Ostatnio podczas live'a na Instagramie Nicole Sochacki-Wójcicka, znana w sieci jako Mama Ginekolog, wypaliła, że w ramach świadczeń NFZ przyjmuje w gabinecie znajomych i członków rodziny poza kolejką. W dodatku przekonywała, że "nie da się bezpośrednio do niej zapisać na wizytę ginekologiczną". Jednak Lil Masti, która jest ponoć jej kuzynką, kilka tygodni temu relacjonowała wizytę u lekarki. Teraz się tłumaczy i uderza w Maję Staśko.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Nicole Sochacki-Wójcicka to znana influencerka i bizneswoman. Prowadzi konto na Instagramie pod nazwą Mama Ginekolog
W sieci wybuchła burza po tym, jak kobieta przyznała, że przyjmuje znajomych i członków rodziny poza kolejką w ramach NFZ
Kilka tygodni temuAniela Bogusz, działająca w sieci jako Lil Masti ogłosiła, że jest w ciąży. Niedługo później zrelacjonowała wizytę u Mamy Ginekolog, która ma być jej kuzynką
Teraz Lil Masti odniosła się do sprawy. Zaczęła rozprawiać o podatkach
Nicole Sochacki-Wójcicka zorganizowała relację live na swoim instagramowym koncie. Wówczas bez zająknięcia pochwaliła się, że przyjmuje znajomych i rodzinę poza kolejką. Jak sama przyznała, z jej usług mogą oni korzystać na preferencyjnych warunkach w publicznym szpitalu.
Zdaniem Mamy Ginekolog ma to się przyczynić do "skracania kolejek" do specjalistów.– Każdy tak robi. Ja o tym rozmawiałam z zarządem, z profesorem. To jest normalne. To jest też sposób, żeby skrócić kolejki i dostęp po prostu do lekarza. (...) Ktoś pisze, że to nie jest normalne. Rozumiem, że możesz tak się czuć, bo nie masz w rodzinie lub znajomych lekarzy. Tak po prostu jest na całym świecie – przekonywała influencerka.
Te słowa rozgrzały cały internet do czerwoności. Zareagowali nawet przedstawiciele Narodowego Funduszu Zdrowia, którzy wydali oświadczenie, domagając się wyjaśnień ze strony Uniwersyteckiego Centrum Zdrowia Kobiety i Noworodka WUM, w którym pracuje kobieta.
Lil Masti była u Mamy Ginekolog. Teraz się tłumaczy
W ramach zasady "internet nie zapomina", internauci i znane aktywistki szybko wyciągnęli przykłady, kiedy Mama Ginekolog faktycznie relacjonowała w sieci wizyty swoich znajomych w gabinecie ginekologicznym.
Jedną z takich osób była między innymi Lil Masti. Aniela Bogusz w trakcie swojej kilkuletniej kariery pokazywała się w różnych odsłonach - miłośniczki fitnessu, aspirującej piosenkarki, zawodniczki Fame MMA oraz SeksMasterki.
Ostatnio ogłosiła radosne wieści, że zaszła w ciążę. Podzieliła się nawet nagraniem z gabinetu, w którym właśnie Nicole Sochacki-Wójcicka robiła jej USG.
Czujni fani jednak szybko przypomnieli sobie, że Lil Masti wspominała o pokrewieństwie z Mamą Ginekolog. W dodatku na niesławnym "lajwie" lekarka mówiła, że "nie da się zapisać do niej na wizytę ginekologiczną". Można do niej trafić na USG, ale to loteria i zawsze może być inna ginekolożka.
W dodatku Nicole podkreśliła, że nie pracuje w poradni ginekologicznej, a jedyna poradnia, którą się zajmuje, to poradnia ciąż mnogich - i tam można się zapisać. Z relacji ciężarnej celebrytki wiadomo jednak, że nie ma ona ciąży mnogiej, a i tak udało jej się zapisać do lekarki-influencerki.
Lil Masti w relacji na Instagramie zabrała głos w sprawie całego zamieszania. Wyjaśniła, jak umówiła się do sławnej ginekolog. - Skontaktowałam się z nią. Umówiłyśmy się na pierwszą wizytę, na wyznaczony termin - pamiętam, że wtedy chyba czekałam około tygodnia... Tak więc, to nie jest tak, że ja wchodzę sobie "ej, siema, jestem bez kolejki". Ja zawsze, jak spotykam się z Nikolą, mam wyznaczony termin, przyjeżdżam punktualnie na wyznaczoną datę, na wyznaczoną godzinę do szpitala - przekonywała celebrytka.
Aniela nawiązała też do słów aktywistki Mai Staśko, które oskarżyła lekarkę o nepotyzm.
- Maja Staśko, Ty masz chyba po prostu bardzo dużo wolnego czasu na to krzyczenie, na to dzielenie społeczeństwa, na to wzburzanie hejtu. Bo wiesz, ludzie, którzy ciężko pracują, nie mają czasu na takie rzeczy. Oni po prostu ciężko pracują. Zobaczcie na przykład mój Tomek: jest niedziela, a on siedzi obok w pokoju i pracuje. W piątek wieczorem, jak większość ludzi sobie idzie na imprezkę, to Tomek w piątek wieczorem siedział do 5:30 i pracował... bo jakoś ten nasz kraj musi funkcjonować, no. (...) Więc proszę - takim zachowaniem nie zachęcajcie ludzi, żeby wyjeżdżali z naszego kraju - mówiła.
- Kiedy podejmowałam decyzję, który szpital wybiorę właśnie do prowadzenia mojej ciąży, do porodu, no to wtedy też płaciliśmy podatek. Zapłaciliśmy wtedy ponad ćwierć miliona złotych, a dokładnie 268 tysięcy złotych podatku - dodała.
- W czym jest kilkadziesiąt tysięcy złotych składki zdrowotnej, czyli kilkadziesiąt tysięcy złotych na naszą służbę zdrowia. I jak czytam komentarze: "Ty Lil Masti, influencer, idź se do prywatnego szpitala, a nie się wpychasz do NFZ", no to zaraz... Ja się po pierwsze nie wpycham, tylko jak każdy inny człowiek zapisuję się na dany termin i po prostu, jeśli płacę kilkadziesiąt tysięcy złotych, to będę korzystać z naszej służby zdrowia. I Maja Staśko, jeśli Ty tak walczysz o równość w naszej służbie zdrowia, to może zawalcz o równe podatki - stwierdziła influencerka.
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.