Policja ustala dokładny przebieg i przyczyny kolizji drogowej, do której doszło w niedzielę późnym wieczorem na warszawskiej Ochocie.
Około godziny 22:00 kierowca jadący fordem mustangiem ulicą Żwirki i Wigury z niewyjaśnionych przyczyn stracił panowanie nad samochodem na przejściu dla pieszych, zjechał z drogi, uderzył w znak drogowy, sygnalizator, betonowy kosz oraz latarnię. Jego "rajd" zakończył się na przydrożnym drzewie.
Patrząc na wstępne ustalenia i przebieg całego zdarzenia auto mężczyzny zderzyło się ze wszystkimi możliwymi przeszkodami i zostało całkowicie "skasowane". To cud, że nikogo nie było wtedy w okolicy przejścia oraz że kierowcy nic się nie stało.
Miłośników motoryzacji zapewne uderzy fakt, że samochód ten w wersji cabrio kosztuje bagatela około ćwierć miliona złotych.
Na miejscu zdarzenia pracowali warszawscy policjanci oraz załoga karetki. Mężczyzna nie odniósł obrażeń. W momencie kolizji był trzeźwy. Nie wiadomo, jaki finał będzie miała sprawa, ani co spowodowało, że mężczyzna stracił panowanie nad pojazdem.
Przypomnijmy, że pod koniec roku pisaliśmy o podobnie "spektakularnym" wydarzeniu w stolicy. We wtorek (1 listopada) na Wale Miedzeszyńskim w kierunku Otwocka niedaleko skrzyżowania z ulicą Kadetów sportowy samochód (chevrolet corvette) wjechał z impetem w przystanek autobusowy.
– Zgłoszenie o otrzymaliśmy około godziny 13:00. W przystanek autobusowy Narodowa 01 w kierunku Otwocka uderzył samochód osobowy. Auto jest dość mocno rozbite. Nie ma osób poszkodowanych – poinformował tvnwarszawa.pl Wojciech Kapczyński z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Warszawie.
Na miejscu pojawiła się policja i trzy zastępy straży pożarnej, które musiały zabezpieczyć i usunąć z drogi szczątki pojazdu oraz płyny eksploatacyjne. Przez parę godzin zablokowany był jeden pas ruchu w kierunku Otwocka.
Policja zbadała trzeźwość kierowcy chevroleta. Nie wykryto u niego alkoholu w wydychanym powietrzu. W przypadku tego zdarzenia najprawdopodobniej wpływ na jego przebieg miała nadmierna prędkość.
– Na szczęście na przystanku autobusowym nikogo nie było. Był to szczyt bezmyślności, braku umiejętności, braku przewidywania. Kierowca nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze. Podczas zmiany pasa ruchu wpadł w poślizg, wpadł na przystanek autobusowy, skosił też wiatę – powiedział portalowi Marek Gajcy z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji.
W sieci pojawiło się nagranie z kamery w innym samochodzie, na którym widać całe zdarzenie. Kierowca zjeżdżał z Mostu Siekierkowskiego na Wał Miedzeszyński i chciał włączyć się do ruchu przed jadącym prawym pasem samochodem terenowym.
Niestety najprawdopodobniej źle ocenił prędkość i odległość, bo ledwo wystarczyło mu pasa rozbiegowego, a na jego końcu wpadł w poślizg, jego samochód obróciło i z impetem zarył w skarpę, a później w wiatę przystankową.
Kierowca został ukarany mandatem w wysokości 5 tysięcy złotych.