Reklama.
Sprawa fotoradarów budzi ogromne emocje, w większości – wobec rządu – negatywne. Komentując wpis Tomasza Lisa, który wezwał do narodowej walki z fotoradarami, przedstawiliście sporo pomysłów na to, jak poprawić bezpieczeństwo na drogach. Ale czy rząd posłucha?
Co sprawia że kierowcy tak robią ? Jak temu przeciwdziałać ?
1. Niemożność realizacji celu i bezsilność - nie ma dróg a ja muszę dojechać - to rodzi frustrację - więc jak wyjadę poza miasto - to już wyprzedzę tego idiotę który jedzie o 10 km wolniej.
2. Zaufanie do znaków drogowych - ile razy mija Pani znak i ma poczucie że ktoś sobie żarty stroi. Jest prosta droga, poza obszarem zabudowanym, w lesie i tam jest nagle 70. Jadę 80 i nic. Kolejnym razem jadę 85. Nic. Kolejnym razem nie zwalniam bo po co ?? Ja staram się takie myślenie włączać selektywnie, ale może nie wszyscy. Przykład: zjazd z A1 na A4 - na zjeździe 50 km/h na nowej drodze. Po co ?? Można (przetestowane) jechać 70 km/h i NIC SIĘ NIE DZIEJE !
3. Nadmiar znaków - proszę zwrócić uwagę ile jest znaków przed skrzyżowaniami - DK1 na przykład. Przez skrzyżowaniem potrafi być 13!!!! znaków. To kierowca ma patrzeć na drogę czy na znaki ?
4. Wreszcie ostatnia sprawa - poza wariatami (200 km/h na jednopasmówce) głęboko wierzę w ludzkie odruchy. Jeżeli ja jadę 70 km/h i ktoś przede mną jedzie 70 km/h i mamy mniej więcej równy dystans to reszta się dostosowuje - bo tak działa mózg. I to jest bezpieczne co pokazały przykłady google car. Teraz jak ktoś zwalnia to wybija z rytmu resztę grupy. A nie można wyprzedzić bo brak drugiego pasa.
Wariaci są na drogach i to jest niebezpieczne - ale tutaj jest praca u podstaw - tak aby policjant był przyjacielem kierowcy, aby kierowca ufał że policjant rozumie sytuację i potrafi uzasadnić dlaczego taki mandat, ale też odpuścić. A nie ludzkim odpowiednikiem mandatu. I masowe fotoradary nie budują zaufania do służb drogowych. I tego dotyczy tak naprawdę ten protest.
Lis ma racje. Zapisali w budżecie pieniądze z mandatów. Gdyby wszyscy jeździli zgodnie z prawem, to do budżetu nie wpłynęły by pieniądze. Zatem działanie rządu to polowanie na kierowców i łapanie ich na każdym możliwym przewinieniu, byle by tylko wpływały pieniądze. Zadaniem tego działania nie jest zmniejszenie liczby przewinień drogowych, gdyż oznaczałoby to spadek wpływów do budżetu. A przecież założony jest wpływ.
Co należy poprawić:
- drogi - nadal zły stan dróg (dziury, zła nawierzchnia, brak poboczy, itd.) wpływają na dużą ilość wypadków:
"Z raportu przygotowanego przez EuroRAP płyną proste wnioski. Im nowszy jest dany odcinek drogi, tym prawdopodobieństwo zostania ofiarą wypadku jest niższe. Dobitnie wskazuje to na pilną potrzebę modernizacji naszej przestarzałej sieci drogowej - wprowadzanie takich rozwiązań, jak bezkolizyjne skrzyżowania czy chodniki dla pieszych walnie przyczynia się do poprawy poziomu bezpieczeństwa. W Polsce aż 27 proc. ogółu wypadków drogowych kwalifikowanych jest jako "najechanie na pieszego", przy czym piesi stanowią 1/3 wszystkich ofiar śmiertelnych wypadków drogowych w naszym kraju!"
"Istotny jest fakt, że na autostradach i drogach ekspresowych miało miejsce tylko 1 procent wszystkich wypadków, i w przeciwieństwie do ogólnego trendu wzrastającego w statystykach, na tych drogach zanotowano spadek. Ta liczba zmalała, pomimo podniesienia progu dopuszczalnej prędkości do 140 km/h na autostradach oraz 120 km/h na drogach ekspresowych."
- zły stan prawny - polegający na umieszczaniu nieodpowiednich znaków (zbędnych ograniczeń prędkości) w miejscach, których one stać nie powinny.
