Roma Gąsiorowska: Śmierć mojej mamy to punkt, który zdeterminował wszystko
Kamil Frątczak
09 lipca 2023, 07:05·15 minut czytania
Publikacja artykułu: 09 lipca 2023, 07:05
– Ludzie, patrząc na moją ciążę z zewnątrz mówili, że robię coś wbrew karierze, że to z pewnością będzie niosło za sobą wiele konsekwencji. W jakimś sensie tak było, bo przecież nie mogłam zagrać w wielu filmach. Musiałam przez chwilę zatrzymać się zupełnie. Byłam wyłączona z tego wiru pięknego, ale jednak intensywnego. Właśnie wtedy pojawiły mi się wizje, gdzie ja chcę być – opowiada w rozmowie z Kamilem Frątczakiem Roma Gąsiorowska, aktorka filmowa i teatralna.
Reklama.
Reklama.
Kamil Frątczak: Czym jest dla ciebie miłość?
Roma Gąsiorowska: Wiesz, nie wiem, czy da się ją tak opisać słowami, ponieważ one są zawsze jakąś deklaracją. Miłość jest uczuciem bardzo pojemnym, które ciężko zamknąć w słowach. Ostatecznie gdybym musiała je nazwać, to powiedziałabym, że to poczucie bezpieczeństwa, bezinteresowne akceptowanie drugiej osoby, wspieranie, dbanie o to, żeby wzrastać.
Myślę, że najpierw trzeba zrozumieć, czym nie jest miłość, żeby powiedzieć, czym ona jest. 10 lat temu mogłabym powiedzieć, że miłość jest czymś zupełnie innym, niż teraz, bo jestem bardziej dojrzała i dokładniej poznałam siebie.
Zapytałem o to, gdyż wielu kojarzy cię z gatunkiem komedii romantycznej. Jest on dla ciebie szczególnie bliski?
Nie do końca. Ja mam bardzo szerokie spektrum zainteresowań, jeżeli chodzi o zmaganie się z wyzwaniami w zawodzie aktorki. Kino popularne, o którym teraz rozmawiamy, dociera szerzej. Mam ponad 30 filmów na koncie, większość nie była komercyjnych, ale te mniej komercyjne znają zazwyczaj osoby, które bardziej wnikliwie interesują się polskim kinem. Komercyjne zapisały się w pamięci, ponieważ docierają szerzej.
Rozumiem, że się tego nie wstydzisz?
Wręcz przeciwnie. Ten komercyjny świat też jest piękny. Ja w nim uczestniczę i bardzo go lubię. Dla mnie te komedie, które zrobiłam, to zawsze wyzwania, które brałam, aby się z czymś zmierzyć, każdy projekt to oprócz samej roli kawałek mojego życia, ludzie, którzy są w projekcie. To złożone procesy, które uczą przez doświadczenia. Ja je bardzo szanuję, kocham wręcz. Te postaci jak i inne są dla mnie ważne, a doświadczenia cenne.
Można powiedzieć, że jesteś artystką wszechstronną?
Szeroko myślę jako artystka i robię wiele rzeczy. Nie tylko jestem aktorką i prowadzę swoją szkołę aktorską tworząc w niej autorską metodę, ale też wyprodukowałam i wyreżyserowałam kilka wydarzeń, robiłam kostiumy, miałam markę modową, robiłam wideo-arty.
Myślę, że tak, jestem wszechstronną artystką. 12 lat pracowałam na etacie w Teatrze Rozmaitości, oprócz ról w filmach, serialach i teatrze realizuję swoje projekty i to jest ta część mojego życia zawodowego, której większość ludzi może nie kojarzyć. Kiedy robiłam jakiś film bardziej komercyjny, to dokładnie w tym samym czasie tworzyłam zazwyczaj coś artystycznego. Zawsze dbałam o to, by tę artystyczną potrzebę zaspokajać w sobie i dla siebie, a nie dla opinii publicznej.
