
Polska wódka tylko z Polski
W celu ochrony marki i zagwarantowania jakości tradycyjnego produktu jakim jest polska wódka, została stworzona jej nowa definicja. Zgodnie z nowelizacją ustawy o wyrobie napojów spirytusowych, która weszła w życie 13 stycznia 2013 r. „Polska Wódka/Polish Vodka” to produkt wytwarzany na terenie Polski, powstający wyłącznie z tradycyjnych zbóż uprawianych na terenie kraju – żyta, pszenicy, pszenżyta, owsa, jęczmienia albo ziemniaków. W świetle powyższego opisu od teraz „polska wódka”, podobnie jak szkocka whisky czy francuski szampan, może być produkowana jedynie ze ściśle określonych, tradycyjnych i wyłącznie polskich składników, a cały proces produkcji musi zostać przeprowadzony wyłącznie na terenie naszego kraju. Jak rozpoznać oryginalną polską wódkę? Za sprawą znaku gwarancyjnego „Polska Wódka/Polish Vodka”, który od tego roku można znaleźć wyłącznie na wódkach produkowanych zgodnie z definicją polskiej wódki. Jako pierwsze znakiem tym mogą szczycić się wódka Wyborowa, Luksusowa i Pan Tadeusz.
Wódka przy skamandryckim stoliku
Najsłynniejszy poeta tamtych czasów Julian Tuwim zachęcał: „Czas życia krótki, kropnijmy wódki”. Zresztą odwołań do spotkań przy wódeczce w poezji tego czasu nie brakuje. „Brać artystyczna pijała zawsze, ale za Przybyszewskiego picie wzniosło się do wyżyn obrządku, mysterium, zasady: „Piję, piję, bo pić muszę”…- wspominał w „Plotce o „Weselu” Wyspiańskiego” Boy Żeleński, który podobnie jak większość artystów tego czasu uważał alkohol za odwiecznego „sprzymierzeńca poezji”.
Flirt przy kieliszku
W latach peerelu picie wódki ułatwiało życie w ciężkich czasach. W kolejce do monopolowego spotykał się literat i hydraulik, profesor i budowlaniec. W latach 50. i 60. polska wódka była nieodłącznym elementem polskiej rzeczywistości – lała się strumieniami podczas dancingów w Kameralnej, którą unieśmiertelnił na kartach swojej powieści Leopold Tyrmand, przy wódce flirtowali poznając się bohaterowie „Niewinnych czarodziejów”, to kieliszki z wódką podpala Zbyszek Cybulski w pamiętnej scenie z filmu „Popiół i diament” - by wymienić najbardziej chyba znane obrazy tamtych czasów zapisane na celuloidzie.
Picie wódki urosło wówczas do symbolicznego gestu. Wódkę piło się tylko z przyjaciółmi. Tyrmand tak opisywał pierwsze wspólne doświadczenia przy kieliszku czystej: „Wypili trzy ćwiartki wódki, po czym długo siedzieli milcząc, zaś w milczeniu tym było mnóstwo wzajemnych uczuć i kupa zadowolenia. Pierwszy raz pili razem alkohol. Ta chwila wymagała bowiem wielkiej dojrzałości i głębokiego, obopólnego zrozumienia”.
Lorneta z meduzą w wersji 2.0
Na fali peerelowskich sentymentów, których oddziaływanie coraz wyraźniej widać w miejskiej kulturze, młode pokolenie chętnie odkrywa tradycję wódczanych barów. Stylizowane na lokalne z lat 50. i 60. działające od kilku lat legendarne już Przekąski Zakąski w warszawskim hotelu Europejskim czy ich klony wyrastające jak grzyby po deszczu pokazują, że schemat „seta i galareta” sprawdza się znakomicie również w XXI wieku.
Czysta wódka plus tradycyjne zakąski takie jak śledzik, nóżki w galarecie czy tatar podbiły serca miejskich bywalców stając się niekwestionowanym hitem ostatnich lat. Zakąskowe bary spod znaku „lorneta z meduzą” podbiły najpierw Warszawę, potem Kraków i Wrocław detronizując puby z piwem na pozycji ulubionego miejsca spotkań. Dzisiaj w niemal każdym większym mieście znaleźć można wzorowane na peerelowskich bistro z wódką i zakąską.