Pięć osób zginęło w łodzi podwodnej Titan, w tym brytyjsko-pakistański miliarder Shahzad Dawood z synem. Eksperci przekazali, że statek uległ implozji. Na miejscu wspomnianej dwójki mogli być inwestor oraz miliarder Jay Bloom i jego syn Sean. O powodach rezygnacji z wyprawy opowiedzieli CNN.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Amerykańska stacja telewizyjna CNN rozmawiała z inwestorem Jay'em Bloomem i jego synem Seanem. Obaj powiedzieli telewizji, że martwili się o tę łódź podwodną i jej zdolność do podróżowania w głąb oceanu. Ich miejsca ostatecznie zajęli wspomnieni Shahzada i Suleman Dawood.
Inwestor i jego syn zrezygnowali z wyprawy Titanem
– Widziałem wiele czerwonych flag. Statek był przeznaczony tylko dla pięciu osób. Po prostu nie sądziłem, że może przetrwać schodzenie tak głęboko do oceanu – powiedział 20-letni Sean. I dodał: – Ostrzegłem przed tym tatę, a on w końcu się ze mną zgodził.
Jay Bloom pokazał też wiadomości od Stocktona Rusha, dyrektora i założyciela OceanGate, firmy będącej organizatorem wycieczki do wraku Titanica. Jak mówił, Rush był w Las Vegas w marcu, aby spróbować skłonić go do zakupu biletów na wyprawę.
Inwestor podkreślił, że Rush przyleciał "dwumiejscowym eksperymentalnym samolotem", który zbudował. To także pogłębiło jego zastrzeżenia ws. wyprawy do wraku Titanica.
– Zacząłem o tym myśleć. Przyleciał do mnie eksperymentalnym samolotem, w którym było miejsce dla dwóch osób, i chciał mnie namówić na podróż do dna oceanu eksperymentalną łodzią podwodną na pięć miejsc, którą również sam zbudował – opowiadał.
Jay Bloom: To mogliśmy być my
I dalej tłumaczył: – On miał inne podejście do ryzyka niż ja. Jestem pilotem. Posiadam licencję pilota śmigłowca i nie wsiadłbym do eksperymentalnego samolotu – podkreślił inwestor.
Mówił też, że decyzja, by nie jechać, wciąż go prześladuje. – To mogliśmy być my – stwierdził, nawiązując do biznesmena z synem, którzy zginęli.
Pięć osób zginęło w Atlantyku w wyniku implozji Titana
Kto jeszcze zginął w Titanie? Na pokładzie był znany brytyjski biznesmen i odkrywca – Hamish Harding. Był to właściciel Action Aviation i poszukiwacz przygód. Miał na koncie trzy rekordy Guinnessa, w tym najdłuższy czas przebywania na pełnej głębokości oceanu przez statek z załogą.
W wyprawie uczestniczył także brytyjsko-pakistański miliarder Shahzad Dawood, jeden z najbogatszych Pakistańczyków, który chciał dotrzeć do słynnego transatlantyku wraz z 19-letnim synem Sulaimanen. Shahzada był przedstawicielem SETI Institute (organizacji badawczej w Kalifornii) i wiceprezesem Dawood Hercules Corporation, części Dawood Group.
Czwartą osobą był francuski podróżnik Paul-Henri Nargeolet, który prowadził kilka wypraw do miejsca zatopienia Titanica i nadzorował wydobycie artefaktów z wraku. Piątą – Stockton Rush, dyrektor i założyciel OceanGate, firmy będącej organizatorem wycieczki pod wrak Titanica. Każdy z nich zapłacił po 250 tys. dolarów za wyprawę.
Statek podwodny zniszczyła implozja. Jest to przeciwieństwo eksplozji, ze względu na kierunek wybuchu. To nagłe zapadanie się materii w zamkniętym obszarze pod wpływem panującego w nim podciśnienia.
– Rozszczelnione zostały ściany łodzi i zapadły się do wewnątrz. W takim przypadku załoga zginęła w tak krótkim czasie, że mózg ludzki nie był w stanie tego zarejestrować. Dziś fizyka powiedziała: "sprawdzam". Ciśnienie zgniotło ten statek. Mam nadzieję, że dojdzie do dyskusji nad certyfikacją tego typu jednostek jak Titan – tłumaczył to zjawisko w TVN24 Marcin Jamkowski z polskiego oddziału The Explorers Club.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.