W tej książce znajdziesz wszystko, co chciałbyś wiedzieć o intuicji, ale bałeś się zapytać [WYWIAD]
Michał Jośko
16 lutego 2023, 09:15·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 16 lutego 2023, 09:15
Z jednej strony kompozytorka oraz saksofonistka, działająca zarówno solo, jak i współtworząca zespoły sneaky jesus, Ślina oraz Wrocławska Orkiestra Improwizatorów. Z drugiej: absolwentka finansów i psychologii, która może pochwalić się tytułem doktora nauk społecznych oraz licznymi publikacjami fachowymi. Dziś Matylda Gerber opowie mi zarówno o karierze muzycznej, jak i naukowej, a wszystko to w kontekście swego debiutu książkowego. Na czym polega fenomen "Intuicji. Przewodnika dla lubiących rozkminiać bez bólu"? Sprawdźmy to.
Reklama.
Reklama.
Co przed tym wywiadem podpowiadała ci intuicja, przez niektórych nazywana szóstym zmysłem?
Otóż podpowiadała mi, żebym wcześniej nie myślała zbyt intensywnie o naszej rozmowie, nie przygotowywała się do niej zbytnio... Dzięki temu wszystko może odbyć się bardziej spontanicznie, czyli lepiej. Ot, czysty umysł i miła pogawędka z intuicją w tle (śmiech).
Przejdźmy więc do ustalenia, czym tak naprawdę jest intuicja. Choć wielu osobom kojarzy się z czymś wrodzonym, z tzw. szczęśliwym trafem, to przecież jednak...
... bazuje głównie na naszym doświadczeniu w danej dziedzinie. Choć z intuicji korzystamy nieświadomie, to jednak mówimy tutaj o złożonym mechanizmie, który "uczy się" całe nasze życie, a podpowiadając takie lub inne decyzje, korzysta z danych, które na przestrzeni lat zbierał – również w sposób nieświadomy – mózg. Tak więc szczęśliwy traf nie ma tutaj zbyt wiele do powiedzenia.
W tym miejscu warto podkreślić jeszcze jedną, bardzo istotną rzecz: to, że ktoś mówi "ja to mam świetną intuicję!", nie musi oznaczać z automatu wybitnie bogatego doświadczenia.
Może chodzić również o fakt, iż ta osoba potrafi naprawdę uważnie wsłuchiwać się w głos intuicji. Czyli: jest mocno wyczulona na subtelne bodźce, które większość ludzi albo ignoruje, albo myli je z innymi sygnałami wysyłanymi przez mózg.
Gdybym chciał ulepszyć swoją intuicję, jaki trening powinienem jej zafundować?
Tutaj musimy wrócić do kwestii doświadczenia w danej dziedzinie, zaznaczając, że intuicja nie jest wprost proporcjonalna do ilości książek na dany temat, które przeczytaliśmy.
Nie, ona zdecydowanie bardziej woli bazować na naszych przeżyciach – chodzi o to, że nasze doświadczenia łączą się bezpośrednio z emocjami.
Dlatego tak ważne jest uczenie się nie tylko poprzez nabywanie wspomnianej przed chwilą wiedzy książkowej, lecz również – to wręcz istotniejsze – kolekcjonowanie doświadczeń, np. podczas interakcji z innymi ludźmi, bo to jest prawdziwym budulcem intuicji.
Rzecz kolejna: intuicji powinniśmy dawać informacje zwrotne, dzięki którym poznaje rezultaty podejmowanych z jej udziałem decyzji. Dzięki temu z biegiem czasu staje się coraz lepiej "wytrenowana".
Dzięki twojej książce dowiedziałem się, że w pewnych sferach intuicja nie radzi sobie zbyt dobrze, natomiast w innych jest znacznie bardziej godna zaufania...
Rzeczywiście, są domeny, w których powinniśmy zachować szczególną ostrożność. Chodzi tu np. o rozwiązywanie trudnych zadań matematycznych, inwestycje finansowe lub... decyzje, kogo pozbawić życia (śmiech). Tutaj z założenia intuicja nie będzie narzędziem zbyt skutecznym.
Zupełnie inaczej jest, dajmy na to, w świecie sztuki, gdzie pokładanie wiary w intuicji bardzo często prowadzi do wspaniałych rzeczy. Jednak i tutaj nie ma pewników – wszystko zależy i od danej sytuacji, i naszego doświadczenia.
Użyję tutaj jako przykładu muzyki, czyli wielkiej pasji, która towarzyszy mi niemal "od zawsze", no albo mówiąc precyzyjniej: od piątego roku życia, bo wtedy zaczęłam tworzyć i po kilka godzin dziennie zbierać doświadczenia z tego zakresu.
Gdy trafiam na scenę, na której mam zagrać jakąś improwizację, wiem doskonale, że to idealny moment na wyłączenie myślenia. Słowem: zdaję się na intuicję, która ma wykreować coś, co będzie pasowało do danej sytuacji, do atmosfery, do tego, co grają inni muzycy.
Jednak wiem doskonale, że w taki sposób nie mogę działać zawsze. Widzisz, jakiś czas temu zaproszono mnie do zagrania z orkiestrą afrobeatową.
