Dziwne, że temat podsłuchiwania polityków i osób publicznych krytykujących rząd jest w Polsce tak mało nagłaśniany, bo inwigilacja systemem Pegasus może bezpośrednio i znacząco zakłócić przebieg demokratycznych wyborów, a nawet zmienić ich wynik.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Swego czasu przez chwilę wydawało się, że sprawa nielegalnego zakupu przez polski rząd oprogramowania Pegasus, i używania go do nielegalnego podsłuchiwania demokratycznej opozycji, dziennikarzy i urzędników sprzeciwiających się bezprawnym poczynaniom władzy, zmiecie PiS.
Tak powinno było się stać, bo nielegalna inwigilacja osób publicznych to nie jest "tylko" kwestia naruszenia ich prywatności. To przede wszystkim realne i bezpośrednie zagrożenie dla wolnych i niezależnych wyborów, które może wpłynąć na ich przebieg i rezultat.
Szkoda, że żeby to stwierdzić, trzeba było aż specjalnego raportu komisji PEGA działającej w Parlamencie Europejskim.
Nie zrobiła tego żadna z polskich służb - i w sumie nic dziwnego, skoro to one używały Pegasusa i/lub najprawdopodobniej mogły posługiwać się "hakami" uzyskanymi w wyniku inwigilacji tym programem.
Inwigilacja pomoże zmienić wynik wyborów?
Fundacja Panoptykon od lat ostrzegała, że PiS rozszerzył zakres inwigilacji w Polsce do niemal nieograniczonego, co w praktyce oznacza możliwość nielegalnego uzyskiwania informacji, w tym informacji wrażliwych o stanie zdrowia, finansów, kłopotach prawnych, rodzinnych, słabościach, romansach pozamałżeńskich, tajemnicach i lękach ważnych osób publicznych, przeciwników tej partii, których głos ma olbrzymie społeczne znaczenie i zasięgi.
Za pomocą uzyskanych dzięki Pegasusowi "kompromatów" i haków można naciskać na niewygodnych dla władzy ludzi, szantażować ich, zmusić do milczenia lub do wypowiedzi, niezgodnych z tym, co faktycznie myślą. Można im grozić, obniżyć ich rangę, ośmieszyć, upodlić w oczach opinii publicznej, upokorzyć, można zamienić w piekło życie ich i ich rodzin i przyjaciół.
Można realnie wpłynąć na przebieg debaty publicznej, na to, jakie tematy trafiają na czołówki mediów, jakie i w jaki sposób są dyskutowane, czyje nazwiska i w jakim kontekście wypływają, można w mgnieniu oka zniszczyć życie i karierę osobie, która jest niewygodna dla PiS. I w końcu, co logiczne, można wpłynąć w ten sposób na wynik wyborów. I są, jak sądzę, silne poszlaki, że wiele z tych rzeczy już zrobiono.
Afera Pegasusa to nie jest historia o naruszaniu cudzej prywatności, tylko o już niemal domkniętej zmianie ustroju Polski z demokracji w dyktaturę. O tym, że ta władza jest pozbawiona wszelkich hamulców, postępuje w nielegalny i nieuczciwy sposób, byle tylko zniszczyć wszystkich swoich krytyków, uciszyć każdego, kto może ujawnić Polakom prawdę o PiS.
Bez mocnego głosu niezależnych dziennikarzy, polityków opozycji, odważnych działaczy społecznych i samorządowych, Polska, jaką znamy, przestanie istnieć, a obywatele zostaną kompletnie odcięci od informacji o tym, co naprawdę wyprawia PiS.
"Nie można mówić o wolnych wyborach, gdy jedna partia podsłuchuje drugą"
Mając teczki i haki na wszystkie ważniejsze postaci życia publicznego, PiS całkowicie kontroluje narrację w przestrzeni publicznej, może wywoływać i uciszać olbrzymie skandale, wycofywać z mediów informacje o nadużyciach w państwowych instytucjach czy wspierającym władzę Kościele katolickim, rozmywać przestępstwa własne i swoich zwolenników.
Nielegalna inwigilacja to w rękach PiS o śmiercionośna broń wymierzona w obywateli. Przedstawiciel tej specjalnej komisji PE, Jeroen Lenaers powiedział we wtorek, że inwigilacjaPegasusem w Polsce to "nie jest odosobniony przypadek, a część szerzej zakrojonych działań, mających na celu zniesienie wszelkich systemów równowagi i kontroli oraz demokratycznej odpowiedzialności".
Dodajmy, że polski rząd jest jedynym z badanych kilku rządów, w tym węgierskiego, który całkowicie odmówił współpracy z komisją i udziału w wyjaśnieniu sprawy, co oznacza, że "nie chce żadnego prawnego nadzoru swoich działań i żadnej transparentności". Komisja trafnie podsumowała dzisiejszą sytuację w Polsce: "Nie można mówić o wolnych wyborach w sytuacji, gdy jedna partia podsłuchuje drugą".
Czemu wszystkie serwisy informacyjne nie mają tego od wielu miesięcy codziennie na "jedynkach"?