Powiedzieć, że korzystają z lokalnych produktów to powiedzieć… zdecydowanie za mało. Karma House to restauracja z własnym, naturalnym zapleczem produktowym: na terenie gospodarstwa hodowany jest drób oraz króliki, okoliczne stawy niedługo zostaną zarybione.
Bogactwo naturalnych składników oferują również okoliczne łąki i lasy, a tutejszy szef kuchni, Patryk Burnicki, zdecydowanie nie należy do tych, którzy pogardziliby taką obfitością niezwykłych składników:
— Zbieramy kwiaty bzu, z których robimy syrop. Wystąpi on w jednym z dań w formie winegretu, pojawi się też lemoniada z kwiatów bzu. Obecnie kwitnie też mniszek lekarski — z niego też sami zrobiliśmy syrop. Korzystanie z tego, co mamy na wyciągnięcie ręki to najlepsza “reklama” natury — wyjaśnia szef kuchni w Karma House.
“Farm to fork” - tak w skrócie można określić filozofię tutejszej kuchni: — Wiele restauracji bazuje na półproduktach. U nas ich nie będzie. Nawet masło będziemy robić samodzielnie, z mleka kupionego u lokalnych rolników — zaznacza Burnicki.
Naturalność, lokalność, gotowanie w zgodzie z naturą to jedno oblicze Karma House. Drugie, niemniej ważne, jest nieco bardziej orientalne.
Do Gościeńczyc, w których znajduje się Karma House, dojedziemy z centrum Warszawy w trzy kwadranse. To zdecydowanie niewiele, biorąc pod uwagę, że w tak krótkim odstępie czasowym przenosimy się do zupełnie innego świata: spokojnego, zielonego, odosobnionego od zgiełku miasta.
— To jest taki nasz “mazowieckim ZEN” — mówi Piotr Skolimowski, menadżer Karma House i wyjaśnia, jak twórcom Karma House udało się zaszczepić na lokalnym gruncie pierwiastek filozofii wschodu: — Przede wszystkim chodzi o szacunek do produktu oraz do wszystkiego, co nas otacza. To właśnie dzięki takiemu podejściu można osiągnąć wewnętrzny spokój.
Wyciszenie w Karma House zapewni również bogata oferta zajęć, jakie już niedługo mają zacząć się tu odbywać:
— Na piętrze restauracji znajduje się przestrzeń stworzona specjalnie do jogi. Będziemy tam organizować różnego rodzaju warsztaty: medytacje, gongi — wylicza Karolina Niebieszczańska szefowa marketingu. Zaznacza jednocześnie, że w Karma House nie zabraknie również innych wydarzeń kulturalnych:
— Mamy podpisany kontrakt z Filharmonią Częstochowską, wiec już zapowiemy pierwsze koncerty plenerowe. Będziemy również promować polskich artystów. Przyjacielem “domu” jest Tomasz Górnicki, ale chcemy też organizować wernisaże innych “młodych-zdolnych” — zapowiada Karolina.
Rozbudowie ma również podlegać baza noclegowa. Obecnie Karma House posiada kilka pokoi gościnnych, za jakiś czas miejsc dla gości ma być zdecydowanie więcej: wokół stawu mają wyrosnąć wolnostojące domki-bungalowy. To jednak przyszłość, dzisiaj Karma House skupia się na gościach odwiedzających restaurację:
— Mamy do nich zupełnie inne podejście, niż wiele restauracji: doceniamy to, że ktoś jedzie 30-40 km, tylko po to, żeby nas odwiedzić. Nie traktujemy więc naszych gości jak klientów, chcemy, żeby stali się przyjaciółmi Karma House. Jesteśmy miejscem dla ludzi, którzy żyją w zgodzie z naturą, szukają sposobu, żeby zwolnić, wprowadzić w życie filozofię slow life, ale jednocześnie otwarci na niekonwencjonalne rozwiązania, nowe smaki — wyjaśnia Karolina.
Piotr dodaje, że pasji nie brakuje również twórcom projektu pod szyldem Karma House: — Najważniejszym elementem sukcesu są ludzie: z pasją, energią; udzie, którzy lubią jeść, lubią podróżować i poznawać świat. Piękny budynek, filozofia, sztuka — to wszystko jest ważne, natomiast bez zaufanych osób, bez ich wspólnej energii, nie stworzy się dobrego miejsca — zapewnia.
Takie podejście z pewnością znajdzie swoje odzwierciedlenie w kuchni: — Dla mnie gotowanie to nie jest tylko praca — kocham to, co robię i chcę pracować z ludźmi, którzy myślą podobnie — zapewnia szef kuchni.
Nie da się ukryć, że gotowanie w wersji “slow” pasji wymaga, podobnie jak odnalezienie takich połączeń smakowych, które sprawią, że kuchnia rodem z polskich pól i lasów zyska wymiar lekko orientalny. Mazowiecki ZEN musi przecież być wyczuwalny również w jedzeniu.
— W kuchni trzeba mieć otwarty umysł i nie bać się łączyć elementy, które teoretycznie do siebie nie pasują. Staram się, aby moje dania zainteresowały gości — zapewnia szef Burnicki i jako przykład takiego połączenia podaje consome z kaczki, wzbogacone liściem kafiru i trawy cytrynowej, do którego serwuje pielmieni z baraniny.
— Kaczka to nasz łącznik pomiędzy Polską a Azją: mięso popularne zarówno u nas, jak i na wschodzie. Polska kaczka w orientalnych przyprawach to danie, które w pełni oddaje Mazowiecki ZEN — podkreśla Piotr.
Polsko-azjatycka jest również pasja do fermentacji, więc nic dziwnego, że kiszonki zajmują ważne miejsce w menu Karma House: — Kisić można fasolkę szparagową, kwiaty szczypioru, szparagi — wylicza szef Burnicki, dodając, że kuchnia przymierza się do produkcji własnego “czarnego czosnku”, jak również do sezonowania mięs.
Aby dowiedzieć się, jak dokładnie wygląda karta restauracji, musicie śledzić media społecznościowe Karma House - menu będzie zmieniało się nawet co tydzień. Ale najlepiej przyjedźcie i sprawdźcie sami. Kto wie, może akurat traficie na przykład na eklery z bergamotką? Ptaszki ćwierkają, że nie sposób im się oprzeć.