Dziś nie wyobrażamy sobie chyba nikogo innego w roli Jacka Dawsona niż Leonardo DiCaprio. Jak jednak zdradził reżyser "Titanica" James Cameron mało brakowało, a angaż przeszedłby Leo koło nosa. Co takiego zrobił aktor, że reżyser nie chciał go zatrudnić?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Leonardo DiCaprio wcielił się w "Titanicu" w Jacka Dawsona
Reżyser filmu James Cameron zdradził, że DiCaprio omal nie stracił tej roli
Co takiego zrobił gwiazdor "Wilka z Wall Street", że Cameron nie chciał go zatrudnić?
Jak Leonardo DiCaprio omal nie stracił roli w "Titanicu"?
James Cameron udzielił wywiadu magazynowi "GQ". Opowiedział w nim ciekawą anegdotę dotyczącą tego, jak rola Jacka Dawsona w "Titanicu" omal nie przeszła koła nosa Leonardo DiCaprio. Reżyser opowiedział o castingu do jednego z najsłynniejszych melodramatów w historii kina, który odbywał się w 1996 roku.
– Siedziałem w sali konferencyjnej i czekałem na mojego aktora. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i zdałem sobie sprawę, że z jakiegoś powodu są tam wszystkie kobiety z biura. Była na przykład producentka wykonawcza. To rozumiem. Ale nasza księgowa? Dlaczego uczestniczyła w spotkaniu? Wszystkie chciały poznać Leo. To było bardzo zabawne – opowiadał Cameron.
Po pierwszym spotkaniu DiCaprio zaczął jednak "gwiazdorzyć". Mający na swoim koncie role m.in. w "Całkowitym zaćmieniu"Agnieszki Holland oraz "Romeo i Julii" Baza Luhrmanna uznał, że próby przed kamerą z zaangażowaną już do roli Rose DeWitt Bukater Kate Winslet są poniżej jego godności jako aktora.
Cameron słysząc taką reakcję, podziękował DiCaprio za spotkanie. Leo zorientował się jednak, że jeśli nie zrobi tego, o co prosi go reżyser, straci rolę, więc w końcu przystał na postawione ultimatum. Cameron szybko jednak dostrzegł chemię pomiędzy Winslet i DiCaprio i po tej próbie od razu powierzył mu rolę.
James Cameron szykuje nowego "Avatara"
James Cameron wypuścił pierwszą część "Avatara" w 2009 roku. Można śmiało powiedzieć, że film kanadyjskiego reżysera to pionierskie dzieło, które zrewolucjonizowało podejście twórców do efektów specjalnych w kinie.
Miłosna historia człowieka Jake'a Sully'ego i Neytiri z rasy Na'vi zamieszkującej egzoksiężyc Pandora okazała się kasowym hitem i przez długie lata figurowała na szczytach list najchętniej oglądanych i najbardziej dochodowych tytułów.
Niebawem premierę będzie miał sequel filmu. "'Avatar: Istota wody" rozgrywa się dekadę po wydarzeniach z pierwszej części. To opowieść o rodzinie Jake’a i Neytiri oraz ich staraniach, by zapewnić bezpieczeństwo sobie i swoim bliskim, mimo tragedii, których wspólnie doświadczają i bitew, które muszą stoczyć, aby przetrwać" – możemy przeczytać w oficjalnym komunikacie prasowym szczątkowo zdradzającym fabułę filmu.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.