedsionek/śluza, wyjście awaryjne i najlepiej komora dekontaminacyjna – trzeba montować odpowiednie ognioodporne i gazoszczelne drzwi oraz systemy wentylacyjne z filtrami oczyszczającymi powietrze ze wszelkich szkodliwych i niebezpiecznych substancji, w tym tych radioaktywnych.
Inwentaryzacja a liczba i stan schronów w Polsce
Na początku października wiceminister MSWiA Maciej Wąsik zarządził ogólnopolską inwentaryzację schronów. W czerwcu zaś komendant główny Państwowej Straży Pożarnej Andrzej Bartkowiak przekazał, że obecnie w Polsce mamy ponad 62 tysiące schronów mieszczących maksymalnie do 1,3 mln osób, czyli zaledwie ok. 3,5 proc. ludności kraju.
Trudniej znaleźć aktualne informacje na temat schronów przeciwatomowych. W 2015 r. MSWiA wskazało w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że mamy w kraju 91 obiektów umożliwiających ochronę cywili w przypadku ataku nuklearnego.
Problem w tym, że praktycznie wszystkie schrony przeciwlotnicze i przeciwatomowe są stare (głównie z czasów zimnej wojny, najpóźniejsze z 1989 r.), a znaczna większość z nich nie jest zmodernizowana i nie jest w stanie pełnić swojej pierwotnej roli, bo nie spełnia odpowiednich parametrów technicznych określonych w wytycznej z 2018 r. podpisanej przez Szefa Obrony Cywilnej Kraju, tj. komendanta Państwowej Straży Pożarnej.
– W dużym uproszczeniu schron to taki obiekt, który można zamknąć hermetycznie i ochroni osoby w środku przed efektami użycia broni masowego rażenia. Biorąc pod uwagę taki wymóg, to sprawnych schronów dla ludności cywilnej uzbiera się w Polsce pewnie mniej niż kilka tysięcy – ocenił w rozmowie z Gazeta.pl ekspert do spraw budowli ochronnych Aleksander Fiedorek.
Dlaczego więc lwia część schronów jest zaniedbana i przestarzała? W głównej mierze powodem takiego stanu rzeczy jest fakt, że dokument z 2018 r. zawiera jedynie sugestie dotyczące budowy i wyposażenia schronów, a kwestie dotyczące zarządzania nimi, utrzymania ich oraz tworzenia nowych nie są precyzowane prawnie od wielu lat, nie ma więc właściwych organów, które za to odpowiadają bądź są do tego zobowiązane.
Jak przekazano na stronie warszawskiego urzędu miasta, jest tak od momentu uchylenia przepisów wykonawczych dot. Obrony Cywilnej z ustawy o powszechnym obowiązku obrony Rzeczpospolitej Polskiej (uchyloną w kwietniu br. przez Ustawę o obronie Ojczyzny). – W polskim systemie prawnym od 1 lipca 2004 r. nie ma zdefiniowanego pojęcia budowli ochronnej: schronu i ukrycia – tłumaczono.
Ze stanowiska MSWiA wynika, że nie zapowiada się na to, by miało się to rychło zmienić. Wiceszef tego resortu, Maciej Wąsik sugerował na antenie Programu Trzeciego Polskiego Radia, że to samorządy powinny zadbać o schrony, ale dodał, że "na pewno będą środki na ich doposażenie".
Na razie więc między ministerstwami, urzędami, oraz wspólnotami, spółdzielniami budynków i zarządami szkół czy szpitali, pod którymi są schrony, trwa najczęściej odbijanie piłeczki, trudno więc uzyskać konkrety ws. opiekowania się takimi obiektami i możliwości ich udostępniania w razie zagrożenia.
Przy czym wg art. 140 Kodeksu cywilnego, to właściciele budynków, gdzie w ubiegłym wieku powstawały pomieszczenia przewidziane na schrony, ze względu na prawo własności mogą decydować o tym, co dzieje się z tymi miejscami.
