Wczorajszy tekst redaktora Lisa, w którym nawołuje Polaków do Narodowego Programu walki z fotoradarami, dowodzi tylko jednego - Pan Tomasz Lis za szybko jeździ, za szybko myśli, za szybko ocenia, za szybko wysuwa wnioski, stąd oceny są wyjątkowo pobieżne. Proszę więc Pana Redaktora, żeby trochę zwolnił.
Reklama.
Wolniej - wtedy można się zastanowić i nad paroma faktami. I jeszcze proszę, żeby tylko choć na chwilę wyciszyć ego, które wie lepiej (wie lepiej, jaka prędkość jest adekwatna na danym odcinku drogi, wie lepiej, że tego znaku tu nie powinno być, wie lepiej, że ten fotoradar to stoi tylko po to, żeby nabić kieszeń Rostowskiemu). Także w zawodzie dziennikarza czasem wolniej - podobnie na drodze - znaczy mądrzej. A teraz do rzeczy.
Najpierw drogi
Żaden rząd nie zrobił tak wiele w kwestii budowy nowych dróg jak rząd Donalda Tuska. W minionych pięciu latach wydaliśmy na budowę i modernizację dróg ponad 110 mld zł. Jeśli chodzi o drogi krajowe, to od 2007 roku oddaliśmy ich do użytku 2200 km, a ponad 5000 km dróg krajowych wyremontowaliśmy. Wiem, że to dużo i mało równocześnie. Ale gonimy wieloletnie zaległości, i zdaję sobie sprawę, że nie zawsze w tempie, które nas wszystkich zadowala. Na pewno na tym nie poprzestaniemy. Do 2015 roku chcemy oddać kolejne 800 km dróg ekspresowych i autostrad. Obok tego są drogi lokalne. W latach 2008-2012 to 9000 km zmodernizowanych dróg lokalnych, a do 2015 planujemy modernizację dalszych 6000 km.
To oczywiste, że nowoczesne drogi to największe marzenie kierowców. Często mówią oni, że gdyby w Polsce były lepsze drogi, wypadków byłoby mniej. Mają w tym dużo racji. Bo na ekspresówkach i autostradach wypadkowość jest dużo mniejsza. I właśnie dlatego Sejm pozwolił kierowcom jechać 120 km na ekspresówkach i 140 na autostradach plus 10 km tolerancji. Ale drogi to nie wszystko. We Francji, w której wybudowano nowoczesne drogi, liczba wypadków zmniejszyła się dopiero po wprowadzeniu systemu fotoradarowego. Tam jest ich ponad 3 tys! Podobnie w Wielkiej Brytanii, Włoszech czy Holandii, a ostatnio na Węgrzech. Po wprowadzeniu takiego systemu w tych krajach liczba ofiar spadła średnio o 45 proc. Cała Europa, niezależnie od jakości dróg, chorowała na tę samą chorobę: śmierć na drogach. I cała Europa ma na recepcie wypisane to samo wskazanie - trzeba zwolnić.
Same drogi nie wystarczą
W Polsce już coś drgnęło, ale dopiero w 2012 roku. W dużej mierze dzięki oddanym w ostatnich latach nowoczesnym drogom w Polsce, ale nie tylko. Od lipca 2012 roku zaczęliśmy sukcesywnie uruchamiać system fotoradarowy. I to jest druga ważna przyczyna mniejszej liczby zabitych w 2012 roku.
Ciągle jest to jednak 3500 ofiar i ciągle też jesteśmy liderem, jeśli chodzi o ilość zabitych na 100 wypadków drogowych. Prawie połowa ofiar na drodze (43 proc.) ginie z powodu nadmiernej prędkości. Oczywiście, że nie tylko prędkość jest przyczyną wypadku, ale zawsze zaostrza ciężar wypadków. Co roku ubywa nam w Polsce jedno małe miasteczko, w którym mieszkali zarówno dorośli, czyjeś dzieci, mężowie, żony, siostry, bracia, zwolennicy różnych partii, lubiący redaktora Tomasza Lisa i tacy, którzy za nim nie przepadali. Każdy miał imię i nazwisko, wszyscy chcieli żyć! I to głównie dlatego, że nasz stosunek do bezpieczeństwa ruchu drogowego jest totalnie lekceważący. To się musi skończyć.
Umowa społeczna
Zdaję sobie sprawę, że jest wiele "ale". Każdy ma swoje. Znaków jest za dużo, drogi są złe, gminne fotoradary czasem stoją w miejscach, które mają niewiele wspólnego z bezpieczeństwem ruchu drogowego, szkolenie kierowców mogłoby być lepsze itd. To wszystko wiem. Właśnie dlatego Narodowy Program Poprawy Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego zakłada zmiany w tych wszystkich obszarach. Gdyby redaktor Lis zwolnił, i przeczytał nasz dokument, dowiedziałby się, że nie podchodzimy do bezpieczeństwa ruchu drogowego na zasadzie: tylko brać, nic nie dawać. Zweryfikujemy lokalizację wszystkich gminny fotoradarów w Polsce (nowe rozporządzenie Ministra Transportu), zrobimy audyt oznakowania wszystkich dróg, poprawimy szkolenie kierowców (nowe egzaminy prawa jazdy), budujemy kolejne nowoczesne drogi (tylko w 2013 to 18 mld zł). Wszystko to jednak nie spowoduje, że przed szkołą w Cecnie, gdzie ostatnio na przejściu dla pieszych potrącono chłopca, kierowcy nagle zaczną zwalniać. Tam jest znak ograniczenia prędkości i znak ostrzegający o bliskości szkoły, ale same, nawet właściwie postawione znaki nie sprawią, że kierowcy zaczną nagle zwalniać wszędzie tam, gdzie teraz sieją strach. A sieją, bo sama Generalna Inspekcja Transportu Drogowego ma kilkaset wniosków społecznych o umiejscowienie fotoradaru, a na naszej stronie, na której można zgłosić zastrzeżenia co do lokalizacji fotoradarów w Polsce, można też złożyć wniosek o nowy fotoradar i internauci już korzystają z tej możliwości - w ciągu tylko dwóch dni mamy kilkadziesiąt próśb!!!
