
Można się do tego rajdu przygotowywać przez rok i zaprzepaścić wszystko przez jedną decyzję, którą podejmuje się w ułamek sekundy. Można odpaść z rywalizacji już na pierwszym kilometrze albo tuż przed metą. – To jest piękna i przerażająca jednocześnie rzeczywistość tego rajdu - mówi w rozmowie z naTemat Rafał Rezler z Magazynu Rajdowego WRC. – Ktoś kiedyś powiedział, że w Dakarze można się spodziewać, że będzie tylko gorzej - kontynuuje Rezler – W Dakarze nie można powiedzieć, że coś będzie na pewno – dodaje.
Polacy cierpią, ale trwają
Ci, którzy przeceniają swoje możliwości i jadą zbyt agresywnie, właśnie zbierają się do domu. Adam Małysz przy wyprzedzaniu niemal urwał koło - miał wiele szczęścia, że rajd jeszcze się dla niego nie skończył. Były skoczek narciarski po wycofaniu się Hołowczyca jest najwyżej klasyfikowanym polskim kierowcą samochodu, zajmuje 14. miejsce. – Małysz? Rewelacja! – mówi Wnuk. – To prawie debiutant, a wciąż trwa, nie szarżuje. Jego pilot Rafał Marton na pewno mocno go trzyma – dodaje Wnuk. Rafał Rezler podkreśla, że wysokie miejsce Małysz zawdzięcza przede wszystkim swojej pracowitości i spokojnej, równej jeździe. – Jak na kogoś z małym doświadczeniem osiąga fantastyczne
Wysokie miejsce Małysz zawdzięcza przede wszystkim swojej pracowitości i spokojnej, równej jeździe. Jak na kogoś z małym doświadczeniem osiąga fantastyczne czasy. Trzeba pamiętać, że jedzie z pilotem, który na Dakarze zjadł zęby.
Największą nadzieję na sukces polscy kibice mogli wiązać z Krzysztofem Hołowczycem. – Hołek przeżywa paradoks, bo w Dakarze osiąga wyniki poniżej swoich możliwości i oczekiwań – ocenia Rezler. Dodaje, że tylko zbieg okoliczności decyduje o braku Hołowczyca na najwyższych lokatach. – On jest zarażony imponującą ambicją do wygrania tego rajdu – zauważa nasz rozmówca. Po wypadku samochód Hołowczyca był
Hołek przeżywa paradoks, bo w Dakarze osiąga wyniki poniżej swoich możliwości i oczekiwań. Tylko zbieg okoliczności decyduje o braku Hołowczyca na najwyższych lokatach. On jest zarażony imponującą ambicją do wygrania tego rajdu.
Na 11. i 12. etapie Dakar pokazał swoją prawdziwą twarz. Oba etapy były przerywane ze względu na ulewy i rwące potoki w korytach, które miały być puste. – Nagle zaczęła drżeć ziemia i w ciągu kilkunastu sekund pojawiła się woda o wysokości 1,5 metra – opowiada Wnuk. – Woda płynie bardzo szybko, powoli wsiąka, a jej siła jest tak potężna, że porywa kamienie i drzewa. Stąd te drżenia – tłumaczy. W takich przypadkach ryzyko
Nagle zaczęła drżeć ziemia i w ciągu kilkunastu sekund pojawiła się woda o wysokości 1,5 metra. Woda płynie bardzo szybko, powoli wsiąka, a jej siła jest tak potężna, że porywa kamienie i drzewa. Stąd te drżenia.
Podczas rajdu zdarzało się, że kierowcy wypadali z wąskich półek skalnych, ale wychodzili z tego cało. Jakub Przygoński miał dużo szczęścia, że nic mu się nie stało po zderzeniu z drutem kolczastym. – Dakar to męczarnia, ale nikt nie myśli o komforcie – mówi Wnuk. – Na hotel, basen i jacuzzi przyjdzie czas po dotarciu do mety. Kierowcy jadą po to, by walczyć z samym sobą i z pustynią – podsumowuje Wnuk. Rafał Rezler zaś dodaje: – To jest nadludzki wysiłek, który uzależnia. Zaraz po tym, jak zawodnik otrzepie się z kurzu, myśli o kolejnym starcie. Rajd Dakar to fenomen, który trudno wytłumaczyć racjonalnie – kończy.