– Rozmowy, żeby otworzyć jakiś schron, trwają tygodniami. A to ktoś zgubił klucze, a to zachorował, a to urlop wziął. A teraz wyobraźmy sobie, że jest bombardowanie i na zejście do schronu mamy kilka minut. To się nie uda – przyznał w marcu w rozmowie z naTemat Mariusz Wasilewski, redaktor strony Schrony w Łodzi.
Zauważył też inny ogromny problem, z którego wiele osób nie zdaje sobie sprawy: że administracja często decyduje się na usuwanie charakterystycznych budek wystających z ziemi, czyli czerpni powietrza, które są też wyjściami awaryjnymi ze schronów, i robi tam parkingi albo trawniki. – A przecież to te czerpnie dostarczają do schronów tlen, umożliwiają oddychanie. W przypadku zawalenia budynku to jedyna droga wyjścia – podkreślił.
Gdzie są schrony? Jak je znaleźć?
Z powodu wcześniej wspomnianych luk prawnych, żadne podmioty, w tym samorządy, nie były również zobowiązane do prowadzenia ewidencji schronów przeciwlotniczych i przeciwatomowych. Brakowało też oficjalnej i ogólnodostępnej ogólnopolskiej listy. Jednak Maciej Wąsik oznajmił, że niedługo zostanie stworzone mobilne narzędzie z wykazem i lokalizacją schronów w całej Polsce.
Na razie takie ogólnodostępne mapy i spisy schronów publikowały jedynie niektóre lokalne portale internetowe (np. serwis Schrony w Łodzi) oraz władze wybranych miast, w tym Bydgoszczy, Lublina, Grudziądza, Poznania, Szczecina czy Będzina (woj. śląskie). Jeśli nam się poszczęści, uzyskamy jakieś informacje od zarządców konkretnych budynków lub urzędów.
Schrony przeciwatomowe w Polsce
Jeszcze trudniej uzyskać spis schronów przeciwatomowych. Z różnych źródeł można się dowiedzieć, że poza wcześniej wymienionymi miastami, takie obiekty są też np. w Zdzieszowicach w woj. opolskim czy Podborsku/Dobrowie w woj. zachodniopomorskim.
Schron w Zdzieszowicach znajduje się na terenie niepaństwowych zakładów koksowniczych. Jak mówił portalowi nto.pl zastępca dyrektora WydziałuBezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Wojewódzkiego w Opolu, Stanisław Potoniec, pochodzący z lat 80. obiekt jest w dobrym stanie i pomieści do 100 osób.
Bunkier w Podborsku kiedyś stanowił część tajnej bazy atomowej wojsk radzieckich. Obecnie jest wyremontowany i mieści się w nim Muzeum Zimnej Wojny Podborsko 3001. Jednak, jak powiedział w rozmowie z nami Jacek Podolak, zastępca dyrektora Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu zarządzającego filią w Podborsku, obecnie "nie jest to obiekt, który mógłby rzeczywiście służyć jako schron dla ludności podczas jakiegoś zagrożenia".
– Jest zbyt mały i oddalony. Leży w środku lasu, ok. dwudziestu paru kilometrów od najbliższych miejscowości. Pomieści od 40 do maksymalnie 100 osób. Jeśli chodzi o wyposażenie, nie ma tam nic do przeżycia. Nie ma wody bieżącej, ani prowiantu. To nie jest typowy schron. Mamy tylko elektryczność, ale nie posiadamy własnych generatorów, które mogłyby wytwarzać prąd – tłumaczył naTemat Podolak.
Takich posowieckich bunkrów, w których Rosjanie jeszcze w latach 80. trzymali głowice atomowe, jest więcej. Można je znaleźć np. w okolicach Borów Dolnośląskich, Trzebienia, Bornego Sulinowa czy Trzemeszna Lubuskiego. Są one jednak w bardzo złym stanie i posiadają wyłącznie historyczną wartość.
