Ta stresująca sytuacja przydarzyła się pani Justynie, dzień przed Sylwestrem. Wybrała się na zakupy w lokalnej Biedronce przy ulicy Witolda w Rzeszowie. Zabrała trójkę swoich dzieci, które są w wieku 1, 4, 7 lat. Szczegółowy przebieg zdarzeń kobieta opisała w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
– Przy dziale z pieczywem wzięły po jednej bułce, nawet nie zauważyłam, jak zaczęły je podjadać. Przy kasie jednej bułki już nie było i zapomniałam powiedzieć o tym kasjerowi. W normalnym sklepie, gdyby ktoś to zauważył, to by mi powiedział. Przecież nie kradłabym bułki. Nawet złodziejowi by się to nie opłacało, bułka była za 33 grosze – opowiadała.
Matka zdążyła już wyjść ze sklepu i zacząć pakować zakupy do samochodu, gdy podeszło do niej dwóch mężczyzn. Byli to pracownicy sklepu, którzy wypytywali ją o paragon i liczbę kupionych bułek. Wtedy pani Justyna zorientowała się, że za jedną z kajzerek nie zapłaciła. Chciała uregulować należność, ale sprawy potoczyły się inaczej.
Mężczyźni powiadomili kierownika sklepu i poprosili, aby poszła razem z nimi. – A ja głupia poszłam. Kierownik stwierdził, że on musi słuchać przełożonych i musi wezwać policję za kradzież bułki – relacjonowała pani Justyna w rozmowie z "GW". Policja błyskawicznie przyjechała na sygnale pod Biedronkę. Zajęło im to niecałe 10 minut.
Na szczęście dla pani Justyny funkcjonariusze po rozeznaniu się w sprawie dali jej tylko upomnienie i zaśmiali się z zaistniałej sytuacji. Później otrzymała również przeprosiny od sklepu.
– W tej sytuacji zabrakło zrozumienia okoliczności sprawy, co możemy wytłumaczyć jedynie młodym stażem pracownika, który podjął błędne decyzje – stwierdził cytowany przez "GW" Jan Kołodyński, menadżer ds. komunikacji korporacyjnej w sieci Biedronka.
Zaznaczono też, że po tej sytuacji personel dostał informację, jak powinno się prawidłowo rozwiązywać tego typu sytuacje. Tak, aby nie dochodziło do nich w przyszłości. Mimo wyjaśnień przedstawionych sklep pani Justyna zdecydowała się zgłosić tę sprawę do Biura Obsługi Klienta.
Emeryt skazany za zjedzenie cukierka To zdarzenie przypomina inną kuriozalną sytuację, do której doszło w 2020 roku. Jak informowaliśmy w naTemat.pl emeryt ze Szczecina za kradzież śliwki w czekoladzie wartej 40 groszy w markecie w Kołobrzegu. Obsługa sklepu wezwała policję. Emeryt podobno tłumaczył, że przed zakupem chciał spróbować cukierka, ale śliwka w czekoladzie ostatecznie nie przypadła mu do gustu. Dostał wezwanie na komendę, ale, jak potem wyjaśniał, nie stawił się, gdyż miał wizytę lekarską, o czym miał poinformować telefonicznie.
Sąd we wrześniu wydał wyrok nakazowy – karę jednego miesiąca ograniczenia wolności i 20 godzin prac społecznych. 70-latek zaskarżył wyrok. Prokurator wnosił o uznanie emeryta za winnego kradzieży z jednoczesnym odstąpieniem od wymierzenia kary. On sam domagał się uniewinnienia. A jednak po wysłuchaniu stron sąd uznał mężczyznę winnym kradzieży, podkreślając, że nie ma co do tego wątpliwości.