W naTemat nie od dziś jaramy się zarówno aktywnością fizyczną (zwłaszcza w gronie naprawdę fajnych ludzi), jak i wyjątkowymi inicjatywami, dzięki którym współpracownicy mogą
integrować się naprawdę niebanalny sposób, rozwijając przy okazji i ciało, i umysł. Coś jeszcze? Kochamy też urządzenia, które są jednocześnie bardzo funkcjonalne i stylowe.
To właśnie dlatego już jakiś czas temu zakręciliśmy się na punkcie
Runmageddonu. I to właśnie dlatego na nasz kolejny bieg z przeszkodami postanowiliśmy zabrać pewne zegarki, które od kilkudziesięciu lat są nie tylko synonimami sprzętów wstrząsoodpornych, sprawdzających się w absolutnie każdych warunkach, lecz także nieśmiertelnymi ikonami designu.
"Pomarańczowi" znów dali radę
W ostatni weekend maja 2023 r. na linii startu ustawił się wielokolorowy tłum, złożony z (wyłącznie!) uśmiechniętych, pozytywnie zakręconych ludzi.
No a w nim my: ekipa redakcyjna naTemat, złożona z Doroty, Klaudii, Mileny, Oliwii, Zuzy, Rafała oraz dwóch Michałów.
Powyższej drużynie udało się przemierzyć trasę najeżoną przeszkodami, które z jednej strony intrygują ze względu na finezyjne nazwy (to m.in. Pole Dance, Wisielec, Porodówka, Chomik, Indiana XXL oraz Vietkong XXL). Natomiast z drugiej: wzbudzają respekt u każdego, kto stawił im czoła.
Na szczęście Runmageddon opiera się na grze zespołowej. To właśnie dzięki temu (czytaj: dzięki pomocnym dłoniom, na które możesz liczyć w chwilach słabości) zmierzasz w stronę finiszu nawet wówczas, gdy twojemu ciału daleko do możliwości komandosa.
Tutaj liczy się przede wszystkim głowa, czyli chęć pokonywania własnych słabości i odpowiednie nastawienie; nawet w chwilach zwątpienia, których, gwarantujemy, nie brakuje. Od momentu, w którym zrozumiesz tę zasadę, nie zatrzyma cię już nic.
Nasza "Reprezentacja Pomarańczowych", która choć zmęczona, mokra i ubłocona, zaliczyła właśnie kolejne z wyzwań stojących przed uczestnikami najsłynniejszego w Polsce cyklu biegów z przeszkodami.
Warto napomknąć, że to już drugi rok naszej ścisłej współpracy z
Runmageddonem, w ramach której nie ograniczamy się jedynie do patronatu medialnego, lecz także bierzemy aktywny udział w kolejnych imprezach.
Cieszy fakt, iż
"runmageddonowego bakcyla" łapie coraz więcej osób z redakcji naTemat. Owszem, są wśród nas tacy, którzy po zaliczeniu jednego biegu stwierdzili: "świetne przeżycie, bariery przełamane. Będzie co wspominać, ale... już wystarczy".
Jednak połowa osób, które spróbowały choć raz, wraca z nami po więcej. Po więcej potu i bólu mięśni, ale też endorfin oraz dumy, którą może poczuć wyłącznie ktoś, kto zmierzył się i wygrał z własnymi słabościami.
A więc jak, drogi czytelniku, widzimy się i przebijamy piątkę na kolejnym Runmageddonie? Zespół naTemat wyłowisz z mrowia biegaczy bezproblemowo: ot, wypatruj zarówno charakterystycznych, pomarańczowych koszulek termoaktywnych, jak i "pancernych" zegarków
G-SHOCK, których możliwości sprawdziliśmy na trasie Runmageddonu Warszawa Suntago i które na dobre stały się już elementami naszego ekwipunku sportowego.
Twardy, twardszy, G-SHOCK
Przed "daniem głównym" (czyli ruszeniem w ośmiokilometrową trasę) postanowiliśmy zaserwować sobie wysokoenergetyczną "przystawkę".
Mowa o odwiedzinach w pewnym intrygującym miejscu, będącym jedną z atrakcji dodatkowych podczas Runmageddonu Warszawa Suntago.