Schron przeciwatomowy w Poznaniu
W podobnej sytuacji znajduje się wiele obiektów, które już pierwotnie były wybudowane dla cywilnej ludności, taki jak np. pochodzący z przełomu lat 50. i 60. schron przeciwatomowy w Poznaniu przy ul. Słupskiej 62, który był przeznaczony dla prezydenta Poznania i najwyższych urzędników magistratu. Odtajniono go dopiero 20. lat temu.
Ta znajdująca się pod niepozornym domem budowla teraz należy do Wielkopolskiego Muzeum Niepodległości. Jak można przeczytać na jego stronie, w obiekcie zachowane jest w nienaruszonym stanie wyposażenie z czasów PRL-u (np. agregaty, filtry powietrza i meble), ale cała konstrukcja... "najprawdopodobniej nie chroniłaby przed atakiem atomowym, bo schron był zbyt płytko położony, za słabo opancerzony i dość licho wyposażony".
Schron przeciwatomowy w Warszawie
W Warszawie ze świecą szukać sprawnych schronów dla zwykłej ludności: nie tylko przeciwatomowych, ale też przeciwlotniczych. – Schrony w stolicy mogą pełnić co najwyżej funkcję turystyczno-muzealną. Mówię o schronach cywilnych, a nie o tych pod obiektami rządowymi – mówił portalowi Warszawa Nasze Miasto Michał Kępiński z Fundacji Edukacji Historycznej.
Duży schron przeciwatomowy miały np. władze PRL pod biurowcem przy ulicy Wspólnej 62, gdzie było Prezydium Rządu, a obecnie, po remoncie, jest tam biurowiec Ufficio Primo. W podziemiach zaś później były m.in. kino i dyskoteka.
Z kolei obiekty, które powstały jako schrony dla mieszkańców, albo są w ruinie, albo zostały przerobione na muzealne filie. Takiego rodzaju atrakcją turystyczną jest np. historyczny schron przeciwatomowy z lat 50. przy ul. Kasprowicza 132 pod biurowcem huty ArcelorMittal. Jest w nim oryginalne wyposażenie i zabytkowy sprzęt taki jak np. stare liczniki Geigera.
Schronów nie ma i nie było pod Pałacem Kultury i Nauki. Są zaś pozostałości po kilkudziesięciu poniemieckich bunkrach Tobruk z żelbetu, takich jak ten przy alei Prymasa Tysiąclecia, a także schrony w części kamienic z lat 50., jak ta przy ul. Berezyńskiej 11.
A co z metrem warszawskim? Na większości odcinków zapewni ochronę przy atakach konwencjonalnych, ale nie jest przystosowane do pełnienia roli schronu w przypadku zagrożenia nuklearnego. Do tego nada się tylko najstarsza część: od Kabat do Wierzbna, ponieważ znajdują się tam odpowiednie śluzy.
Warszawski magistrat wskazuje na swojej stronie, że w przypadku niebezpieczeństwa, to właśnie metro wraz z parkingami podziemnymi (których lokalizacja będzie określona w stosownych komunikatach, gdyby pojawiła się taka konieczność) będą wykorzystywane do zapewniania bezpieczeństwa.
Schron przeciwatomowy w Szczecinie
W Polsce większość schronów to te, które pierwotnie były przeciwlotniczymi, a które dopiero po jakimś czasie zostały zaadaptowane na potrzeby schronów przeciwatomowych. Tak było w przypadku zbudowanego w 1941 r. jeszcze przez Niemców obiektu pod Dworcem Głównym w Szczecinie, który dostosowano do wymogów obrony przed bronią nuklearną cztery lata później.
To największy cywilny schron w Polsce z czasu II wojny światowej, który ma łączną powierzchnię 2500 m2 i użytkową: 1900. Można do niego wejść tunelem pasażerskim przy dworcu lub od strony placu Zawiszy Czarnego. Jeszcze do lat 90. szkolono tam w ramach Obrony Cywilnej. Teraz jest zabytkowy i służy jako atrakcja turystyczna.
