Dziennikarz Mateusz Miga z TVP Sport, dotarł do jednego z byłych pracowników dużego bukmachera. Anonimowy rozmówca ujawnił szczegóły, które mogą być punktem zapalnym do wybuchu kolejnej afery korupcyjnej. Okazuje się, że wiele wskazuje na to, że niektóre boiskowe wydarzenia, mogły być wcześniej ustawione.
Reklama.
Reklama.
W 2004 roku wybuchła pierwsza afera korupcyjna w polskiej piłce nożnej
Szefem korupcyjnego mechanizmu był wówczas Ryszard Forbrich ps. "Fryzjer"
Tekst Mateusza Migi z TVP Sport wywołał spore poruszenie wśród internautów
To może być kolejny wielki wstrząs w polskiej piłce. Choć wydawało się, że ustawianie meczów to relikt przeszłości, temat korupcji w futbolu ponownie znalazł się na ustach kibiców. Tym razem sprawa dotyczy tekstu, który pojawił się na stronie TVP Sport. Dziennikarz Mateusz Miga porozmawiał z jednym z byłych pracowników europejskiego, dużego bukmachera. Chcący pozostać anonimowym rozmówca opowiedział, jak działają mechanizmy, które mogą świadczyć o powrocie korupcji wymieszanej z uczestnictwem w zakładach bukmacherskich.
Korupcja w niższych ligach w Polsce
Zebrany materiał jest chwilami wręcz porażający. Okazuje się, że trzecioligowe spotkanie, czyli pojedynek półamatorskich drużyn, w bukmacherskim wydaniu może wywołać zainteresowanie zakładami na poziomie nawet 90 tysięcy euro.
Bukmacherzy są wyczuleni na takie sytuacje, często wycofując mecze ze swojej oferty. Dziwne jest bowiem, że gracze z całego świata nagle decydują się postawienie np. dokładnej liczby goli, które padną do przerwy w pojedynku niższej ligi. Mnożąc jednak pieniądze postawione przez często fikcyjne konta, tzw. zagraniczne słupy, można wygrać naprawdę dużą kwotę.
"Od momentu, w którym zobaczysz, że coś się dzieje, masz 15-20 sekund, by zagrać. Bo ta informacja już się rozeszła. Pamiętaj, że to grupa anonimowych informatorów, a nie ludzie z imienia i nazwiska. Za czasów "Fryzjera" w Polsce mecze ustawiało się po chłopsku. Mietek, zróbmy tak, potem spotkanie w lesie, walizka pieniędzy itd. Dziś namierzenie czegokolwiek jest znacznie trudniejsze. Nick na Telegramie nie powie ci nic. Do tego zasłony w postaci VPN czy kartami SIM zarejestrowanymi gdzieś na świecie. Kryptowaluty krążą beż śladu. To szara strefa, z którą bardzo trudno walczyć." – opisywał proceder rozmówca Migi z TVP Sport.
W mediach społecznościowych pojawia się coraz więcej fragmentów, które ukazują, że w danym spotkaniu nie wszystko mogło być czyste. W tekście Migi anonimowy rozmówca wskazuje m.in. na pojedynki piłkarzy Odry Wodzisław Śląski.
Korupcja również w siatkówce czy tenisie
Choć wątek piłkarski jest tym opisanym najdokładniej, to nie jedyna dyscyplina, w której mogło dochodzić do przekrętów. Były pracownik firmy bukmacherskiej wspomina m.in. o przykładach z siatkówki czy tenisa. W wielu przypadkach dochodziło do kuriozalnych sytuacji, które mogły zastanowić kibica obecnego na meczu.
"Znajomy z branży potrafił napisać mi, że w danym meczu siatkówki niższej ligi w Polsce będą tzw. streaki, czyli serie traconych punktów. Skąd to wiedział? Przekonywał, że zna trenera, któremu dawał kilka stówek za ustawienie jednego seta, a reszta meczu była czysta. Trener zarabiał kilkaset złotych, a tymczasem gracze zgarniali po kilka tysięcy euro." – czytamy.
Przykłady konkretnych spotkań, przytoczonych w tekście, to tylko woda na młyn dla internautów. Obecnie większość spotkań, nawet tych półamatorskich czy amatorskich lig, jest transmitowana bądź nagrywana.
Z tego też względu ew. przekręty można dosyć szybko zweryfikować. Trudno jednak dzisiaj wydawać wyroki, dopóki nikogo oficjalnie nie złapano za rękę. Jeśli np. trenerzy czy zawodnicy obstawiali konkretne wydarzenia w trakcie spotkań, w których brali udział, to najczęściej korzystali z tzw. zagranicznych "słupów".
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.