Z czego wynika u ciebie ta potrzeba wyrażania siebie poprzez sztukę?
Po prostu z wnętrza mojej duszy. Już w liceum wyrażałam siebie w różny sposób, poprzez ubrania, a nawet tworzenie ich. Kiedy miałam iść na studia, nie wiedziałam na jakie. Wiedziałam, że będę artystką. Nawet pisałam wtedy wiersze, malowałam, śpiewałam. Wyrażałam siebie poprzez sztukę.
Czułaś, że będziesz aktorką?
W ogóle nie planowałam nią być. Podjęłam taką decyzję, ponieważ 4 lata liceum byłam w teatrze plastycznym, gdzie scena była moim drugim domem. Pomyślałam, że skoro tak, to będę studiowała aktorstwo. Ale to moje wyobrażenie nie miało nic wspólnego z tym, co później mnie spotkało w szkole teatralnej. Brakowało mi oprócz słowa innej formy wyrażania. Rozpoczęłam więc swoją drogę poszukiwania siebie jako twórcy: kostiumy, performance, wideoart, produkcja, reżyseria, edukacja.
Jesteś artystką na wielu płaszczyznach, ale także… osobą wielozadaniową.
Na to wygląda. Jak tylko skończyły się moje studia, które realizowałam w trybie indywidualnym, pracowałam i już wtedy robiłam rozmaite rzeczy. Wówczas zaczęłam z moimi przyjaciółmi tworzyć Stowarzyszenie Twórców Sztuk Wszelkich, gdzie mogliśmy wyrażać się twórczo. To jest we mnie od zawsze: potrzeba wyrażania się, miłość do pracy zespołowej i zacięcie produkcyjne.
Ale mam nadzieję potrafisz powiedzieć STOP?
Nie no, to jest do opanowania (śmiech). Ja żyję w myśl filozofii słów fast life. Dbam o równowagę, nie rozpędzam się za szybko. Zawsze po intensywnym okresie odpoczywam. Mierzę siły na zamiary zawsze. Przy czym to nie jest tak, że wpadam na pomysł i muszę go za wszelką cenę zrealizować. Wiele pomysłów mam w szufladzie, pracuje nad jednym, dwoma jednocześnie. Wybieram projekty, w które uważam, że warto zainwestować swój czas i energię.
Jesteś spełniona?
Na wielu płaszczyznach tak, spełniłam wiele marzeń, zapracowałam w wielu obszarach na poszerzenie możliwości, rozwijam się, mam kolejne marzenia. Mogę powiedzieć, że w wielu dziedzinach odniosłam sukces, pokonując pewne swoje opory, lęki, ucząc się siebie. Rozwijam się stawiając sobie cele i w większości to, co założyłam, się udało, ale ta droga nie ma końca, przede mną wciąż nowe zadania i wyzwania. Spełniona, bo jestem "tu i teraz", bo cieszę się i doceniam to, co mam. Spełniona, ale wciąż głodna życia.
Wspomniałaś, że robiłaś filmy bardzo emocjonalne. Jak udaje ci się te emocje oddzielać od życia prywatnego?
Mam duże doświadczenie i uczyłam się siebie chronić krok po kroku tworząc kolejne role, nie mogłabym inaczej. Pracuję metodą, którą stworzyłam przez lata mojej pracy przed kamerą. Jest bezpieczna. Zupełnie nie angażuje siebie prywatnie i bardzo o to dbam. Tworzę w swojej głowie przestrzeń, taki "pokój" mojej postaci, tam tworzę i zamykam jej życie.
W wyobraźni są nieskończone możliwości przerabiania przeróżnych tematów, ale nie są moje, one mnie nie dotyczą. Jeśli w aktorstwie sobie głęboko nie zaufasz, nie pokażesz prawdziwie emocji. Ja zawsze chcę całkowicie zaufać i dzięki mojej metodzie wiem dokładnie, co się ze mną dzieje i gdzie jestem, kiedy tworzę postać.