Życie jest bezcenne
Uruchomienie systemu fotoradarowego w Polsce to wynik projektu wynikającego z rekomendacji Unii Europejskiej. Unia nie dała Polsce środków na jego realizację po to, żebyśmy poprawili swoje wpływy do budżetu. Rekomendacja Unii jest jasna - mniej zabitych i rannych.
Wczoraj pokazaliśmy konkretnie: 315 fotoradarów Inspekcji Transportu Drogowego i ok. 240 fotoradarów straży gminnych. Nie jest ich więc tak dużo (Francja 3000, RFN 4000). Być może wrażenie dużej ilości fotoradarów, o którym Pan pisze, wynika z tego, że zalicza Pan do nich atrapy postawione wiele lat temu w liczbie 800 sztuk po całej Polsce. Cześć wymienionych 315 fotoradarów GITD jest montowana właśnie na tych masztach, część jest likwidowana.
Wdrożenie systemu w oczywisty sposób wiązało się z większą ilością nakładanych mandatów, a co za tym idzie, wzrostem środków do budżetu państwa. Szacunkowe 1,5 mld zł wpływów z mandatów, tak jak każda inna prognoza wpływów, musiało zostać wpisane do projektu budżetu. Ale to TYLKO prognoza wpływów. Chętnie włączymy się z ministrem Cichockim do akcji "Zero kasy z mandatów dla Rostowskiego". Będzie to bowiem oznaczało, że mniej osób ginie na drogach i że przestrzegamy przepisów ruchu drogowego. Rozmawiałem już z ministrem Rostowskim na ten temat. On także chętnie włączy się do tej akcji.
Last but not least - prawa trzeba przestrzegać
I ostatni argument, choć paradoksalnie obiektywnie najważniejszy. Dlaczego nie walczy Pan z systemem monitoringu w sklepach, który chroni właścicieli przed kradzieżami. Albo systemem monitoringu na stadionach, który wyłapuje agresywnych kiboli. Albo systemem monitoringu na ciemnych ulicach, który ma nam zapewnić poczucie bezpieczeństwa, czemu nie wnioskuje Pan o usunięcie spod swojego domu ograniczenia prędkości? Kto dał Panu prawo do nawoływania do jawnego łamania przepisów, tylko dlatego, że uważa je Pan za nieważne, a może uznał Pan, że to będzie zwyczajnie popularne? Rozumiem wzburzenie Polaków wynikające z systemu sankcji, ale pamiętajmy, że są to sankcje za łamanie przepisów. I to sankcje, przed którymi ostrzegamy znakiem - uwaga fotoradar. Czy czasem trochę nasz świat nie stanął na głowie? Chcielibyśmy mieć nowoczesne drogi, lepsze oznakowanie, lepsze szkolenie kierowców, byle bez żadnych ograniczeń? Jak to z nami jest, że wystarczy, że wyjedziemy za granicę i tam ograniczenia nam nie przeszkadzają i stosujemy się do nich? Ale u siebie - fantazja ułańska na drogach! Wara od mojej wolności! A że Pańska wolność z ciężką nogą na gazie zagraża wolności innego kierowcy, pieszego albo malucha, który idzie do szkoły? To bez znaczenia? Życie to nie gra komputerowa, gdzie można powtórzyć misję. W Polsce samobójstwo nie jest karane, tyle że w wypadku można zabić kogoś innego nie siebie! I trzeba potem z tym żyć!
Zrozumiałbym, gdyby taki tekst napisał wzburzony obywatel, który ma prawo wyrazić swoją złość. Wtedy to na mnie spoczywa obowiązek wytłumaczenia mu, dlaczego wprowadzamy ten system. Od liderów opinii, szefa poważnego tygodnika jednak oczekiwałem większego namysłu i głębszej refleksji. Mam nadzieję, że tym razem, zanim znów uruchomi Pan swój autorytet, zatrzyma się Pan choć na chwilę. Proponuję wykorzystać ją na lekturę raportu o doświadczeniach innych krajów (odsyłam choćby do "Cochrane Review" )
We środę z ministrem Jackiem Cichockim przedstawiliśmy projekt programu, nad którym można się pastwić, którego końcowa wersja będzie zawierała wnioski, tych którzy poświęcą odrobinę czasu na lekturę i przesłanie swoich refleksji. Drodzy kierowcy - internauci - facebookowcy - pokażcie swoją siłę, najlepiej na www.ocenprogrambrd.pl.