nt_logo

Tego już się raczej nie wyklepie. Tak wygląda mustang po nocnym "rajdzie" na Ochocie

redakcja naTemat

16 stycznia 2023, 16:32 · 2 minuty czytania
To cud, że nikt nie odniósł obrażeń w nocnym wypadku, do którego doszło w niedzielę po godzinie 22:00 na ulicy Żwirki i Wigury na warszawskiej Ochocie. Ford mustang, którym podróżowała jedna osoba z niewyjaśnionych przyczyn zjechał z drogi, uderzył w znak drogowy, sygnalizator, kosz na śmieci, latarnię i zatrzymał się na drzewie. Auto za ćwierć miliona złotych nadaje się do gruntownego remontu jeśli nie do kasacji.


Tego już się raczej nie wyklepie. Tak wygląda mustang po nocnym "rajdzie" na Ochocie

redakcja naTemat
16 stycznia 2023, 16:32 • 1 minuta czytania
To cud, że nikt nie odniósł obrażeń w nocnym wypadku, do którego doszło w niedzielę po godzinie 22:00 na ulicy Żwirki i Wigury na warszawskiej Ochocie. Ford mustang, którym podróżowała jedna osoba z niewyjaśnionych przyczyn zjechał z drogi, uderzył w znak drogowy, sygnalizator, kosz na śmieci, latarnię i zatrzymał się na drzewie. Auto za ćwierć miliona złotych nadaje się do gruntownego remontu jeśli nie do kasacji.
Zdjęcie jest ilustracją do treści. Fot. GEOFF ROBINS/AFP/East News

Policja ustala dokładny przebieg i przyczyny kolizji drogowej, do której doszło w niedzielę późnym wieczorem na warszawskiej Ochocie.


Około godziny 22:00 kierowca jadący fordem mustangiem ulicą Żwirki i Wigury z niewyjaśnionych przyczyn stracił panowanie nad samochodem na przejściu dla pieszych, zjechał z drogi, uderzył w znak drogowy, sygnalizator, betonowy kosz oraz latarnię. Jego "rajd" zakończył się na przydrożnym drzewie.

Patrząc na wstępne ustalenia i przebieg całego zdarzenia auto mężczyzny zderzyło się ze wszystkimi możliwymi przeszkodami i zostało całkowicie "skasowane". To cud, że nikogo nie było wtedy w okolicy przejścia oraz że kierowcy nic się nie stało.

Miłośników motoryzacji zapewne uderzy fakt, że samochód ten w wersji cabrio kosztuje bagatela około ćwierć miliona złotych.

Na miejscu zdarzenia pracowali warszawscy policjanci oraz załoga karetki. Mężczyzna nie odniósł obrażeń. W momencie kolizji był trzeźwy. Nie wiadomo, jaki finał będzie miała sprawa, ani co spowodowało, że mężczyzna stracił panowanie nad pojazdem.

Corvettą w przystanek

Przypomnijmy, że pod koniec roku pisaliśmy o podobnie "spektakularnym" wydarzeniu w stolicy. We wtorek (1 listopada) na Wale Miedzeszyńskim w kierunku Otwocka niedaleko skrzyżowania z ulicą Kadetów sportowy samochód (chevrolet corvette) wjechał z impetem w przystanek autobusowy.

– Zgłoszenie o otrzymaliśmy około godziny 13:00. W przystanek autobusowy Narodowa 01 w kierunku Otwocka uderzył samochód osobowy. Auto jest dość mocno rozbite. Nie ma osób poszkodowanych – poinformował tvnwarszawa.pl Wojciech Kapczyński z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Warszawie.

Na miejscu pojawiła się policja i trzy zastępy straży pożarnej, które musiały zabezpieczyć i usunąć z drogi szczątki pojazdu oraz płyny eksploatacyjne. Przez parę godzin zablokowany był jeden pas ruchu w kierunku Otwocka.

Policja zbadała trzeźwość kierowcy chevroleta. Nie wykryto u niego alkoholu w wydychanym powietrzu. W przypadku tego zdarzenia najprawdopodobniej wpływ na jego przebieg miała nadmierna prędkość.

– Na szczęście na przystanku autobusowym nikogo nie było. Był to szczyt bezmyślności, braku umiejętności, braku przewidywania. Kierowca nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze. Podczas zmiany pasa ruchu wpadł w poślizg, wpadł na przystanek autobusowy, skosił też wiatę – powiedział portalowi Marek Gajcy z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji.

W sieci pojawiło się nagranie z kamery w innym samochodzie, na którym widać całe zdarzenie. Kierowca zjeżdżał z Mostu Siekierkowskiego na Wał Miedzeszyński i chciał włączyć się do ruchu przed jadącym prawym pasem samochodem terenowym.

Niestety najprawdopodobniej źle ocenił prędkość i odległość, bo ledwo wystarczyło mu pasa rozbiegowego, a na jego końcu wpadł w poślizg, jego samochód obróciło i z impetem zarył w skarpę, a później w wiatę przystankową.

Kierowca został ukarany mandatem w wysokości 5 tysięcy złotych.