Praca na emocjach wiąże się z dużym obciążeniem psychicznym. Dbasz o siebie korzystając z pomocy specjalistów?
Tak, korzystałam i dalej korzystam czasem robiąc superwizje. Pracuję z ludźmi, sesje z psychologiem czy coachem pomagają czasem wyznaczyć ścieżki, poukładać. Nie zawsze wizyta u terapeuty to przepracowywanie traum. Mamy szansę dzięki możliwościom, jakie dają narzędzia psychologiczne, zmienić wiele w naszym życiu, tak, aby było nam lżej. Niestety wciąż moim zdaniem nie korzystamy z tego tak, jak byśmy tego jako społeczeństwo potrzebowali.
Ja interesuję się psychologią od 15-tego roku życia, od tego czasu psychologia się zmieniała i pojawiały się nowe narzędzia. Wciąż mimo wielu już przepracowanych zagadnień jestem w procesie. To droga rozwoju. Nie tylko psychologia, ale praktyki uważności, wybaczanie, uwalnianie, myśli każdego dnia, to wszystko ma wpływ na nasze życie. Nasza praca nad sobą.
Z psychoterapii nie tylko korzysta się wtedy, kiedy ma się problem, to również pomaga poukładać sobie cele. Na całym świecie ludzie korzystają z narzędzi rozwoju osobistego i wiedzą, że to właśnie praca włożona w tę sferę daje poczucie sprawczości i otwiera możliwości, których nie widzi się bez tych narzędzi.
Przecież pójście do psychologa to żaden wstyd.
No niestety wciąż słyszę jeszcze, że takie myślenie blokuje przed decyzją o zmianie.
Tak wielu potrzebuje, a nie pójdzie, bo boi się opinii innych, wielu źle trafia i się zniechęci, ale warto próbować. Ja uważam jednocześnie, że należy korzystać z pomocy psychologów, psychiatrów czy grup wsparcia, jak i samemu pracować nad sobą.
Każdy niezależnie od swoich doświadczeń ma wiele tematów, które go wciąż blokują albo które niewystarczająco rozumie, aby się uwolnić. Praca nad sobą daje niesamowite efekty i spełnienie. Jednak warto pamiętać, że bardzo ważne jest, by odpowiednio dobrać narzędzia.
W ogóle, zanim zdecydowałam, że będę aktorką, to bardzo interesowałam się psychologią. Myślałam nawet, żeby być psychologiem przez chwilę. Te nowinki zawsze mnie interesowały, chciałam coś sprawdzić, spróbować. Dalej jestem żywo zainteresowana, w jaką stronę idzie psychologia.
Nie każdy terapeuta trafi do każdego.
Nie każdy ma pasję, doświadczenie. Jest ciężko, no bo to też kosztuje. W każdym razie nawet jeśli to jest wiele innych możliwości dostępu. Są książki, kursy online i wiele innych.
W Polsce już coraz więcej ludzi świadomie sięga po narzędzia rozwoju osobistego. Ja uważam, że jeśli mamy takie narzędzia na wyciągnięcie ręki, to warto z nich korzystać. Nie tylko z psychologa, ale z książek, kursów, warsztatów. Zdrowie psychiczne to podstawa. Tak dużo się dziś zmagamy z obciążeniami, że potrzebujemy wsparcia w tych obszarach.
Jak myślisz, dlaczego ludzie zniechęcają się do udziału w terapii?
Trudna jest selekcja w momencie, kiedy nie zna się do końca narzędzi, jakimi dany problem można by przepracować, i to jest najczęstszy kłopot. Ludzie otrzymują impuls: chcę się rozwijać, potrzebuje wsparcia. Świetnie, że tak jest! Nagle wychodzisz i po drugiej stronie nie dostajesz tego, czego potrzebujesz. Też tak miałam wiele razy! Ale to jest proces. Pomimo wszystko zawsze jakaś siła, ta pozytywna część we mnie mówiła mi: "Szukaj dalej".