Nigdy wcześniej nie grałam takiej muzyki, a więc musiałam wziąć poprawkę na to, że jeżeli na owym "obcym terenie" zdam się na intuicję, występ będzie katastrofą; nie dopasuję się – czy to pod względem rytmicznym, czy też melodycznym – do orkiestry.
Nie mogłam "pójść na spontan", więc przed występem skupiłam się na bardzo intensywnym zdobywaniu nowych doświadczeń związanych z afrobeatem, a na scenę wyszłam dopiero wówczas, gdy intuicja powiedziała "Matylda, teraz dasz sobie radę, już możesz na mnie polegać".
Dlaczego nie zdałaś się na tzw. szczęście nowicjusza? Przecież w swoim przewodniku dla lubiących rozkminiać bez bólu piszesz, że czasami intuicja świeżaka to świetna sprawa.
Kluczowe jest tutaj owo "czasami", gdyż z intuicji świeżaka powinniśmy korzystać wyłącznie w ostateczności. Jeżeli znajdziesz się w sytuacji zupełnie nowej, czując, że przytłacza cię ogrom niezrozumiałych informacji, a do tego musisz działać pod presją czasu, to próby chłodnego, rzeczowego analizowania danych nie mają sensu.
W takim scenariuszu zdecydowanie lepiej zdać się na intuicję, która udzieli ci podpowiedzi, bazując na zasobie doświadczeń z innych, jak najbardziej zbliżonych sfer.
Podkreślmy: nie twierdzę, że w dziedzinie, na której się nie znasz, intuicja podsunie ci najlepsze z możliwych rozwiązań – chodzi raczej o wybór mniejszego zła, o minimalizowanie ewentualnych strat.
Przypomina to nieco stosowanie się do tzw. reguły rozpoznawalności. Użyjmy znów przykładu: gdy pojedziesz do Indii, nie znając zupełnie tamtejszych realiów, możesz pójść do restauracji McDonald's. Pewnie, nie poznasz w ten sposób najwspanialszych lokalnych specjałów, ale zminimalizujesz ryzyko zatrucia się w tym obcym miejscu.
Natomiast osoba, która ma spore doświadczenie – wiedząca, jakich lokali unikać, na co zwracać uwagę – może dokonywać zupełnie innych wyborów: zakosztuje najlepszych pozycji kuchni indyjskiej, nie zaliczając przy okazji problemów gastrycznych.
W książce poświęcasz sporo miejsca wyciszaniu umysłu i wprowadzaniu go w stan relaksu niczym podczas medytacji. Nie obawiasz się pisania podobnych rzeczy? Przecież wielu przedstawicielom świata nauki – czyli miejsca, w którym działasz tak intensywnie – słowo "medytacja" kojarzy się z gusłami tudzież innymi zabobonami...
Z jednej strony, masz rację: zasadniczo świat nauki podchodzi do takich tematów z dużym dystansem. Jednak z drugiej: pewne rzeczy powoli się zmieniają...
Jeżdżąc na konferencje naukowe, głównie do Stanów Zjednoczonych, zauważam zmianę podejścia np. do technik medytacyjnych lub pojęć takich jak np. mindfulness. Coraz większa rzesza naukowców nie podchodzi już do tych kwestii jak do wróżenia z fusów.
Na koniec wątek dotyczący następnego z kluczowych pojęć w książce "Intuicja. Przewodnik dla lubiących rozkminiać bez bólu", czyli orgazmu intelektualnego. Zdradzisz, proszę, czy częściej doświadczasz go w trakcie działalności muzycznej, czy może jednak naukowej?
Te orgazmy – rozumiane jako doznania, które pojawiają się w momencie, gdy rozwiążemy wyzwanie intelektualne; to, które wcześniej motywowało do działania, zarazem utrzymując w nas intensywne napięcie (najsłynniejszym z owych orgazmów było wykrzyknięcie "Eureka!" przez Archimedesa) – pojawiają się w obu powyższych sferach.
Gdzie częściej? Zdecydowanie w muzyce, choć mówimy tutaj o doznaniach znacznie mniej intensywnych, niż w świecie nauki. Te drugie są zupełnie innym typem rozkoszy dla mojego mózgu: to orgazmy może i rzadsze, lecz znacznie bardziej intensywne, wręcz spektakularne. Chodzi o to, że są efektem długich, trwających np. dwa lata, przedsięwzięć.
No a skoro mowa o rozkoszy, chciałabym poruszyć jeszcze jeden wątek. Chodzi o improwizację, czyli kreowanie czegoś na bieżąco. Takie tworzenie nowej wartości sprawia, że umysł znajduje się w permanentnym stanie "eureka". Dlaczego tak się dzieje? Jak rozłożyć ów proces na części pierwsze? Czym tak naprawdę jest improwizacja? To kwestie, których nie ogarnął jeszcze żaden naukowiec.
O, mam pomysł: zajmę się tym tematem, postaram się wgryźć w wątek improwizacji tak, jak wgryzłam się w intuicję! To chyba idealny finał naszej rozmowy, bo stan uniesienia zaliczam nie tylko w momencie, gdy znajduję rozwiązanie problemu, ale i wówczas, gdy wpadam na świetny pomysł (śmiech).
Materiał powstał we współpracy z wydawnictwem Zwierciadło