Tak jak wspomniałem, BMW X7 M60i xDrive miałem możliwość pojeździć już na jesieni 2022 roku po drogach wokół Palm Springs w USA. Tam też testowałem nowe BMW serii 7, o czym więcej przeczytacie w tekście poniżej.
Czytaj także:Ucieszyło mnie więc, kiedy na przełomie roku dostałem możliwość dłuższego zapoznania się z tym modelem w Polsce. Zrobiłem nim około 500 kilometrów po Mazowszu oraz samej Warszawie i powiem szczerze, że to auto mnie oczarowało, chociaż nie zabrakło w nim małych mankamentów, ale o tym potem.
BMW X7 cztery lata czekało na nowy lifting. I kiedy ten ujrzał światło dzienne w 2022 roku, od razu podbił serca wielu fanów motoryzacji. Co się zmieniło? Zacznijmy od nadwozia.
Najwięcej zadziało się z przodu auta. Mamy tu więc wydłużoną linię górnych świateł z kierunkowskazami, głębiej osadzone reflektory główne, gigantyczny grill, a po bokach dwa wloty powietrza oraz dwa deflektory. Samochód zyskał przez to jeszcze bardziej drapieżny charakter i jest spójny wizualnie z nową serią 7, czym chwali się BMW.
Boczna linia nadwozia przeszła najmniejszą metamorfozę i najbardziej przypomina wersję sprzed czterech lat. Podobnie jest też z tyłu. Lifting objął głównie lampy, które dostały wzór 3D, przez co auto wygląda jeszcze bardziej luksusowo.
Trzeba też wspomnieć o silniku. Co prawda to ta sama jednostka co w BMW X7 M50, czyli 4,4-litrowa, podwójnie doładowana, 530-konna V8-ka o momencie obrotowym na poziomie 750 Nm, ale i ona przeszła pewne modyfikacje, głównie przy turbosprężarce, wale korbowym plus zamontowano w niej nowy rodzaj pompy oleju.
Do tego do układu dodano napęd MHEV, czyli miękką hybrydę – 12-konny silnik elektryczny, którego moc nie zalicza się do ogólnych osiągów auta, ponieważ zakres pracy napędu elektrycznego jest inny. Co to znaczy?
Pracuje on wtedy, gdy jednostka spalinowa nie ma swojego szczytowego momentu, np. przy ruszaniu. Ma to sprawić, że samochód będzie zwinniejszy. W praktyce ma to mały wpływ na osiągi, bo przypominam, że auto to waży prawie 2,7 tony.
Co ciekawe mimo swojej wagi oraz rozmiarów (5181 mm / 2000 mm / 1835 mm) auto to prowadzi się tak, jakby jechało się pojazdem o klasę niższym i bardziej kompaktowym. Przestrzeń w środku jest ogromna, ale nie przytłacza kierowcy. Podobnie łatwo jest z manewrowaniem w mieście.
Owszem, to naprawdę gigantyczne auto, ale jest tak naszpikowane elektroniką, w tym czujnikami i asystentem parkowania, asystentem cofania (tak, pojazd wróci po swoich śladach na miejsce, gdzie stał) oraz kamerą 360, że żadne trudno dostępne miejsce parkingowe mu niestraszne.
Poza tym z wersją M tego modelu dostaje się skrętną tylną oś, która znacznie zmniejsza średnicę zawracania do 13 metrów – to całkiem dobry wynik jak na auto tych rozmiarów.
Wspomniałem już o tym, że w środku nowego BMW X7 jest naprawdę sporo miejsca. To bardzo luksusowy i rodzinny SUV, który pomieści w środku aż 7 osób. I nie będą one siedziały, szczególnie te dwie w trzecim rzędzie, ściśnięte jak sardynki. O nie!
Nie dość, że usiądą na podgrzewanych i stylowo obszytych fotelach, to jeszcze do dyspozycji będą miały swoją strefę klimatyzacji (do dokupienia w opcji), głośniki, gniazda USB, ISOFIX, a nawet swoją sekcję przeszklonego dachu, który ciągnie się przez cały pojazd.
Ale trzeci rząd siedzeń można błyskawicznie złożyć i automatycznie schować pod podłogę za pomocą przycisku umieszczonego w przestrzeni bagażnika. W ten sposób zyskuje się ogromną przestrzeń (750 litrów) na walizki czy inne pakunki (755 kg ładowności).
Do samochodu włożymy je przez dwudzielną klapę bagażnika, która w dolnej części ma przycisk odpowiadający za pneumatyczne zawieszenie. Dzięki niemu możemy sobie trochę obniżyć tył auta, przez co łatwiej będzie nam załadować cięższe rzeczy do bagażnika.
Jazda w drugim rzędzie siedzeń to już iście królewskie przeżycie, bo miejsca na nogi oraz głowę jest jeszcze więcej. Tutaj ponadto dostajemy bardzo miękki zagłówek, regulowane elektrycznie i niezwykle wygodne, podgrzewane fotele, gniazda USB-C, swoją strefę klimatyzacji (w podstawie), głośniki, podłokietnik ze schowkiem oraz uchwytami na napoje i mnóstwo przestrzeni w kieszeniach w drzwiach.
