W naTemat nie od dziś jaramy się zarówno aktywnością fizyczną (zwłaszcza w gronie naprawdę fajnych ludzi), jak i wyjątkowymi inicjatywami, dzięki którym współpracownicy mogą integrować się naprawdę niebanalny sposób, rozwijając przy okazji i ciało, i umysł. Coś jeszcze? Kochamy też urządzenia, które są jednocześnie bardzo funkcjonalne i stylowe.
Fot. naTemat
To właśnie dlatego już jakiś czas temu zakręciliśmy się na punkcie Runmageddonu. I to właśnie dlatego na nasz kolejny bieg z przeszkodami postanowiliśmy zabrać pewne zegarki, które od kilkudziesięciu lat są nie tylko synonimami sprzętów wstrząsoodpornych, sprawdzających się w absolutnie każdych warunkach, lecz także nieśmiertelnymi ikonami designu.
Fot. naTemat

"Moje wrażenia? Runmageddon był dużym wyzwaniem, zwłaszcza pod kątem siłowym. Jednak pomimo zmęczenia już myślę o kolejnym biegu i poprawieniu wyniku. Na pewno również wtedy na moim nadgarstku wyląduje G-SHOCK, który tym razem spisał się rewelacyjnie i którego nie zdjąłem od startu w tym biegu. Jego funkcjonalność, wygoda i wygląd (wiecie, ten klasyczny design nawiązujący do czasów, gdy każdy małolat marzył o Casio!) zachwyciły mnie tak bardzo, że znów pokochałem zegarki. No a przecież nie nosiłem ich od... czasów pierwszej komunii".
Michał, Head of Digital
"Pomarańczowi" znów dali radę
W ostatni weekend maja 2023 r. na linii startu ustawił się wielokolorowy tłum, złożony z (wyłącznie!) uśmiechniętych, pozytywnie zakręconych ludzi.
No a w nim my: ekipa redakcyjna naTemat, złożona z Doroty, Klaudii, Mileny, Oliwii, Zuzy, Rafała oraz dwóch Michałów.
Fot. naTemat
Powyższej drużynie udało się przemierzyć trasę najeżoną przeszkodami, które z jednej strony intrygują ze względu na finezyjne nazwy (to m.in. Pole Dance, Wisielec, Porodówka, Chomik, Indiana XXL oraz Vietkong XXL). Natomiast z drugiej: wzbudzają respekt u każdego, kto stawił im czoła.
Fot. naTemat
Na szczęście Runmageddon opiera się na grze zespołowej. To właśnie dzięki temu (czytaj: dzięki pomocnym dłoniom, na które możesz liczyć w chwilach słabości) zmierzasz w stronę finiszu nawet wówczas, gdy twojemu ciału daleko do możliwości komandosa.
Fot. naTemat
Tutaj liczy się przede wszystkim głowa, czyli chęć pokonywania własnych słabości i odpowiednie nastawienie; nawet w chwilach zwątpienia, których, gwarantujemy, nie brakuje. Od momentu, w którym zrozumiesz tę zasadę, nie zatrzyma cię już nic.
Nasza "Reprezentacja Pomarańczowych", która choć zmęczona, mokra i ubłocona, zaliczyła właśnie kolejne z wyzwań stojących przed uczestnikami najsłynniejszego w Polsce cyklu biegów z przeszkodami.
Fot. naTemat

"Wystartowałem po raz pierwszy. Było to naprawdę dużym wyzwaniem, które obnażyło moje braki, ale i wielką frajdą. Teraz jest mobilizacja, by przynajmniej trochę poprawić się do następnego Runmageddonu. Bo tak, zamierzam wystartować ponownie. Przeszkody były urozmaicone, łącznie z kilkoma miejscami, gdzie trzeba było zanurzyć się całym ciałem w lodowatej wodzie, czołgać się po piachu i kamieniach. Na szczęście miałem zegarek, który nie tylko liczył czas mojego wyzwania, ale i niejedno musiał wytrzymać".
