
Kiedy Willy Russel pisał “edukując RITĘ” nikt nie zakazywał kobietom wstępu na uniwersytety, w latach 80., droga do edukacji była w pełni wolna. Niemniej jednak stereotypy dotyczące podziału ról społecznych ze względu na płeć trzymały się wtedy równie mocno, co “tapir” na głowie Davida Bowie. A dzisiaj? Dzisiaj kobiety, przynajmniej w Polsce, stanowią większość na wielu uniwersytetach. Czy to oznacza, że można odpuścić najnowszą interpretację dramatu Russela przygotowaną przez Teatr 6.piętro? Wręcz przeciwnie.
edukując RITĘ: kiedyś
Russel wybrał dla swojej sztuki idealny tytuł. Bo nawet jeśli słyszycie go po raz pierwszy, jesteście w stanie wyobrazić sobie mniej więcej, o jakim typie opowieści będzie mowa: ktoś, zapewne lepiej wyedukowany i prawdopodobnie wyżej postawiony społecznie mężczyzna, pochyli się nad niedouczoną, głupiutką kobietką, otwierając jej wrota do świata ogłady, kultury i nauki.
I rzeczywiście, początkowo pozory nie mylą: Rita, 27-letnia fryzjerka, zapisuje się na zajęcia Otwartego Uniwersytetu. Jako przedmiot zainteresowań wybiera literaturę, a jako swojego profesora prowadzącego - 50-letniego Franka. Kontrast pomiędzy dziewczyną z klasy robotniczej a przedstawicielem inteligencji prowadzi oczywiście początkowo do kilku komicznych wymian zdań.
Należy jednak zaznaczyć, że sztuka Russela nie jest powierzchowną komedyjką. Jak tłumaczy reżyser inscenizacji wystawianej w Teatrze 6.piętro, Eugeniusz Korin, spotkania uniwersyteckiego wykładowcy ze studentką, poświęcone analizie wierszy, powieści i dramatów, są pretekstem do głębokich rozmów o życiu.
- Ich spotkania stają się opowieścią o dwóch fascynujących osobowościach, o ich pasjach, marzeniach i lękach, o ich poszukiwaniu miłości, o ich ciężko wywalczonych zwycięstwach i gorzkich rozczarowaniach, o ich wzajemnej edukacji i poznawaniu - mówi Korin.
Jak w przypadku każdego wielkiego dzieła, “edukując Ritę” można odczytywać na różnych poziomach. I będąc współczesnym widzem, a już na pewno będąc współczesną widzką, nie sposób nie zastanowić się nad równościowym wydźwiękiem tejże sztuki.
Kiedy Rita zjawia się w gabinecie Franka ten nawet nie stara się ukryć zdumienia. Po co 30-letniej niemal kobiecie wiedza z literatury? Czy, aby nie powinna siedzieć w domu i niańczyć dzieci? Przecież ma męża, o co jej chodzi?
Cóż, o to samo, o co chodzi mężczyznom zdobywającym kolejne szczeble kariery i edukacji: szacunek. Rita pragnie się rozwijać: czytać, dyskutować, poznawać, wyjść poza ramy swojego stereotypu. Problem w tym, że nikt z jej najbliższego otoczenia nie widzi w tym pożytku: mąż nalega na dziecko, ojciec dopytuje o wnuka, matka milczy - może i wymownie, ale zdecydowanie nie takie wsparcie potrzebne jest Ricie. Paradoksalnie jej największym sprzymierzeńcem i kibicem staje się Frank.
Rita jest uparta, nie podaje się łatwo, ale to, jak grube mentalne mury musi przebijać, aby w końcu przekonać wszystkich dookoła (i momentami również siebie samą), że zasługuje edukację, przeraża. Dobrze, że dzisiaj, ponad cztery dekady od premiery, w Polsce nie mamy takich problemów, prawda?
Dokładnie takich może nie, ale zdaniem Martyny Zachorskiej, językoznawczyni, doktorantki Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, znanej w sieci jako @paniodfeminatywów, dzisiejsza rzeczywistość edukacyjna wcale nie jest wolna od krzywdzących stereotypów:
- Dzisiaj mimo upływu lat wciąż pokutuje stereotyp, że kobieta ładna, to kobieta pusta, która nie ma nic do powiedzenia, a literatura to przestrzeń męska, w której mężczyźni mają monopol, natomiast literatura kobieca jest napisana niezbyt wyszukanym językiem, schlebiająca niskim gustom i szufladkująca treści w niej zawarte. A przecież nie ma literatury męskiej; jest literatura - uniwersalna opowieść o człowieku - komentuje Zachorska.
- Znam kobiety, które na uniwersytecie spotkały się z pogardliwym, przedmiotowym traktowaniem, co wiązało się z tym, że noszą pewnego rodzaju stroje, makijaż czy paznokcie. W pewnych kręgach wciąż żywe jest przekonanie, że poświęcając czas na dopracowanie swojego wyglądu, tracimy go na samorozwój naukowy. Te dziewczyny mówiły mi, że profesorowie wyrażali zdziwienie faktem, że są przygotowane do egzaminu, że mają coś do powiedzenia na zajęciach. Sama też wielokrotnie spotkałam się z takimi komentarzami - dodaje.
