Co by nie mówić o ostatniej wpadce wizerunkowej Szymona Marciniaka, to jednak blednie ona i znika w momencie, gdy Polak wchodzi na boisko. Tak było podczas sobotniego finału Ligi Mistrzów. Polski sędzia całkowicie panował nad zawodnikami i wzorowo poprowadził spotkanie. Sam fakt, że w jednym roku sędziował w finale mundialu i LM sprawia, że dołączył do naprawdę elitarnego grona.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Na dwa tygodnie przed finałem Ligi Mistrzów, w którym Szymon Marciniak miał być głównym sędzią, polski arbiter wziął udział w konferencji Everest, organizowanej przez jednego z liderów Konfederacji Sławomira Mentzena.
Sam Mentzen podkreśla, że była to jedynie "biznesowa konferencja". O obecności Marciniaka informował jednak na swoich mediach społecznościowych, które wykorzystuje również do działalności politycznej.
O sprawie napisało stowarzyszenie walczące z przejawami rasizmu stowarzyszenie "Nigdy więcej". Jeden z jego współtwórców Rafał Pankowski podkreślił, że "jesteśmy zszokowani i zbulwersowani publicznym skojarzeniem Marciniaka z Mentzenem i jego odmianą toksycznej skrajnie prawicowej polityki".
"Jest to niezgodne z podstawowymi wartościami fair play, takimi jak równość i szacunek. Wzywamy sędziego do przyznania się do błędu. Jeśli tego nie zrobi, uważamy, że UEFA i FIFA powinny wyciągnąć konsekwencje" – napisał Pankowski. I to właśnie po tym wpisie rozszalała się burza medialna wokół Marciniaka.
Głos w sprawie zabrał sam polski arbiter, który wyjaśnił, co się stało. W oświadczeniu, które Szymon Marciniak przesłał do redakcji "Przeglądu Sportowego", polski sędzia podkreślił swój stosunek do walki z rasizmem i dyskryminacją.
"Będąc od wielu lat międzynarodowym sędzią piłkarskim, zawsze na pierwszym miejscu stawiam fair play oraz szacunek do drugiego człowieka i pragnę przekazywać te najwyższe wartości innym" – pisał Szymon Marciniak.
Czytaj także:
"Zawsze odcinam się od przejawów rasizmu, antysemityzmu i braku tolerancji, co pokazuję w meczach, na których sędziuję. Zawsze mówię stop nienawiści i będę propagować, że najważniejsze jest bycie dobrym człowiekiem" – dodał.
Ostatecznie w piątek 2 czerwca po godz. 12 UEFA poinformowała, że Szymon Marciniak pozostanie arbitrem finału Ligi Mistrzów. Organizacja zamieściła przeprosiny od polskiego sędziego, który twierdzi, że został wprowadzony w błąd i odcina się od polityki Sławomira Mentzena.
Polak poradził sobie w finale LM
Sobotnie finał Ligi Mistrzów Marciniak może zaliczyć do tych bardzo udanych. Polski arbiter panował nad grą i zawodnikami i wzorowo wypełnił swoją pracę.
– Szymon sędziował świetnie, w żaden sposób nie wpłynął na mecz ani widowisko, nikt po tym spotkaniu nie ma do niego pretensji, więc może być z siebie dumny, bo przechodzi do historii. Brawo, brawo, brawo i jeszcze raz brawo – ocenił postawę Polaka dla Sport.pl sędzia międzynarodowy Marcin Borski.
Oczywiście nie zabrakło drobnych wpadek. – Była sytuacja, w której jeden z Włochów symulował faul i Szymon dał się nabrać. Włoskim drużynom zawsze pod tym względem trudno się sędziuje, bo często próbują takich sztuczek i są w nie nieźli. Po tej akcji Foden łapał się za głowę. Ale to drobnostki, które wynikały też z tego, że Szymon pozwalał zawodnikom grać. Generalnie Marciniak miał ten mecz pod niesamowitą kontrolą. Miał autorytet. To trochę tak, jakbyśmy czepiali się Igi Świątek, że wygrywając Rolanda Garrosa, zdobyła za mało punktów "winnerami" – stweirdził Borski.
Marciniak dołączył do legend sędziów piłkarskich
W ostatnich miesiącach polski arbiter cieszył się doskonałą passą. W grudniu 2022 roku Marciniak osiągnął sędziowski szczyt – poprowadził finał mistrzostw świata Argentyna – Francja (3:3 i karne 2:4). Polski sędzia nie popełnił żadnego błędu i sędziował to spotkanie w świetnym stylu.
W obecnej edycji Ligi Mistrzów Szymon Marciniak był głównym arbitrem w siedmiu spotkaniach – sędziował w meczach na każdym etapie rozgrywek. Polak prowadził m.in. półfinałowe spotkanie pomiędzy Manchesterem City a Realem Madryt czy mecz SSC Napoli z AC Milan w ćwierćfinale.
Teraz do kolekcji dodał sędziowanie w finale rozgrywek. To sprawia, że polski arbiter znalazł się w zacnym gronie, gdyż tylko on i Howard Webb sędziowali w ciągu jednego roku / sezonu finał mundialu oraz finał Ligi Mistrzów.
Ogółem tylko czterech sędziów dostąpiło zaszczytu prowadzenia finału Ligi Mistrzów i finału mundialu - Sandor Puhl (finał MŚ 1994, finał LM 1997), Pierluigi Collina (finał MŚ 2002, finał LM 1999), Nicola Rizzoli (finał MŚ 2014, finał LM 2013) oraz wspomniany Howard Webb (2010).