Co ciekawe, sprawny schron przeciwatomowy, z odpowiednimi urządzeniami i instalacją, który liczy 1600 m2 powierzchni, znajduje się przy ul. Starzyńskiego za gmachem filharmonii. Jednak działka, na której się znajduje, została wystawiona we wrześniu na sprzedaż. Nie wiadomo, co przyszły nabywca zdecyduje się zrobić ze schronem, w tym, czy go zachowa.
Schron przeciwatomowy w Bydgoszczy
W Bydgoszczy panuje bodaj najlepsza sytuacja w kraju, jeśli chodzi o schrony, bo spora część ukryć dla ludności jest w pełni przygotowana. Jest też rodzynkiem w Polsce jeśli chodzi o nowsze budowle ochronne, bowiem w 2017 r. pod szkołą przy ul. Bora-Komorowskiego piwnica mieszcząca 250 osób dostosowana została do wymogów ochronnych, które kiedyś były przy schronach I stopnia. Ma m.in. swoje ujęcie wody, syreny elektroniczne, i jest podłączone do centralnego systemu alarmowego.
W Bydgoszczy znajdziemy też schron przeciwatomowy, pod niewielkim domem przy ul. Nowodworskiej 23 a. Grube na 40 cm betonowe ściany otaczają powierzchnię 168 m2. Są tam łącza telekomunikacyjne, w tym łączność radiotelefoniczna, a także unowocześniony system wentylacyjny.
Pierwotnie obiekt ten miał służyć dla prezydenta i urzędników, teraz opiekuje się nim Zespół Szkół Katolickich (miejskie władze mają obecnie budowlę przy ul. Baczyńskiego). Co najistotniejsze schron przeciwatomowy w Bydgoszczy jest sprawny, co zapewniał Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego tamtejszego urzędu miasta.
Schron przeciwatomowy w Grudziądzu
Również w Grudziądzu pod jedną ze szkół podstawowych podlegających ratuszowi mieści się prezydencki schron przeciwatomowy z 1963 r., w którym może pomieścić się do 150 osób. Poza organizowanymi raz na jakiś czas naradami Ośrodka Analizy Danych i Alarmowania, nic się tam nie dzieje.
W pokoju kontrolnym i sali operacyjnej znajduje się stary, ale działający sprzęt, w tym generator prądu, telefony, radia, telewizor, projektor, meble. Budowla ma też kuchnię i łazienkę oraz wyjście awaryjne. Co jakiś czas kontrolę w obiekcie przeprowadza konserwator z wydziału zarządzania kryzysowego. Ogólnie w mieście obecnie znajdziemy niemal 10 schronów dla ponad 1100 osób.
Jak chronić się w przypadku ataku?
W Polsce poważnym problemem jest nie tylko zły stan znacznej większości schronów, ale także szwankowanie systemu szybkiego ostrzegania. Co więc robić w przypadku wystąpienia zagrożenia? Wytyczne w "Poradniku na czas kryzysu i wojny" udostępniło w kwietniu tego roku Rządowe Centrum Bezpieczeństwa (RCB).
W obliczu niebezpieczeństwa lepiej m.in. oddalić się od strategicznych punktów, które najczęściej są atakowane jako pierwsze, a więc od: terenów wojskowych, elektrowni, infrastruktury transportowej czy tej przeznaczonej do przesyłu gazu i prądu.
Żeby zminimalizować ryzyko odniesienia obrażeń i skażenia radiologicznego spowodowanego promieniowaniem, najlepiej schować się w hermetycznym, zamkniętym pomieszczeniu o grubych ścianach i ulokować się w miarę możliwości na środku pomieszczenia.
Jak mówił zaś w marcu naTemat Mariusz Wasilewski z portalu Schrony w Łodzi, podczas ataków lotniczych "jedną z podstawowych zasad bezpieczeństwa jest wybranie miejsca pod ziemią. Najlepiej zrobionego z żelbetu, który jest odporny na ogień, obciążenia statyczne i dynamiczne". Stąd tutaj mogą się sprawdzić przejścia podziemne, garaże podziemne, stacje metra. Jednak przy atakach nuklearnych potrzebne będą schrony przeciwatomowe.