Co było momentem przełomowym w twojej karierze?
Wiesz, dla kogoś, kto patrzy na moją karierę z zewnątrz, to pewnie film "Ki", bo wiele się przy nim wydarzyło, nagrody i tak dalej. Tak naprawdę ja nie mogę powiedzieć, że miałam jakiś przełomowy film. Wiele się działo na początku mojej kariery, każdy z tych filmów to był przełom, to szło bardzo dynamicznie wtedy. Dla mnie każda rola to doświadczenie, z którego wiele się nauczyłam. Pomimo wszystko śmiało powiedziałabym, że przełomem w moim życiu był moment, kiedy zaszłam w ciążę.
Wtedy świat zwolnił.
To był w mojej karierze taki totalny TOP. Wówczas zupełnie inaczej zaczęłam fokusować swoją energię i to był najlepszy, piękny ruch.
Jak na tę przerwę zareagowało środowisko artystyczne?
Ludzie, patrząc na to z zewnątrz mówili, że robię coś wbrew karierze, że to z pewnością będzie niosło za sobą wiele konsekwencji. W jakimś sensie tak było, bo przecież nie mogłam zagrać w wielu filmach. Musiałam przez chwilę zatrzymać się zupełnie. Byłam wyłączona z tego wiru pięknego, ale jednak intensywnego. Właśnie wtedy pojawiły mi się wizje, gdzie ja chcę być.
Zgodzisz się ze stwierdzeniem, że miłość matczyna jest wyjątkowa?
Ta miłość jest przede wszystkim bezwarunkowa. Bycie matką jest dla mnie naprawdę piękne. To jest takie cudowne trwanie, praktyka wspólnego budowania relacji. W momencie, kiedy jesteś uważny, trwasz naprawdę blisko, no to jest to miłość piękna, najczystsza.
A jak było w przypadku ciebie i twojej mamy?
Cudownie. Właśnie no tak… dlatego ciężko, jak jej nie ma. Bardzo ciężko. Moja mama była bardzo silną kobietą, taką moją bohaterką. Pamiętam jej ciepło i wrażliwość.
Dużo cech odziedziczyłaś po niej?
Tak myślę, że jest taka siła, która w niej była wyjątkowa. Taka, że jak coś wiedziała, to ona szła przed siebie pewnym krokiem, a jak nie wiedziała to i tak poszła zobaczyć i przekonać się. To na pewno mam po niej. Ale najważniejsze, co zawsze czułam, to że akceptowała mnie bezgranicznie, nawet w tym ciężkim okresie dojrzewania. Dawała mi to poczucie ogromnego zaufania do mnie.
I dzięki temu ty też jej ufałaś.
To powodowało, że ja brałam odpowiedzialność za siebie. Naprawdę to było szczere, bo nie było konfliktu, nie było robienia na przekór. Była akceptacja i zawsze można było się dogadać. Dokładnie to samo mam z moimi dziećmi i myślę, że to jest cenne.
To zaowocowało tym, że ja, cokolwiek by się nie działo, mam w sobie sprzymierzeńca. Teraz mam poczucie, że jestem za siebie odpowiedzialna i mogę sobie pomóc. Wtedy nie było takiej wiedzy psychologicznej, to płynęło prosto z serca. Moja mama mi to dała, jestem jej za to ogromnie wdzięczna. Nawet przez trudne momenty w moim życiu dodawało mi siły takie poczucie w środku, że ona wie, że ja sobie poradzę.
Po odejściu mamy miałaś taki moment, że powiedziałaś sobie: "Nie dam rady"?
