Eva Green zniknęła jakiś czas temu z ekranów. Stało się tak najprawdopodobniej za sprawą procesu, który toczy z twórcami filmu "A Patriot". W ramach sprawy ujawniono wulgarne wiadomości wysyłane przez aktorkę do ekipy filmowej.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jest to najprawdopodobniej pokłosie tego, że walczy o pieniądze z twórcami filmu "A Patriot", który ostatecznie nie został zrealizowany
W sprawie ujawniono wulgarne wiadomości, które aktorka znana m.in. z "Osobliwego domu Pani Peregrine" miała wysyłać do współpracowników.
"A Patriot" – film, którego nie było
Eva Green walczy o pieniądze, które jej zdaniem należą się jej za zaangażowanie w produkcję filmu "A Patriot". Projekt kosztujący 4 mln dolarów ostatecznie nie został zrealizowany i zrezygnowano z niego w październiku 2019 roku.
Aktorka znana m.in. z "Osobliwego domu Pani Peregrine" czy "Mrocznych cieni" miała jednak w umowie zapis, że jako jego producentka wykonawcza powinna otrzymać wynagrodzenia nawet w sytuacji, w której film nie zostanie zrealizowany.
Firma producencka White Lantern Films nie wypłaciła jednak Green obiecanych w kontrakcie 810 tys. dolarów, dlatego aktorka wstąpiła na drogę sądową. Jak przekonuje jej adwokat, aktorce bardzo zależało na realizacji tego filmu.
Miał on być "projektem jej życia", gdyż dotykał katastrofy klimatycznej, która bardzo leży na sercu aktorki. Green miała "stawać na głowie", żeby udało się go nakręcić. – Pokochała scenariusz i bardzo chciała, aby ten film powstał – przekonywał podczas rozprawy Edmund Cullen.
Eva Green wysyłała wulgarne wiadomości do współpracowników
White Lantern Films przedstawia sytuację zupełnie inaczej. W oświadczeniu firmy producenckiej można przeczytać, że aktorka nie ukrywała "braku pewności siebie oraz niezadowolenia" z części ekipy filmowej i "coraz bardziej niechętnie angażowała się w produkcję". Ten ostatni punkt miał naruszać warunki kontraktu.
Co więcej, ujawniono jakie wiadomości Green miała wysyłać do swoich współpracowników. Aktorka nazwała w nich jednego z producentów Jake'a Seala "podłym", "przebiegłym socjopatą", "kłamcą i szaleńcem", "kretynem", "czystymi rzygowinami", "totalnym dupkiem" oraz "piep**onym imbecylem".
Zdaniem wspomnianego wcześniej Cullena firma produkcyjna ma na celu przedstawienie jego klientki jako "diwy", "zszarganie jej wizerunku" oraz "zyskanie uwagi mediów". Adwokat twierdzi, że Green spełniała "nawet najbardziej wydumane żądania" tylko po to, by projekt doszedł do skutku.
– Wielokrotnie zgadzała się na odroczenie rozpoczęcia zdjęć. Zgodziła się na przeniesienie produkcji z Irlandii do Wielkiej Brytanii. Wielokrotnie oferowała wykorzystanie części swojego honorarium na sfinansowanie kosztów produkcji – tłumaczył prawnik.
– Wydaje się, że to wszystko ma na celu oczernienie nazwiska aktorki, która nie złamała kontraktu i nie przegapiła ani jednego dnia zdjęć w ciągu swojej 20-letniej kariery – dodał.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.