Zachowanie Emmanuela Macrona w wywiadzie dla francuskiej telewizji wywołało szereg spekulacji wśród odbiorców. Prezydent miał gustowny zegarek podczas spotkania, gdy nagle skierował ręce pod stół... po czym pojawił się bez niego. Niektórzy twierdzili, że chciał ukryć fakt posiadania drogiego elementu garderoby.
Reklama.
Reklama.
Co zrobił Emmanuel Macron w czasie wywiadu? Przeciwnicy francuskiego prezydenta doszukują się w zdjęciu zegarka ukrytego znaczenia.
Pałac Elizejski wystosował odpowiedź w tej sprawie
Emmanuel Macron udzielił w środę wywiadu dla telewizji TF1 i France 2. Opowiadał o reformie emerytalnej, którą wprowadził jego rząd mimo masowych protestów w całym kraju. Zmiana zakłada podniesienie wieku emerytalnego z 62 lat do 64 lat do 2030 roku.
– Ta reforma nie jest luksusem, nie jest przyjemnością, jest koniecznością – powiedział, potępiając również zamieszki na ulicach francuskich miast. – Szanujemy, słuchamy, ale nie możemy akceptować rebeliantów i rebelii – stwierdził.
Macron zdjął zegarek podczas wywiadu. Pałac Elizejski odpowiada
Uwagę podczas wywiadu przykuły nie słowa, a gesty prezydenta. W pewnym momencie Macron skierował dłonie pod stół i po chwili nie miał zegarka na ręku.
Przeciwnicy francuskiego prezydenta twierdzili, że "prezydent bogatych" próbował w taki sposób ukryć swój zamożny status. Niektórzy nawet mówili, że zegarek jest wart 80 tysięcy euro. Z kolei według francuskich mediów – około 2,4 tysiąca euro.
Pałac Elizejski postanowił rozwiać wszelkie wątpliwości i poinformował w oświadczeniu, że "prezydent nie zdjął zegarka, aby go ukryć, ale dlatego, że mocno uderzał o stół". Na nagraniu można nawet usłyszeć, że przed jego zdjęciem, faktycznie uderzał o stół.
Zamieszki w Paryżu. Ponad milion Francuzów protestowało przeciwko reformie emerytalnej
Jak niedawno informowaliśmy, Francuzi wyszli na ulice, by protestować w sprawie reformy emerytalnej. Rząd przekazał, że reforma jest konieczna, by poradzić sobie z deficytem funduszy emerytalnych. Projekt spotkał się z dezaprobatą społeczeństwa, zwłaszcza w czasie, gdy inflacja odczuwalna jest również we Francji.
Jak oszacował francuski związek zawodowy CGT, nawet dwa miliony ludzi manifestowało w ponad 200 protestach w całym kraju. W samym Paryżuna ulice miało wyjść około 400 tysięcy strajkujących.
Z kolei francuskie ministerstwo przekazało, że na paryskie ulice wyszło 80 tysięcy protestujących. Do protestów w samym Paryżu zaangażowano 3,5 tysiąca funkcjonariuszy. Tam także miała miejsce największa demonstracja, która rozpoczęła się pod Pałacem Republiki. Podczas demonstracji nie obyło się bez zamieszek. Francuskie służby w odpowiedzi na ich działania były zmuszone do użycia gazu łzawiącego.
Z powodu protestów do pracy nie przyszli między innymi nauczyciele i pracownicy transportu publicznego. Linie kolejowe odnotowały poważne zakłócenia, a paryskie metro całkowicie lub częściowo nie kursowało. Lotnisko Charlesa de Gaulle'a zgłosiło kilka opóźnień z powodu strajku kontrolerów ruchu lotniczego.
Tylko 31 stycznia w ponad 250 miastach Francjiodbyły się protesty, w których wzięły udział niemal trzy miliony osób, tak wynikało z szacunków Powszechnej Konfederacji Pracy, czyli francuskiej centrali związkowej. Największa demonstracja odbyła się w Paryżu, gdzie protestowało ponad pół miliona osób.