Na uwagę zasługuje nisko wyprofilowany środkowy tunel, który sprawia, że osoba siedząca na środku ma więcej miejsca na nogi. Jeśli jednak nie chcemy trzech miejsc na tylnej kanapie możemy za dopłatą około 15 tysięcy złotych zmienić ją na dwuosobową wersję.
Z przodu także nie można narzekać na brak miejsca, bo jest go pod korek, a nawet więcej. Tutaj również mamy podgrzewane, a dodatkowo wentylowane fotele z funkcją masażu, który uruchamiamy guzikiem z lewej strony deski rozdzielczej lub w menu samochodu.
Jedyne co mi przeszkadzało, to mało wygodne zagłówki, zwłaszcza jeśli ktoś przesiada się z drugiego rzędu za kółko. Rozumiem jednak, że to bardziej kwestia bezpieczeństwa, żeby kierowcy nie było zbyt wygodnie i nie zasnął za kierownicą – uwierzcie mi, ten samochód jest tak komfortowy, że przycięcie komara w nim byłoby ogromną przyjemnością – oczywiście na postoju!
W tym przypadku również inżynierowie BMW stanęli na wysokości zadania, bo auto jest przepiękne. Otwierając drzwi już na nich widać przepych – włókno węglowe na wewnętrznej stronie. Dalej wzrok wędruje na deskę rozdzielczą z gigantycznymi, zakrzywionymi i wysokiej jakości ekranami o rozdzielczości 12,9 oraz 14,9 cala.
Dalej mamy niezwykle designerską, podświetlaną deskę rozdzielczą, której kolory możemy samodzielnie dostosować lub same zmienią się przy wyborze trybu jazdy. Do tego kryształowe wykończenia przekładni zmiany biegów, przycisku startu oraz pokrętła nawigacyjnego i podświetlane głośniki Bowers & Wilkins (za 23 tys. zł w pakiecie dodatkowym).
Jedynym mankamentem, który naprawdę mnie zmierził, to rezygnacja z minimalnej ilości tradycyjnych przycisków. Owszem zostało pokrętło głośności multimediów oraz przyciski do odszraniania szyb. Ale dlaczego resztę przeniesiono do menu samochodu? Tego nie rozumiem.
Zwłaszcza ubolewam nad przyciskami regulującymi temperaturę. Wiem, że można wydać po prostu komendę głosową (te po polsku jeszcze nie były dostępne w testowanym przeze mnie modelu), ale chyba jestem w tym przypadku tradycjonalistą i wolę przyciski.
Multimedia w BMW X7 M60i obsługuje OS8, który jest intuicyjny i łatwy do opanowania – wystarczy się trochę przeklikać przez różne funkcje i ustawienia, żeby je ogarnąć.
Wszelkie ustawienia możemy zapisać w pamięci auta, ale także w aplikacji Moje BMW na telefonie. W ten sposób, jeśli chcemy zamienić np. nasze X7 na serię 7, to system po połączeniu z aplikacją przeniesie i zapisze ustawienia (a na pewno ich większość) do nowego auta.
Bezbłędnie. Dużą robotę robi tutaj pneumatyczne zawieszenie, które w pakiecie M jest lekko sztywniejsze, dobrze tłumi nierówności i dostosowuje się w zależności od trybu jazdy. Auto nie kołysze się na boki na zakrętach dzięki aktywnej regulacji przechyłów, a dzięki sportowemu mechanizmowi różnicowemu na tylnej osi zyskuje lepszą przyczepność.
Wygodę podczas dłuższych tras poprawi zaawansowany asystent autostradowy, który w opcji jest do kupienia za około 8 tysięcy złotych.
Jak już wspomniałem, gabaryty tego auta nie są żadną przeszkodą. Zaskakuje bardzo duża widoczność zarówno przez przednią szybę, jak i we wstecznym lusterku, oraz niezwykłe wyciszenie pojazdu. Oczywiście słychać przyjemne pomruki V8, ale do środka nie dociera reszta hałasów otoczenia, co docenimy zwłaszcza jadąc autostradą czy drogą szybkiego ruchu.
BMW X7 jak na auto, które posiada pod maską 530-konnego potwora, nie jest aż tak paliwożerne. Owszem, pali około 11-13 litrów na 100 km w trasie, ale jeśli się postaramy, to możemy zejść nawet do lekko ponad 10 litrów. Mając w baku do dyspozycji 83 litry paliwa przejedziemy na tym około 700 km, co jest niezłym wynikiem.
W podstawie około 640 tysięcy złotych. To sporo, ale za tę kwotę dostajemy naprawdę doposażone auto na 21-calowych felgach, z 7 miejscami, systemami bezpieczeństwa i naprawdę w pełnym luksusie. Jeśli jednak chcemy więcej, to za dodatkowe +/- 200 tysięcy złotych dostaniemy full pakiet.