PiS nadal prowadzi w większości sondaży, ale KO ma coraz lepsze wyniki. Były premier Leszek Miller uważa, że gdyby partia Jarosława Kaczyńskiego zaczęła bardzo tracić poparcie, to może zostać podjęta decyzja o przełożeniu wyborów i... wprowadzeniu stanu wyjątkowego.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Leszek Millerbył gościem audycji radia TOK FM. Poruszono tam temat nadchodzących wyborów parlamentarnych. Były premier ma niepokojącą tezę, co może zrobić PiS, jeśli partia będzie tracić poparcie w sondażach.
Niepokojące słowa Millera, co Kaczyński może zrobić ws. wyborów
– Jeśli Kaczyński dojdzie do wniosku, że może wybory przegrać, to wybory się nie odbędą – mówił na antenie stacji Miller. Co więcej, były premier przekonywał, że w przypadku dalszego spadku notowań PiS może pod jakimś pretekstem wprowadzić stan wyjątkowy i przełożyć wybory.
Wybory mają odbyć się już na jesieni. Nie jest znana jeszcze ich dokładna data, ale będzie to albo październik, albo listopad.
Jakie poparcie mają obecnie poszczególne partie? Z nowego sondażu zrealizowanego przez United Surveys dla Wirtualnej Polski wynika, że na Zjednoczoną Prawicę deklaruje oddać 34,2 proc. ankietowanych. Druga w tym zestawieniu jest Koalicja Obywatelska, która może liczyć na 29,7 proc. wszystkich głosów. Trzecią siłą w tym badaniu jest Konfederacja z poparciem na poziomie 11,5 proc.
Kaczyński w coraz gorszej sytuacji. Nie ma szans na rządy nawet z Konfederacją
I na tym niestety kończą się dobre wiadomości dla partii Jarosława Kaczyńskiego. Jak podaje WP, z prowizorycznego przeliczenia procentowych wyników na mandaty w Sejmie, obecny obóz władzy nie byłby w stanie dalej rządzić, ponieważ do nowego Sejmu wprowadziłby tylko 181 posłanek i posłów.
Nie pomógłby także polityczny sojusz z Konfederacją, która miałaby w parlamencie 47 swoich przedstawicieli. Suma mandatów obu ugrupowań daje 228 mandatów, więc do dalszego rządzenia PiS-owi zabrakłoby trzech mandatów.
KO do nowego Sejmu wprowadziłaby 154 posłów, Lewica – 37, natomiast Trzecia Droga miałaby 40 swoich przedstawicieli. W sumie jest 231 mandatów, czyli dokładnie tyle, ile wynosi minimalna większość sejmowa.
Sondaż United Surveys jasno więc pokazał, że walka będzie do samego końca i wszystko rozstrzygnie się praktycznie "na żyletki". Decydujący głos mogą mieć więc ci, którzy dzisiaj nie wiedzą, na kogo jeszcze oddadzą swój głos przy urnie. I co jest ważne, w kilku co najmniej sondażach to KO było na czele.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.