W trakcie żałoby tak, ale kiedy się z niej już podniosłam, stałam się jeszcze silniejsza. Teraz nie mam tak, że nie dam rady. Wiesz, może być mi ciężko i może teraz aktualnie czegoś nie zrobię, żeby zebrać siły czy coś zrozumieć. Może właśnie potrzebuję odpuścić, co jest tak naprawdę w gruncie rzeczy najtrudniejsze. To jest zawsze proces, więc jeżeli ja dostaję "kopa" od kogoś, zadanie, które ma mnie rozłożyć na łopatki albo mam wszystko nagle stracić po to, żeby następnego dnia coś zyskać, to ja staram się to zrozumieć, że to jest proces.
Zrozumieć czy uwierzyć?
Duchowość to taki mój silny rdzeń. Jestem mocno połączona i wierzę. Ale lubię rozumieć, na przykład dokąd zmierzam. Od lat mam założenie, żeby nie żyć w pogoni za czymś, co nie jest ważne na ten moment, bo jest przyszłością lub należy do przeszłości. Wciąż są rejony, nad którymi pracuje, żeby się zdystansować.
Widzowie kojarzą cię jako bardzo uśmiechniętą osobę. Jest coś, copotrafi szybko wyprowadzić cię z równowagi?
Mam bardzo dużą tolerancję. Dodatkowo dzięki medytacji jestem bardzo stabilna. Ciężko mnie wyprowadzić z równowagi, ale nie jest to niemożliwe (śmiech). Z pewnością brak szacunku jako do osoby może mnie zdenerwować. Nawet jeżeli nie pokazuje tego na zewnątrz, to w środku mocno to odczuwam.
Dlaczego mowa o braku szacunku? Doświadczyłaś tego?
Zdarzało się, że ktoś nie okazywał wobec mnie szacunku, albo wręcz mnie upokarzał. W różnych sytuacjach. Ludzie tacy czasem są. Bywały takie sytuacje, a tego nie cierpię. Jestem wrażliwa na to, jak siebie wzajemnie traktujemy. Jednak nie chodzi tylko o mnie. Jeżeli ktokolwiek robi to komuś innemu w mojej obecności, też nie jestem obojętna. Przykro mi, kiedy społeczeństwo w przestrzeni publicznej nie reaguje na różne formy przemocy. A już w ogóle nie jestem w stanie opisać, co czuję, kiedy cierpią dzieci. Bardzo bym chciała, żebyśmy jako społeczeństwo reagowali w takich sytuacjach.
A polski rząd cię wyprowadza z równowagi?
Na to mnie nie namówisz (śmiech). W ogóle do mojego domu nie wprowadzam tematów polityki. Jest ciężko... zawsze jest ciężko i to każdemu z nas.
W końcu będzie lepiej...
Ja w ogóle nie myślę, że coś będzie. To od nas zależy, co mówimy, co myślimy. Dlaczego ja mam się zajmować przez 24 godziny na dobę tym, jak jest ciężko, skoro mi to odbiera energię? To bez sensu! Ja się zajmuję tym, na co mam wpływ, gdzie zmierzam i w jaką stronę.
Często wcielasz się w role silnych kobiet. W życiu prywatnym też jesteś taka?
Ja jestem silna, bo taką się stałam. Nie jest tak, że ja zawsze taka byłam. Jestem bardzo wrażliwa, optymistyczna, niekonfliktowa. Z drugiej strony mam wyuczone zachowania obronne, które są pewnego rodzaju pancerzem. Różne życiowe trudne doświadczenia powodują, że już później jest jakby łatwiej, taki paradoks.
Punkt, który zdeterminował wszystko, co do tej pory się działo, to śmierć mojej mamy. 18 lat, śmierć mamy, wiesz, najgorsza z możliwych traum, których może doświadczyć człowiek, jak mówią psychologowie. Podobno gorsza jest tylko utrata dziecka. Później wychodzenie z tego i bardzo długi proces, który powoduje, że jednocześnie uczysz się siebie. No bo nie ma innej możliwości, więc stawiasz na nowo krok po kroku.