Rafał, wydawca strony głównej, dziennikarz
Warto napomknąć, że to już drugi rok naszej ścisłej współpracy z Runmageddonem, w ramach której nie ograniczamy się jedynie do patronatu medialnego, lecz także bierzemy aktywny udział w kolejnych imprezach.
Cieszy fakt, iż "runmageddonowego bakcyla" łapie coraz więcej osób z redakcji naTemat. Owszem, są wśród nas tacy, którzy po zaliczeniu jednego biegu stwierdzili: "świetne przeżycie, bariery przełamane. Będzie co wspominać, ale... już wystarczy".
Jednak połowa osób, które spróbowały choć raz, wraca z nami po więcej. Po więcej potu i bólu mięśni, ale też endorfin oraz dumy, którą może poczuć wyłącznie ktoś, kto zmierzył się i wygrał z własnymi słabościami.
Fot. naTemat

"Mam nadzieję, że nikt, kogo udało się namówić na bieg, nie żałuje, choć na trasie przekleństw nie brakowało. Na szczęście było ich tyle samo, co śmiechów. To już kolejny bieg ekipy naTemat i szczerze, to doskonała zabawa integracyjna. W końcu ile razy na co dzień można wspólnie czołgać się w błocie, wciągać na ścianki, wpadać z liny do brudnej wody czy po prostu sponiewierać tak, że na drugi dzień czuć mięśnie, o których istnieniu nie miało się pojęcia".
Michał, redaktor naczelny, członek zarządu
A więc jak, drogi czytelniku, widzimy się i przebijamy piątkę na kolejnym Runmageddonie? Zespół naTemat wyłowisz z mrowia biegaczy bezproblemowo: ot, wypatruj zarówno charakterystycznych, pomarańczowych koszulek termoaktywnych, jak i "pancernych" zegarków G-SHOCK, których możliwości sprawdziliśmy na trasie Runmageddonu Warszawa Suntago i które na dobre stały się już elementami naszego ekwipunku sportowego.
Twardy, twardszy, G-SHOCK
Przed "daniem głównym" (czyli ruszeniem w ośmiokilometrową trasę) postanowiliśmy zaserwować sobie wysokoenergetyczną "przystawkę".
Fot. naTemat
Mowa o odwiedzinach w pewnym intrygującym miejscu, będącym jedną z atrakcji dodatkowych podczas Runmageddonu Warszawa Suntago.
Oto i ona: Strefa G-SHOCK, w której można było nie tylko wziąć udział w naprawdę fajnych konkursach, ale i poznać fascynującą historię owego zegarka. Czyli czterdziestolatka, który wciąż zachwyca i kondycją, i urodą.
Fot. naTemat
Jak się bowiem okazuje, wszystko zaczęło się na początku lat 80. ubiegłego wieku, w dniu, w którym Kikuo Ibe, inżynier pracujący dla koncernu Casio, upuścił na podłogę zegarek będący pamiątką po ojcu?
W tej sekundzie ukochany czasomierz zepsuł się, natomiast ambitny młodzieniec wpadł na pomysł stworzenia czegoś, czego jeszcze nie było, czyli zegarka ekstremalnie odpornego na wstrząsy.

"Przyznam, że ten bieg dał mi nieźle w kość... Mój G-SHOCK? Gdyby nie on, nawet nie zorientowałabym się, że to ponad osiem kilometrów. No a przecież miało być tylko sześć... Pomimo zakwasów czuję wielką satysfakcję i jestem naprawdę podekscytowana, bo udało mi się pokonać rampę, czyli przeszkodę, której w Runmageddonie obawiałam się najbardziej. Tak więc zaraz się zapisuję na kolejny bieg".
