Nie milkną echa kontrowersyjnego przedstawienia rekolekcyjnego, któremu w poniedziałek przyglądali się uczniowie w parafii św. Maksymiliana Kolbego. Rekolekcje prowadziła tam grupa ELO, czyli Ewangelizacyjnego Licheńskiego Ośrodka "Kecharitomene".
To właśnie jej przedstawiciele, działający przy sanktuarium w Licheniu, odegrali przed ołtarzem brutalną scenę: mężczyzna poniżał pod ołtarzem półnagą kobietę, kopiąc ją i krzycząc m.in.: "Ty nie jesteś człowiekiem, rozumiesz?", "Zamknij ryj, szmato! Jesteś moim kundlem!". Sprawa wyszła na jaw po tym, jak uczniowie nagrali scenę telefonami, a posłanka Nowej Lewicy Joanna Scheuring-Wielgus zawiadomiła o wszystkim prokuraturę.
Czytaj też: Jest wniosek do prokuratury ws. rekolekcji w Toruniu. "Wydarzyły się rzeczy straszne"
Już wcześniej było wiadomo, że do prowadzenia spotkania, które przerodziło się w brutalny spektakl i zszokowało uczniów, członków ELO zaprosił ksiądz Mariusz Wojnowski z Wydziału Katechetycznego. Profil ELO na Facebooku jest niedostępny, a telefon wyłączony.
Jak informowaliśmy, opiekunem grupy ELO jest proboszcz parafii św. Doroty z Torunia Rafał Krauze. W jego imieniu głos zabrał w rozmowie z TVN24 ks. Piotr Kieniewicz, rzecznik Zgromadzenia Księży Marianów w Licheniu.
Jak podkreślił, ani on, ani ks. Krauze nie byli obecni podczas kontrowersyjnych rekolekcji. Jednocześnie dodał, że księża nie wyrażają zgody, by członkowie ELO sami rozmawiali z mediami. – Absolutnie nie zgodzimy się na kontakt z członkami grupy, bo to młodzi ludzie, niedoświadczeni w kontaktach z mediami – powiedział.
Jak dodał, ta grupa (która wciąż na swojej stronie internetowej oferuje m.in. weekendowe kursy i inne zajęcia dla młodzieży) "praktycznie przestała istnieć". – Nie na skutek tych rekolekcji w Toruniu, tylko upływu czasu. To wolontariusze. Kiedyś działali razem. Potem rozjechali się na studia po całej Polsce i teraz zostali poproszeni o przedstawienie programu ewangelizującego – uzasadnił duchowny w rozmowie z TVN 24.
Ks. Piotr Kieniewicz zaznacza też, że obciążanie osób odgrywających scenkę nie jest w porządku, bo "organizator znał scenariusz i był uczestnikiem próby generalnej. Także organizator zdecydował – wbrew grupie ELO – by rekolekcje zrealizować w kościele, a nie w sali sportowej, jak było wcześniej planowane".
– Twierdzenie, że organizator nie wiedział o niczym – jak to zostało podane w oświadczeniu kurii - jest po prostu nieprawdziwe – podkreślił.
Rzecznik kurii toruńskiej, ksiądz Paweł Borowski, przekazał, że organizatorzy – księża i siostry zakonne – widzieli próbę generalną wystąpienia. – Powiedzieli, że podczas próby ta scena nie miała takiej formy, była odegrana łagodniej, nie było takich elementów. Tak jak powiedział ksiądz Mariusz (Wojnowski- red.), prawdopodobnie uczestników przedstawienia poniosły emocje. Nagle tylu ludzi ich oglądało – skwitował Borowski.
Na razie nie wiadomo, kto i czy w ogóle poniesie odpowiedzialność za kontrowersyjną scenę odegraną na rekolekcjach. Co więcej, jak informowaliśmy w naTemat.pl, z relacji uczniów szkół wynika, że grupa ELO podobne, brutalne scenki pokazywała na przedstawieniach już od lat.
Jej przedstawiciele sami o sobie piszą: "Grupa młodych, szalonych, kreatywnych ludzi, pragnących dzielić się ze światem radością, jaką daje Jezus, trzymając się Maryi i żyjąc we wspólnocie. Pochodzimy z różnych stron Polski i jesteśmy bardzo różnorodni, lecz łączy nas jedno – chęć głoszenia Dobrej Nowiny o Zbawieniu wszystkim młodym ludziom, którzy staną na naszej drodze!".
Dodają też, że zajmują się "szeroko pojętą ewangelizacją" i "opierają się na narzędziach proponowanych przez Nową Ewangelizację". "Chcemy docierać do tych, którzy zagubili poczucie swojego miejsca w Kościele, do tych, dla których wiara przestała być PRZYGODĄ, a stała się zaledwie przyzwyczajeniem" – wskazują.
Czytaj też: Kim jest grupa ELO, która prowadziła szokujące rekolekcje? Teraz milczą, działali od dawna