Choć końca kryzysu gospodarczego nie widać, firmy wciąż wydają ogromne pieniądze na pensje konferansjerów. Stawka za dzień pracy przekracza nawet 30 tys. zł. Nic dziwnego, że po godzinach za konferansjerkę biorą się nawet najbardziej znane telewizyjne twarze. Na imprezach można spotkać Marcina Prokopa, Dorotę Wellman, Krzysztofa Ibisza czy Monikę Richardson. W czym tkwi tajemnica niekurczącego się rynku?
Hubert Urbański, któremu popularność przyniósł teleturniej "Milionerzy" prowadzi co najmniej 3 imprezy miesięcznie, a za dzień pracy dostaje od 7 do 15 tys. zł. Maciej Stuhr, aktor, za jeden wieczór dostaje nawet do 35 tys. – takie stawki za prowadzenie konferansjerki podają tabloidy i plotkarskie portale.
– To standardowe kwoty – przyznaje Michał Marcinkowski z agencji Impresariusz.pl. – Nie mogę oczywiście powiedzieć nic o nazwiskach, ale artysta za występ podczas imprezy takiej, jak konferencja, czy bal dostaje od 2 do 33 tys. zł. Na górną stawkę może liczyć aktor, który podczas eventów pokazuje się bardzo rzadko, albo jeden z najpopularniejszych prezenterów – dodaje.
Banki, górnicy, wydawnictwa
Na rynku konferansjerki, jak chyba na żadnym innym jest i popyt i podaż. – Zainteresowanie konferansjerką jest duże, w zasadzie każdy profesjonalny event, konferencja, jubileusz, bal nie może się odbyć bez profesjonalnego konferansjera – przyznaje Magdalena Gatkowska z konferansjerbooking.pl.
Konferansjerzy obsługują wydarzenia organizowane przez centra handlowe i sieci sklepów, banki, firmy kosmetyczne i elektroniczne. Ale konferansjerem nie gardzą też górnicy, rolnicy, producenci maszyn. Michał Marcinkowski podaje przykłady: – Jakiś czas temu organizowałem konferansjerkę na wydarzenie dla PGNiG, w ciągu najbliższych tygodni robię je dla dwóch wydawnictw. – Branża nie ma znaczenia – mówi.
Mają za to znaczenia nazwiska. Magdalena Gatkowska: – W trakcie Euro popularni byli konferansjerzy sportowi, np.: Szaranowicz, Szpakowski, Borek, jak był okres "Tańca z Gwiazdami" – Gardias. Na imprezy modowe zapraszane są Maciag, Malinowska. Zazwyczaj: Prokop, Urbanski, Kammel, Janiak, Szulim, Stuhr, Rock.
Nie ma jednak nazwisk, które na liście zostają na zawsze. Jak przyznają organizatorzy konferansjerki, kiedyś cenionym profesjonalistą był Michał Figurski, który dziś już nieco wypadł z obiegu. Na wartości zyskała za to nowa gwiazda – Maja Sablewska.
– Najczęściej konferansjerką zajmują się prezenterzy telewizyjni. Nie dość, że są obyci z widzem, to jeszcze po prostu mają czas, bo wieczorami po prostu wychodzą ze studia. Aktorzy są związani kontraktami w teatrze, są na planach filmów. Trudniej wpisać się w ich grafik – przyznaje Michał Marcinkowski.
Piłem z Bieleninikiem
Po co firmie konferansjer? Irek Bieleninik (imprezy sportowe, rozrywkowe) przyznaje, że dobry prowadzący może nawet uratować wizerunek pracodawcy.
– Zaprosiły mnie kiedyś władze miasta, których najważniejszym wymaganiem jeśli chodzi o moją pracę było to, żeby… nie wygwizdano prezydenta miasta. Udało się – wspomina.
Zwykle jednak konferansjer odpowiada za to, by goście imprezy po prostu dobrze się bawili. Jak przyznał w rozmowie z magazynem "Malemen" Marcin Prokop: "Wychodzisz. Tysiące oczu, które wszystko już widziały, patrzy na ciebie z wyrazem: no co, k…a, chodź, zabaw mnie", i zupełnie nie można przewidzieć, co się wydarzy".
Irek Bieleninik przyznaje, że konferansjer nie zawsze jednak patrzy na widzów ze sceny. – To zależy od pracodawcy. Na jednej z imprez mogę usiąść przy stole razem z zarządem. Na innej w ogóle nie ma stolika, przy którym mogę usiąść. Na jednej imprezie pracownicy są wyróżnieni, mogę się bawić z nimi, na innej mówią: zakaz picia z Bieleninikiem – mówi i przyznaje, że on sam lubi, kiedy ludzie ustawiają się z nim do zdjęcia, rozmawiają. – Prawie zawsze jest wtedy w kadrze kieliszek wódki, jakbyśmy byli kolegami, jakby chcieli się potem pochwalić: "piłem z Bieleninikiem".
Jak surfing
Choć konferansjerzy przyznają wprost, że jedną z głównych motywacji do prowadzenia imprez są finanse. – Sama prowadzę tylko duże gale i konferencje, bardzo starannie dobieram wydarzenia, w których biorę udział, bo nie wszędzie czuję się komfortowo. Ale mam kolegów, którzy bywają na kilku wydarzeniach tygodniowo, także dlatego, że to uwielbiają – mówi Agnieszka Szulim, prezenterka TVP (ostatni występ jako konferansjerka: prezentacja produktu jednej z firm elektronicznych).
Do osób, które czują się na imprezach jak ryby w wodzie należy Marcin Prokop. W materiale, który przygotował o nim magazyn "Malemen" Prokop przyznaje, że prowadzenie imprez jest dla niego jak surfing.
Imprezy lubi też Bieleninik, dla którego ten fach stał się jednym z podstawowych źródeł dochodów (z żalem przyznaje, że odsunięto go od głównej anteny TVN). – Wielokrotnie zdarzało mi się będąc na jakiejś imprezie wyjść na scenę, powygłupiać się, coś poprowadzić. Ot tak, nawet bez pieniędzy. Jeśli wiem, że gdzieś będę się dobrze bawił mogę nawet dojechać na własny koszt. Tak jak na bal charytatywny na rzecz stowarzyszenia dzieci z upośledzeniem umysłowym, który prowadzę od ośmiu lat.
Nie wiem, jak mnie fala poniesie. Czasami jest bosko, ale zdarza się, że nie idzie w ogóle. A nie ma pomocy. Nie ma reżyserki, nie ma przerwy na reklamę, to jest sport ekstremalny. I jestem od tej adrenaliny uzależniony. W telewizji, jeśli się wali, mogę powiedzieć: "A teraz zobaczymy, co słychać w kuchni". Ze sceny nie ma ucieczki. Choćby się waliło, przez dwie godziny musisz tam być.