Klaudia, dziennikarka
Główne założenia? Miała oferować nie tylko odporność na wodę i kurz, lecz także bezproblemowo znosić upadki z dziesięciu metrów na twarde podłoże, wygrywając walkę z grawitacją (to właśnie od niej pochodzi litera G w nazwie rodziny G-SHOCK).
FAJNA SPRAWA: wszyscy uczestnicy Runmageddonu Warszawa Suntago otrzymali vouchery zniżkowe na wybrane kolekcje G-SHOCK, które można zrealizować w sklepie internetowym Timetrend.pl
Co ciekawe, aby dopracować ostatni z wymienionych parametrów, pan Ibe zaczął zrzucać kolejne prototypy z... okna firmowej toalety, znajdującego się na takiej właśnie wysokości.
Tak oto – dzięki wizjonerstwu i słynnej japońskiej wytrwałości – na rynek trafił protoplasta wszystkich zegarków G-SHOCK, czyli debiutujący w roku 1983 model DW-5000C-1A.
Ta oferowana za równowartość ówczesnych stu pięćdziesięciu dolarów amerykańskich konstrukcja z miejsca rzuciła na kolana cały świat, stając się przedmiotem pożądania dla całych pokoleń. Nie tylko ze względu na imponujące parametry techniczne, lecz także ponadczasowy design.
Fot. naTemat
Dodajmy, że do słynnej, świętującej właśnie czterdzieste urodziny "kostki" nawiązuje wiele współczesnych zegarków G-SHOCK, włącznie z tymi, które towarzyszyły nam podczas opisanego powyżej biegu.
Było to możliwe dzięki nawiązaniu współpracy z pewnym przedsiębiorstwem będącym częścią Grupy Zibi, czyli oficjalnego polskiego dystrybutora marek Atlantic, Seiko, Bulova, Casio oraz G-SHOCK.
Mowa tutaj o doskonale znanej miłośnikom zegarków firmie Time Trend, założonej w roku 1991 i od tamtego czasu nieprzerwanie łączącej profesjonalizm z prawdziwą pasją.
Fot. naTemat
Dodajmy: firmie, która naprawdę zna się na zegarkach, a więc niezależnie od tego, czy szukasz modelu do biegania, na ekstremalną wyprawę, do garnituru czy po prostu na co dzień, zdecydowanie warto zajrzeć do jednego z salonów Time Trend.
Znajdziesz tam zarówno bogatą (ponad 40 marek!) ofertę, jak i profesjonalnych doradców, którzy pomogą ci wybrać zegarek idealny pod kątem twoich potrzeb i oczekiwań.
Od modeli sportowych, taktycznych i klasycznych, poprzez smartwatche, aż po Swiss Made oraz premium – jesteśmy przekonani, że w tym miejscu znajdziesz to, czego szukasz.
Jak przystało na firmę będącą partnerem Runmageddonu, Time Trend posiada w ofercie naprawdę szeroką gamę modeli G-SHOCK, z których część - a jakże! – można było obejrzeć i zakupić podczas na miejscu.
W Strefie G-SHOCK spędziliśmy naprawdę sporo czasu na pogawędkach z sympatycznymi pracownikami firmy Time Trend, którzy brali czynny udział w wydarzeniu i angażowali się w nie, zachęcając gości do udziału w licznych konkursach.
Jak na każdej runmageddonowej imprezie, służyli także fachową wiedzą, udzielając porad i prezentując te wyjątkowe zegarki.
Coś jeszcze? Oczywiście! Ekipa Time Trendu wzięła również udział w tym ekstremalnym biegu z przeszkodami. Zgadniesz, jakie zegarki towarzyszyły również tym zawodnikom?
Ta jak my lubisz piękno ponadczasowe i nieśmiertelne, czyli takie, które było modne wczoraj, jest modne dziś i będzie modne jutro? Już wiesz, gdzie go szukać.
Fot. naTemat
Materiał powstał we współpracy z firmą ZIBI