Kobiety ich nienawidzą, mężczyźni patrzą jak na obiekty seksualne, a w pracy uważają je za głupie – dużo się mówi o przywileju urody i tym, ile piękne kobiety mu zawdzięczają, jednak wciąż niewiele o tym, że ma on także swoją cenę.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Badania pokazują, że piękni ludzie doświadczają czegoś, co zostało nazwane "przywilejem urody".
"Pretty privilege" ma sprawiać, że zasadniczo żyje im się łatwiej niż osobom o przeciętnym wyglądzie.
Czy jednak bycie pięknym posiada same zalety?
Pretty privilege: pięknym ludziom wszystko się udaje?
Nauka mówi wprost: ładni ludzie mają w życiu lepiej – to zasługa prostej psychologii człowieka oraz (jak zwykle) bezlitosnej biologii.
Tak zwany efekt halo odpowiada za to, że gdy ktoś zrobi na nas dobre pierwsze wrażenie lub gdy rozpoznamy w danej osobie jedną pozytywną cechę, automatycznie przypisujemy jej kolejne zalety.
Nietrudno się więc domyślić, że w tym kontekście ładne osoby rzeczywiście są uprzywilejowane, jeśli już na starcie dzięki swojej urodzie są odbierane jako mądrzejsze, bardziej moralne, zdrowsze, lepiej dopasowane społecznie czy bardziej utalentowane. Ten prosty mechanizm wykorzystuje nawet Disney w swoich filmach – ci dobrzy z reguły są piękni, a ci źli brzydcy.
Biologia z kolei jak zwykle nie ukazuje nas w najlepszym świetle – piękne i symetryczne rysy twarzy kojarzymy z lepszymi genami i lepszym zdrowiem, a więc chętniej wybieramy takie osoby na życiowych partnerów, z którymi planujemy założyć rodzinę.
Wygląda więc na to, że piękni ludzie lepiej radzą sobie w pracy, na rynku matrymonialnym oraz w zwykłych sytuacjach społecznych. O tym ostatnim mówią m.in. użytkownicy TikToka, którzy zaliczyli tak zwany "glow up", czyli z symbolicznego brzydkiego kaczątka stali się pięknym łabędziem i doświadczyli na własnej skórze, że przywilej piękna naprawdę istnieje.
Ludzie świadomi swojej urody i tego, czego może im ona zapewnić, niejednokrotnie mogą wykorzystywać dane im błogosławieństwa, by jak najniższym kosztem prowadzić udane życie i wydaje się, że to właśnie przez taką postawę wzbudzają niechęć "przeciętnej" reszty społeczeństwa. No bo jak ich tu nie nienawidzić za wygranie losu na życiowej loterii? No właśnie – jak?
Nienawiść do pięknych ludzi
Chyba każdy zgodzi się z tym, że niektórym pęka żyłka nie tylko, jak widzi kogoś, kto radzi sobie w życiu lepiej od nich, ale też... po prostu lepiej wygląda. A skoro zgodnie z badaniami piękni ludzie częściej osiągają sukcesy, niektórzy mają podwójne powody, żeby zepsuć im krew i tym samym podleczyć własne kompleksy.
Atrakcyjni ludzie często wywołują również poczucie zagrożenia (niezależnie od płci). Na urodziwą Afrodytę kobiety będą patrzeć z zazdrością, a mężczyźni będą bać się do niej podejść, w obawie, że ich awanse od razu zostaną wyśmiane.
U niektórych osób wywołują oni również potrzebę pokazania, że nie są oni wcale tacy wyjątkowi na zasadzie – skoro wyglądasz jak z wybiegu albo jak grecki bóg, to spróbuję ci udowodnić, że jesteś głupia/głupi.
Istnieje również przekonanie, że obdarzeni przywilejem piękna mają już w życiu wystarczająco dobrze – po co więc w ogóle być dla nich miłym i współczującym? To byłoby za wiele łask.
Z tego założenia wynika również przekonanie, że piękni ludzie nie mogą cierpieć, być niepewni siebie czy w ogóle doświadczać smutku (nieco podobnie, jak ci bogaci). A niedostrzeganie cierpienia często bywa największym okrucieństwem.
Piękne kobiety cierpieć nie mogą
Chociaż mężczyźni też bywają ofiarami swojej urody, chyba nikt nie ma wątpliwości, że w tym względzie najbardziej dostaje się kobietom, którym wraz z pięknem zewnętrznym często przypisuje się niższą inteligencję, brak zainteresowań oraz "płytkość". To również one częściej niż mężczyźni bywają obiektami zazdrości i zawiści tej samej płci.
TikTokerka @talkswithtanya słusznie zresztą zauważa, że piękne kobiety najczęściej są doceniane przez obcych, podczas gdy najbliższe otoczenie udaje wobec nich w najlepszym wypadku obojętność.
"Twoi najbliżsi są twoimi największymi hejterami, podczas gdy całkowicie obcy ludzie są największymi fanami. Przykre, ale prawdziwe" – można przeczytać w jednym z komentarzy na platformie odnoszącym się do tego zagadnienia.
Uroda jest przekleństwem szczególnie wtedy, kiedy obdarzona nią kobieta zdaje sobie sprawę, że w oczach innych jej wygląd może przyćmić wszystkie inne cechy. Dlatego niepokojem zawsze będzie napawać ją sfera seksualna – czy ta osoba jest ze mną tylko dla ciała, czy tego, jaka jestem? Nic takiego? To znajdźcie kogoś, kto chciałby być kochany jedynie za piękne usta, a nie (przykładowo) wyjątkowe zamiłowanie do muzyki klasycznej.
Przywilej piękna gorzko skomentowała również inna TikTokerka @niamhadkins, mówiąc, że komplementy dotyczące czegoś innego niż jej wyglądu były wypowiadane z pewnym niedowierzaniem, jakby jej uroda była przeszkodą w byciu inteligentną czy zabawną.
Nie mówi się również o tym, że atrakcyjność fizyczna może być przeszkodą w zawieraniu przyjaźni. Kobiety często umniejszają koleżanki, które uważają za "zagrożenie", a mężczyźni wchodzą z nimi w relacje, bo liczą na seks w przyszłości.
Piękne kobiety pozbawione urody wcale nie czują się jednak dobrze. Wiele z nich w młodości uważanych za atrakcyjne boleśnie odczuwa, że gdy tylko zaczynają się starzeć, przestają być widzialne, a po tylu latach na świeczniku – jest to bolesny upadek.
Skoro powoli rozumiemy, że w Porsche wcale nie płacze się lepiej, tak samo warto przyjąć do wiadomości, że piękno jest zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem, a wygląd wart miliona dolarów ma swoją cenę.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.