W miniony piątek (24 marca) Gwyneth Paltrow została przesłuchana przed sądem w sprawie kolizji na stoku narciarskim. Doszło do niej siedem lat temu. Do sieci trafiły fragmenty zeznań aktorki, która wyglądała na ewidentnie zdziwioną pytaniami, które dostawała od prawniczki, reprezentującej mężczyznę, który ją pozwał.
Reklama.
Reklama.
W 2016 roku Gwyneth Paltrow zderzyła się podczas jazdy na nartach z mężczyzną
Emerytowany optometrysta Terry Sanderson, który pozwał gwiazdę, jest zdania, że to ona jest winna spowodowania kolizji. Ona podtrzymuje, że było na odwrót
24 marca aktorka złożyła w tej sprawie przed sądem swoje zeznania
Uwagę internautów przykuły pytania adwokatki Sandersona. Fragment przesłuchania jest szeroko komentowany w sieci
Nagranie z przesłuchania Gwyneth Paltrow. Zabawne pytania prawniczki
Zakończył się pierwszy tydzień procesu z udziałem Gwyneth Paltrow w sprawie wypadku narciarskiego z 2016 roku w Utah. Mężczyzna domaga się 300 tys. dolarów odszkodowania od gwiazdy po kolizji w ośrodku narciarskim Deer Valley. Pierwotnie domagał się zadośćuczynienia w postaci 3,1 miliona dolarów, ale finalnie zmniejszył swoje roszczenia.
Według pozwu Terry'ego Sandersona, Paltrow zderzyła się z nim i zjechała na nartach, pozostawiając go z "trwałym urazem mózgu, czterema złamanymi żebrami, bólem, cierpieniem, utratą radości życia" oraz emocjonalnym niepokojem i oszpeceniem.
Aktorka nie zgadza się z tą wersją. Paltrow utrzymuje, że to Sanderson wjechał w nią na nartach i zapewnia, że nie uciekła z miejsca zdarzenia. Oznajmiła, że stała w pobliżu, dopóki instruktor nie dał jej pozwolenia na opuszczenie ośrodka Deer Valley Resort.
50-letnia aktorka powiedziała również, że Sanderson wcześniej przyznał, że nie pamięta dokładnie wypadku. Gwiazda "Zakochanego Szekspira" w swoim pozwie przeciwko mężczyźnie domaga się zaś symbolicznego dolara zadośćuczynienia oraz zwrotu poniesionych kosztów procesowych.
Ze względu na sławę Paltrow, kamery były obecne w budynku sądu w Park City, Utah, zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz, do tego stopnia, że jej adwokat poprosił o trochę spokoju.
W sobotę "Washington Post" udostępnił na Twitterze wideo z sali sądowej, na którym słychać kawałek przesłuchania. Według internautów całe show skradła prawniczka mężczyzny, Kristin VanOrman i jej zabawne pytania. Niektórzy ocenili, że wyglądało to, jakby chciała się "podlizać" aktorce.
Zapytała Paltrow m.in. o to, czy podczas kolizji miała na sobie gogle i kask. – Wyglądałaś jak wszyscy inni na stoku? – drążyła kobieta, mimomimo że wcześniej aktorka odpowiedziała twierdząco.
Gwiazda dodała, że to "zawsze jest jej intencją", na co adwokat strony pozywającej odparła, że jej zdaniem zapewne aktorka "i tak miała lepszy strój od innych". Rozbawiona Paltrow lekko się uśmiechnęła, mówiąc: "dalej mam ten sam strój".
W dalszym fragmencie przesłuchania VanOrman postanowiła dopytać wprost Paltrow o jej wzrost. Aktorka oznajmiła, że mierzy około 177 cm, a wtedy kobieta odpowiedziała jej, że "strasznie jej zazdrości", bo sama "musi nosić dziesięciocentymetrowe obcasy, by mieć 165 cm". Paltrow znów się uśmiechnęła i nawet skomplementowała obuwie prawniczki.
– Krzyczałam na niego (red. Sandersa). Byłam dość zdenerwowana – oznajmiła aktorka w następnej części wideo. Opisała też co według niej, wydarzyło się po kolizji.
– Jesteś mała, ale potężna, prawda? – rzuciła VanOrman. – Choć właściwie nie jesteś taka mała – dodała szybko. To nie był koniec "dziwacznych pytań" prawniczki. Kobieta zapytała oskarżoną o wysokość zostawianych przez nią napiwków. – Zakładam … pamiętaj, że jesteś teraz pod przysięgą … że dajesz duże napiwki – powiedziała. Paltrow przytaknęła, a ona stwierdziła: "fantastycznie, nie spodziewałabym się niczego innego".
Co więcej, prawniczka podczas przesłuchana dopytała gwiazdę, czy ta przyjaźni się z Taylor Swift ze względu na to, że jej kontrpozew wynosi 1 dolar, czyli tyle samo, ile pozew znanej piosenkarki w 2017 roku.
Potem dopytała, czy Paltrow dawała Swift osobiste prezenty na święta Bożego Narodzenia. Wówczas nawet sędzia zareagował, prosząc VanOrman, aby nie odbiegała od trzonu sprawy.
Internauci nie kryją rozbawienia po obejrzeniu fragmentów z przesłuchania. "O boże, serio? Ale dziwne"; "Czy to nie wczesny Prima Aprilis?", "Dziwaczne pytania", "Szczerze, niech ten proces nigdy się nie kończy" – reagowali w komentarzach.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.