- głupota kierowców:
- jeżdżenie 60 km/h, gdy dozwolone jest 90
- wymuszanie pierwszeństwa (o dziwo najczęściej by później jechać 60 km/h tam gdzie dopuszczalne jest 90).
- jeżdżenie z brudnymi szybami, przez które nic nie widzą.
Problem nie leży w prędkości, ciągle zresztą zmniejszanej, ale w jakości i ilości dróg - więc Panowie Rządowie DROGI! NIE RADARY !
A wszyscy Ci Państwo, którzy tak łatwo dajecie znak równości między "prędkością" a "śmiercią" jesteście bardzo mało uważni, delikatnie mówiąc - ilość śmiertelnych wypadków jest wypadkową: promili, jakości dróg, sprawności samochodów, a także z umiejętności samych kierowców oraz zachowań pieszych.
Pijani jak jeździli tak jeżdżą, dziury- zła nawierzchnia-brak nowych dróg-bezkolizyjnych skrzyżowań jak nie było tak nie ma, przegląd samochodu ciągle kupuje się bez przeglądu za 50, no najwyżej 100zł jak jest bardzo źle, panie i panowie w wielkich czapkach zasłaniających im oczy kiedyś dostali prawo jazdy, bo dostali tak samo jak przegląd - więc mamy jak mamy.
Może w ogóle kupmy sobie hulajnogi wtedy będzie bezpiecznie i prędkości raczej nie przekroczymy, choć kto wie ? może znowu zmienią się przepisy.
Jak nie chodzi o zwiększenie wpływów do budżetu tylko o nasze bezpieczeństwo, to niech zrezygnują z kar pieniężnych, a karzą "tylko" punktami. Większą karą dla kierowców są punkty niż kasa. Zwłaszcza, że teraz w imię dbania o nasze bezpieczeństwo wprowadzono taki kwiatek, że jak wskażesz kierowcę, to masz punkty i karę, a nie wskażesz, to masz karę o 100zł wyższą i zero punktów. I to jest właśnie problem z fotoradarami. Można jechać ile fabryka dała, bo punktów i tak się nie dostanie. A tego kierowcy boją się najbardziej.
GITD do niedawna w swojej centrali zatrudniało 50 osób i autentycznie zajmowało się kwestiami bezpieczeństwa. Dziś pracuje tam osób - UWAGA - 700!!! Słownie: siedemset! W centrali. Zakładam, że to w myśl "taniego państwa". Dodatkowo, dziś GITD zastanawia się nad kupnem Dronów (uznawanych obecnie jako broń, trzeba więc będzie zmienić przepisy) i kilku helikopterów z fotoradarami.
O misji obdarowywania nas wzmożonym "bezpieczeństwem" świadczy też fakt, że od pewnego czasu kierowcy nie dostają już nawet zdjęć z fotoradaru. Ale w zamian jest oferta: Opcja "standard", czyli podaj swoje dane i zapłać normalną kwotę mandatu, załóżmy - 200 zł; opcja "lucky driver", czyli nie musisz podawać danych, nie dostaniesz punktów, ale płacisz 300... (…)
A co do fotoradarów, to czy aby na pewno stawianie ich na przykład na obwodnicy śródmiejskiej, na której dozwolona jest prędkość 70 km/h, ale 20 metrów przed masztem ni z tego, ni z owego pojawia się totalnie nieuzasadnione ograniczenie do 40 km/h, motywowane jest względami bezpieczeństwa?... Niestety, ale większość fotoradarów sprowadzona została do roli "kasowników". I tu jest prawdziwy problem...
Co innego też ograniczenia w mieście, a co innego za miastem. W Niemczech doskonale sprawdza się limit 30 km/h na terenie zabudowanym. Na niezabudowanym Niemcy też przestrzegają ograniczeń, bo tam stawiane są one w miejscach, gdzie istnieje ku temu prawdziwe uzasadnienie. Na większości autostrad limitów nie ma, a jakoś statystyki wypadków wysokie nie są...
Zamiast wydawać ogromne pieniądze na system fotoradarów... wróć - na system wyzyskiwania kierowców, można by zrobić coś, co poprawi faktycznie bezpieczeństwo. Na przykład zlikwidować krzyżówkę poziomową na autostradzie, która na ów 100 metrowym odcinku autostradą być przestaje. Takie "cudo" jest na przykład pod Szczecinem. Od lat. I nie jedną osobę już zabrało. Na naszej cudownej autostradzie A4 brak pasa awaryjnego na wielu kilometrach też zakrawa o pomstę do nieba. To są prawdziwe zagrożenia...