Literatura zmienia człowieka
Fakt, że Rita, ze wszystkich dostępnych ścieżek naukowych, decyduje się właśnie na literaturę, może nieco dziwić - z praktycznego punktu widzenia. Z drugiej strony, Rita praktyczna już była - ma w ręku fach, ma również pracę w salonie fryzjerskim. Nie potrzebuje edukacji do celów użytkowych - jej potrzeba kształcenia się wynika z chęci rozwoju osobistego, co w zasadzie nie powinno dziwić.
- Literatura zmienia człowieka. Im więcej czytamy, tym więcej świata poznajemy, otwierają się nam nowe szufladki w głowie. Nigdy więc nie będziemy tymi samymi ludźmi po lekturze kolejnych książek - dodaje Zachorska, dodając, że moc zmiany mają nie tylko wiersze Wordswortha czy Blake’a i że duszę leczą nie tylko dramaty Czechowa.
Rita na pierwsze zajęcia przychodzi ze swoją własną lekturą. “Dżungla rubinowych owoców” autorstwa Rity Mae Brown to opowieść o Molly, lesbijce, która wierzy, że jej pasja do kręcenia filmów pozwoli jej wydostać się z biedy, w której dorastała. Frank początkowo odnosi się do lektury sceptycznie, z góry deprecjonując jej wartość. Zmiana jego opinii to duże zwycięstwo Rity:
- Rita, traktowana przez profesora jako “głupia blondynka”, na koniec uciera mu nosa. Pokazuje mu literaturę, której on nie znał, że są w niej przestrzenie, które ona przed nim może odkryć, że może go czegoś nauczyć - potwierdza Zachorska.
Wspomniane “ucieranie nosa” wciąż mocno rezonuje. Nie da się przecież bagatelizować faktu, że głosy, jakoby edukacja kobiet była fanaberią całkiem ucichły. Jasne to margines, ale wciąż zapisany wyraźnym pismem:
- W internecie wciąż działają strony, na których można znaleźć argumenty za tym, dlaczego nie powinno się edukować kobiet. Czytamy tam, na przykład, że to wbrew ewolucji, że “jeśli edukujemy kobietę, to tworzymy nieszczęśliwą kobietę, natomiast jeśli edukujemy mężczyznę, tworzymy szczęśliwą rodzinę” - cytuje Zachorska.
Edukacja Rity czy… Richarda?
Nie da się jednak nie zaważyć, że od dłuższego czasu problem kobiet i edukacji stał się równocześnie problemem mężczyzn i owej edukacji braku.
- Dzisiaj w Polsce to kobiety stanowią większość studentów. Można więc powiedzieć, że kobiety przejęły niejako uniwersytety, a studia przestały być czymś elitarnym. Kobiety stanowią większość również na kierunkach uznawanych za “prestiżowe”, takich jak medycyna czy prawo - zauważa Zachorska.
- Kobiety idą na studia, bo często nie mają innego wyjścia: muszą się edukować, żeby móc znaleźć dobrą pracę. Inaczej niż w przypadku mężczyzn, którzy mają możliwości uzyskanie dobrze płatnej pracy fizycznej - na przykład w pracach remontowych, jako elektryk, mechanik. Młoda dziewczyna może podjąć średnio opłacalną pracę albo skończyć studia - dodaje.
Kobiety wywalczyły sobie prawo do edukacji i nie mają zamiaru go oddawać. Mężczyźni natomiast coraz częściej tracą zainteresowanie zdobywaniem wiedzy.
- I tu pojawia się problem mężczyzn: bo kobiety, które skończą studia, nie chcą wiązać się z mężczyznami z niższym od nich wykształceniem. Fakt, że edukacja nie jest równo w dystrybuowana w Polsce może rodzić w przyszłości problemy społeczne; spowoduje zmniejszenie szans mężczyzn z małych miast na związki, a co za tym idzie: frustrację. To tłumaczy po części wzrost poparcia Konfederacji - zauważa Zachorska.
Językoznawczyni zauważa, że edukacja jest wartością, o którą należy dbać: dopilnować, aby każda osoba, która chce podjąć naukę, miała taką możliwość, niezależnie od klasy społecznej, czy stopnia zamożności. Pytanie tylko, co w przypadku, gdy jednostka zrzeka się tego prawa z własnej nieprzymuszonej woli?
Czy więc za kilka lat, zamiast Rity trzeba będzie edukować…Richarda? Między innymi nad tym możecie zastanawiać się podczas spektaklu w Teatrze 6.piętro. Najnowszą sztukę "edukując RITĘ” w reżyserii Eugeniusza Korina, z Marią Dębską i Mirosławem Baką w rolach głównych, zobaczymy już w czerwcu i lipcu, a następnie po wakacjach.