Oto i ona: Strefa G-SHOCK, w której można było nie tylko wziąć udział w naprawdę fajnych konkursach, ale i poznać fascynującą historię owego zegarka. Czyli czterdziestolatka, który wciąż zachwyca i kondycją, i urodą.
Jak się bowiem okazuje, wszystko zaczęło się na początku lat 80. ubiegłego wieku, w dniu, w którym Kikuo Ibe, inżynier pracujący dla koncernu Casio, upuścił na podłogę zegarek będący pamiątką po ojcu?
W tej sekundzie ukochany czasomierz zepsuł się, natomiast ambitny młodzieniec wpadł na pomysł stworzenia czegoś, czego jeszcze nie było, czyli zegarka ekstremalnie odpornego na wstrząsy.
Główne założenia? Miała oferować nie tylko odporność na wodę i kurz, lecz także bezproblemowo znosić upadki z dziesięciu metrów na twarde podłoże, wygrywając walkę z grawitacją (to właśnie od niej pochodzi litera G w nazwie rodziny G-SHOCK).
Co ciekawe, aby dopracować ostatni z wymienionych parametrów, pan Ibe zaczął zrzucać kolejne prototypy z... okna firmowej toalety, znajdującego się na takiej właśnie wysokości.
Tak oto – dzięki wizjonerstwu i słynnej japońskiej wytrwałości – na rynek trafił protoplasta wszystkich zegarków G-SHOCK, czyli debiutujący w roku 1983 model DW-5000C-1A.
Ta oferowana za równowartość ówczesnych stu pięćdziesięciu dolarów amerykańskich konstrukcja z miejsca rzuciła na kolana cały świat, stając się przedmiotem pożądania dla całych pokoleń. Nie tylko ze względu na imponujące parametry techniczne, lecz także ponadczasowy design.
Dodajmy, że do słynnej, świętującej właśnie czterdzieste urodziny "kostki" nawiązuje wiele współczesnych zegarków G-SHOCK, włącznie z tymi, które towarzyszyły nam podczas opisanego powyżej biegu.
Było to możliwe dzięki nawiązaniu współpracy z pewnym przedsiębiorstwem będącym częścią Grupy Zibi, czyli oficjalnego polskiego dystrybutora marek Atlantic, Seiko, Bulova, Casio oraz G-SHOCK.
Mowa tutaj o doskonale znanej miłośnikom zegarków firmie
Time Trend, założonej w roku 1991 i od tamtego czasu nieprzerwanie łączącej profesjonalizm z prawdziwą pasją.
Dodajmy: firmie, która naprawdę zna się na zegarkach, a więc niezależnie od tego, czy szukasz modelu do biegania, na ekstremalną wyprawę, do garnituru czy po prostu na co dzień, zdecydowanie warto zajrzeć do jednego z salonów Time Trend.
Znajdziesz tam zarówno bogatą (ponad 40 marek!) ofertę, jak i profesjonalnych doradców, którzy pomogą ci wybrać zegarek idealny pod kątem twoich potrzeb i oczekiwań.
Od modeli sportowych, taktycznych i klasycznych, poprzez smartwatche, aż po Swiss Made oraz premium – jesteśmy przekonani, że w tym miejscu znajdziesz to, czego szukasz.
Jak przystało na firmę będącą partnerem Runmageddonu, Time Trend posiada w ofercie naprawdę szeroką gamę modeli G-SHOCK, z których część - a jakże! – można było obejrzeć i zakupić podczas na miejscu.
W Strefie G-SHOCK spędziliśmy naprawdę sporo czasu na pogawędkach z sympatycznymi pracownikami firmy Time Trend, którzy brali czynny udział w wydarzeniu i angażowali się w nie, zachęcając gości do udziału w licznych konkursach.
Jak na każdej runmageddonowej imprezie, służyli także fachową wiedzą, udzielając porad i prezentując te wyjątkowe zegarki.
Coś jeszcze? Oczywiście! Ekipa Time Trendu wzięła również udział w tym ekstremalnym biegu z przeszkodami. Zgadniesz, jakie zegarki towarzyszyły również tym zawodnikom?
Ta jak my lubisz piękno ponadczasowe i nieśmiertelne, czyli takie, które było modne wczoraj, jest modne dziś i będzie modne jutro? Już wiesz, gdzie go szukać.
Materiał powstał we współpracy z firmą ZIBI