Co powiedziałabyś wszystkim tym, którzy nie mają siły walczyć z przeciwnościami losu?
Jeżeli cokolwiek dzieje się takiego, co mnie niepokoi, to są to objawy, które mój mózg i moje ciało wysyłają do mnie. Tak samo jest z chorobami. Bez względu na to, czy to będzie przeziębienie, czy coś poważniejszego, zawsze jest to jakaś informacja, żeby się w porę obudzić.
Obserwuję kondycję ludzi w Polsce w tym momencie. To, co dziś mogę powiedzieć to, że wszyscy jesteśmy wystawiani na wielkie próby.
To znaczy?
Potrzebujemy nowych narzędzi, aby sobie poradzić w zmieniających się okolicznościach. Przeżywamy dużo stresów, potrzebujemy umieć nimi zarządzać. Te narzędzia są, leżą w zasięgu ręki, ale żeby zrobić zmianę, trzeba być gotowym na zmianę i trzeba mieć w sobie przestrzeń na to. To przebudzenie dotyka coraz większej ilości osób, mnie to napawa nadzieją.
Coraz częściej obserwuje się, że ludzie, którzy do tej pory nie dbali odpowiednio o siebie, zaczynają o siebie dbać. Niech tak będzie! Ja bym się właśnie na tym skupiła... jak pomóc jak najszerszej liczbie osób, motywować do działania, nauczać metod, które skutecznie działają. A osoby, które wychodzą z tych trudnych sytuacji, przepracowały je, dały sobie radę, są najlepszym przykładem, że można!
Wydaje ci się, że ten szczyt jest nie do zdobycia, bo czegoś ci brakuje. Ale ktoś inny już go zdobył. Mówisz, że ja jestem taka silna. Ja też musiałam sobie popatrzeć, że ktoś już coś podobnego kiedyś przeżył. Takie myślenie bardzo pomaga. Nigdy nie jesteśmy w tym sami, nigdy nie jesteśmy jedynymi, którzy tak cierpią na świecie.
Czyli po prostu musimy odpowiedzieć sobie na pytanie: czy chcemy teraz cierpieć.
Cierpienie jest elementem życia, jest potrzebne, nie chodzi o to, żeby go unikać. Ale jeśli trwa za długo i nie dajemy sobie z nim rady, warto poprosić o pomoc. Obserwuję to, że jesteśmy wystawiani na próby i uważam, że powinniśmy się naprawdę bardzo wspierać. Ważne, żeby szczerze. Budujmy na nowo relacje prawdziwe, oparte na szczerości, wzajemnym zaufaniu, szacunku, takie, które są dla nas w danym momencie cenne na wagę złota. To może uratować świat, ja bardzo w to wierzę, przynajmniej ten wokół nas.
Ty jesteś trochę aktywistką…
No nie wiem... Ja robię tak zwane ciche rewolucje. Taka po prostu jestem. Ten sztandar, ta aktywistka moja, to rozwój osobisty. Tak naprawdę nie znaczy to nic konkretnego, bo to jest indywidualna ścieżka każdego z nas, ale niech jak najwięcej ludzi wstępuje na te ścieżki. Dopiero wtedy będziemy mogli wszyscy razem się unosić.
A na jakim etapie obecnie twoim zdaniem są Polacy?
To nasze społeczeństwo ma taki moment przejściowy. Bardzo dużo ludzi już weszło na ścieżkę samorozwoju, ale spora część nadal nie. Teraz, jak porównamy sobie to z resztą świata, to większość zna kulturę wspierania się, ten "self care" jest dla nich elementem życia. My jeszcze często w pierwszej kolejności nie sięgamy po "koło ratunkowe", ale się dołujemy, uzależniamy, przerzucamy przemocą. Z jednej strony mówimy, że nie lubimy tego, ale nadal to robimy. Nie wszyscy i nie wszędzie, w wielu miejscach coraz mniej, ale jednak wciąż sporo.