Aleksandra Kwaśniewska uchyliła nieco rąbka tajemnicy na temat życia w Pałacu Prezydenckim. Opowiedziała, jak wyglądała tam kuchnia i co jadała. Ujawniła też, co było to dla niej "potwornie krępujące"
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Aleksandra Kwaśniewska przez 10 lat mieszkała wraz z rodzicami w Pałacu Prezydenckim. Kiedy jej tata Aleksander został wybrany na prezydenta Polski, ona miała wówczas 14 lat.
Córka byłego prezydenta o kuchni w Pałacu
Teraz ma 42 i podczas rozmowy z dziennikarką kulinarną Barbarą Starecką w podcaście "Z pełnymi ustami" wróciła wspomnieniami do tamtego okresu. Jak czuła się jako córka prezydenta? Czy ktoś dla niej gotował? Zdradziła kulisy.
Kwaśniewska podczas wywiadu poruszyła też kwestie posiłków, jakie jej podawano. Zdementowała plotki, jakoby w Pałacu pracowali najwybitniejsi szefowie kuchni po najlepszych szkołach. Okazuje się, że "dania też wcale nie były wyszukane", wręcz przeciwnie.
– To był 1995 rok. Ci kucharze byli po gastronomiku. To nie były jakieś francuskie szkoły. To były bardzo proste rzeczy. Zwykle mieli w repertuarze parę popisowych dań, lecz to nie było nic takiego. Możemy sobie wyobrażać, że taka kuchnia w Pałacu, to jest jakaś wymyślna kuchnia, a był to dosyć proste rzeczy. Pamiętam, że jedno z dań, które lubiłam najbardziej, to był liście szpinaku młodego, z poszatkowanym jajkiem i jakiś żółty sos, trochę jakby holenderski. To były tego typu dania, a nie bóg wie co – przyznała.
Córka Aleksandra Kwaśniewskiego, mieszkając w Pałacu Prezydenckim, już była wegetarianką. Unikała jedzenie mięsa od 12. roku życia. W tamtych czasach nie było to jeszcze tak powszechne, jak teraz.
Starecka zwróciła uwagę, że - w takim wypadku - gotujący tam kucharze mieli wyzwanie, aby przygotować jej coś równie wartościowego.
– Oni po prostu wiedzieli, że ja tego mięsa nie jem. Właśnie coś tam przygotowywali typu ten szpinak z jajkiem i zwykle coś proponowali. Nikomu też nie chciała robić kłopotu, więc ja się długo żywiłam jak wszyscy, tylko po prostu bez mięsa – powiedziała.
Kwaśniewska o życiu w Pałacu mówiła też kilka tygodni temu u Żurnalisty. – Pamiętam, że gdy pierwszy raz tam weszłam, to się popłakałam, bo przytłoczyła mnie ta przestrzeń. Nie było jeszcze wszystkich mebli, niosło się echo, za oknem stali żołnierze. No, mało to było przytulne. Poza tym w Wilanowie zostawiłam znajomych, a do tego dopiero co zaczęłam liceum. Same zmiany – wspominała. Poruszyła też wątek życia towarzyskiego.
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.
Wykazywałam zainteresowanie kulinariami jako dziecko, a ten Pałac mnie tak trochę zblokował. Po pierwsze w Apartamencie Prezydenckim jest bardzo mała kuchnia. Jest tak wyposażona, że można zrobić sobie herbatę i kanapkę. A do tego tam jest normalnie kucharz, z którego z założenia masz korzystać. Ja się strasznie tego wstydziłam. Jak zamieszkaliśmy w Pałacu, było to dla mnie tak potwornie krępujące, że ja mam do kogoś dzwonić i prosić o obiad. Przez pierwsze parę miesięcy prosiłam za każdym razem mamę.