Poparcie dla PJN, formacji byłych polityków PiS, waha się na granicy błędu statystycznego. Szansą dla Pawła Poncyljusza, Marka Migalskiego czy Elżbiety Jakubiak mógłby być start z list PSL. Pytanie, czy politycy PJN są na to gotowi?
Po niespodziewanym zwycięstwie Janusz Piechociński ogłosił chęć budowy silnego, centrowego PSL. W badaniach opinii publicznej ludowcy od lat balansowali na granicy progu wyborczego. W wyborach wypadali trochę lepiej, ale 8-procentowy wynik w ostatnich wyborach parlamentarnych trudno uznać za satysfakcjonujący.
Według Eugeniusza Kłopotka pomysł budowy centrowej partii jest godny poparcia, ale pod jednym warunkiem: musi odbywać się pod skrzydłami Polskiego Stronnictwa Ludowego. - PSL jest rozpoznawalną marką, chociaż chciałoby się, by była bardziej popierana przez wyborców. O dwu czy trzypartyjnym konglomeracie nie ma mowy - mówi w rozmowie z naTemat poseł PSL.
Wspólne listy PSL-PJN? "Wymagana jest duża ostrożność"
W piątek szef klubu parlamentarnego PSL Jan Bury i Elżbieta Jakubiak z PJN zadeklarowali chęć powołania centrum programowego, by dyskutować o ważnych dla Polski sprawach. Kluczowe pytanie jest jednak inne: czy ze współpracy obu ugrupowań zrodzą się wspólne listy do europarlamentu lub Sejmu?
W Sejmie Bury mówił, że na obecną chwilę nie ma o tym mowy. Ale w polityce "teraz" nie oznacza nigdy. Trudno uwierzyć w luźną współpracę PSL z formacją, która samodzielnie nie ma większych szans na przekroczenie progu wyborczego. Tym bardziej, że na prawicy hegemonem jest Jarosław Kaczyński, który wielokrotnie udowodnił swój talent polityczny.
Politycy PSL pomysłowi startu polityków PJN z ich list nie mówią "nie". - Wymagana jest duża ostrożność, zwłaszcza w stosunku do tych, którzy zmieniali partię jak rękawiczki, w zależności od tego, jak wiał wiatr - zastrzega Kłopotek. Także Stanisław Żelichowski nie ma nic przeciwko temu. Prominentny ludowiec przypomina, że od dłuższego czasu PSL zaprasza na swoje listy różne rodzaje autorytetów.
”Współpraca z PSL byłaby bardzo dobrym krokiem”
W ocenie Michała Kamińskiego, w PJN wszyscy chcieliby uniknąć przeświadczenia, że grupa polityków, która najpierw na plecach Kaczyńskiego weszła do europarlamentu, teraz chciałaby wejść na plecach Piechocińskiego. Były spin doctor PiS dodaje zarazem, że współpraca byłaby bardzo dobrym krokiem, ale mówienie o formalnej koalicji jest dzisiaj przedwczesne.
Marek Migalski daje natomiast do zrozumienia, że PJN chciałoby sprawdzić się w wyborach do Parlamentu Europejskiego. - Mamy szanse, bo wybory do PE są skrojone pod nasz elektorat. Jeżeli poniesiemy klęskę, będziemy musieli wyciągnąć z tego wnioski. Pytany, czy mogą być to być wspólne listy do Sejmu, odpowiada, podobnie jak Kamiński: w tej chwili nie ma o tym mowy.
Pojawiają się jednak głosy, że ostatecznie do formalnej współpracy w postaci wspólnych list nie dojdzie. Kilka tygodni temu w Sejmie jeden z dziennikarzy politycznych powiedział mi, że Paweł Kowal zapewnia sobie darmową reklamę, ale ostatecznie nie zdecyduje się na wspólne listy. Powód jest prosty.
Media opisywały nieprawidłowości, związane z ludźmi stronnictwa, a Waldemar Pawlak w 2009 roku mówił, że w czasach kryzysu możemy polegać tylko na najbliższych. W zeszłym roku, po aferze taśmowej, do dymisji podał się Marek Sawicki, były minister rolnictwa. Tymczasem jednym z programowych postulatów PJN była… walka z nepotyzmem.
Migalski nie chce wybielać PSL, ale uważa, że nie ma specjalnej różnicy między PSL, a PO, SLD czy PiS. - Chorobą, na którą cierpią ludowcy, zaraziły się wszystkie partie - dodaje.
Czas decyzji
W niedawnym sondażu TNS Polska chęć głosowania na PJN zadeklarowało jedynie 2 proc. badanych. Wygląda na to, że w niedługim czasie Paweł Kowal będzie musiał podjąć decyzję, od której będzie zależeć jego byt, i jego kolegów również. Czasu nie ma dużo. Pierwszy wyborczy sprawdzian już w 2014 roku.