Marcin Tyszka w mediach społecznościowych poskarżył się, że przez tłumaczkę języka migowego "nie może się skupić na kolędach". Kobieta postanowiła zareagować i wyjaśnić jurorowi "Top model" na czym polega jej praca. "Język migowy nie jest do 'oglądania', tylko do przekazywania treści" – podkreśliła.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Marcin Tyszka dobrze znany widzom z "Tom model" postanowił na swoim Instagramie napisać kilka słów o tłumaczce języka migowego, którą było widać na ekranie podczas koncertu kolęd na TVP
Fotograf stwierdził, że przez nią "nie można się skupić na słuchaniu kolęd"
Tłumaczka odpowiedziała mu, wyjaśniając idee swojej pracy
O Marcinie Tyczce zrobiło się głośno za sprawą jego ostatniej publikacji na Instagramie. Fotograf postanowił wyrazić swoje "niezadowolenie" z mimiki i gestów kobiety, która odpowiadała za tłumaczenie migowe. Przez to on nie mógł się skupić na.... słuchaniu kolęd.
"Wszystko rozumiem, jest tłumaczenie, ale nie można bardziej neutralnie? TVP... Raczej trudno się skupić na kolędach. 90 proc. programów nie ma tłumaczenia, niech każdy będzie tłumaczony na język migowy, wtedy nie będzie zaskakiwać... W dzisiejszych czasach to żaden problem, by emitować kanał z tłumaczeniem lub bez. Można też dodać napisy, jak w kinie lub Netflix" – napisał Tyszka.
Uwaga celebryty została skrytykowana w komentarzach. Pojawiły się głosy także od osób niesłyszących i tłumaczy, którzy zwrócili uwagę, że taka ekspresja nie jest niczym nowym, a pomocnym. W języku migowym istotna jest również czytelna mimika.
Wywołała do tablicy tłumaczka odpowiada
Swój komentarz zostawiła też sama zainteresowana. "Szanowny Panie, ponieważ zostałam wywołana poniekąd do odpowiedzi, jestem i już odpowiadam na Pana pytanie. Tłumaczenie artystyczne ma to do siebie, że poprzez mimikę transferujemy emocje utworu oraz nastrój pieśni, w tym wykonaniu kolędy" - rozpoczęła Małgorzata Limanówka.
"To jak dla osób słyszących wygląda tłumaczenie, jest precyzyjną informacją na poziomie leksykalnym oraz gramatycznym. Jeśli tłumaczymy sędziego, tłumaczenie wygląda poważnie. Jak tłumaczymy pogrzeb, zazwyczaj również, zależy od księdza. Jesteśmy jako tłumacze przekaźnikami wielu informacji. Bez naszej pracy, wielu ludzi głuchych nie ma dostępu do żadnej informacji, wiedział Pan o tym?" - zwróciła się do Tyszki.
"A nasza praca bardzo często jest oceniania na zasadzie 'podoba mi się', 'nie podoba mi się', 'tłumaczka skradła show', a nie z poziomu merytoryki. Język migowy nie jest do 'oglądania', tylko do przekazywania treści z języka wyjściowego" - objaśniła.
Jednocześnie przyznała, że niektóre fragmenty zostały źle zmontowane: "Na koniec tylko dodam, iż bardzo mi przykro z powodu niedostatecznie dobrze zmontowanego materiału, ponieważ te źle wgrane momenty zabrały pełną dostępność, na którą przez ostanie dwa tygodnie pracowałam codziennie".
Życzyła innym internautom, aby okazywali sobie więcej wsparcie. A Tyczce: "odwagi, aby to wszystko, co Pan pisze, mógł Pan wyrazić mnie osobiście. Internet to mała wieś, warto pamiętać" - podsumowała.
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.