Tak "powitały" matkę Kamila z Częstochowy. Kobiety czekały na nią przed sądem
redakcja naTemat
09 lipca 2023, 13:46·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 09 lipca 2023, 13:46
Magdalena B., matka tragicznie zmarłego Kamilka z Częstochowy, została w piątek dowieziona przez policję z aresztu na rozprawę, na której odebrano jej prawa rodzicielskie do pozostałych dzieci. Przed sądem czekał na nią tłum kobiet.
Reklama.
Reklama.
Jak pisaliśmy w naTemat, w piątek rano 7 lipca rozpoczął się proces dotyczący opieki nad rodzeństwem zmarłego na początku maja 8-letniego Kamila z Częstochowy. Magdalena B. oraz Dawid B., czyli jego biologiczna matka i ojczym stracili prawa rodzicielskie. Kobieta do piątki dzieci, a mężczyzna do swojej dwójki.
Magdalena B. została przewieziona przed sąd z aresztu, w którym oczekuje na proces ws. pomocnictwa w zabójstwie swojego 7-letniego syna. Przed budynkiem odbywała się wówczas pikieta w obronie krzywdzonych dzieci.
Jak relacjonuje "Fakt", znajdowały się tam przede wszystkim kobiety, trzymające plakaty z napisami: "Ani jednego dziecka więcej", "Ratujmy polskie dzieci", "Żadnej taryfy ulgowej dla oprawców Kamilka".
Kiedy przed budynek sądu dotarła Magdalena B., przywitał ją okrzyk "Morderczyni!", skandowany przez tłum kobiet. "Gdzie masz dziecko?!" – miała krzyczeć jedna z nich.
Opieka nad rodzeństwem Kamila z Częstochowy
Magdalena B. była obecna na sali, z kolei Dawid B. uczestniczył w rozprawie za pośrednictwem łącza internetowego.
– Jest przepis ogólny w Ustroju o Sądach Powszechnych, który zaleca w miarę możliwości, aby wyroki w takich sprawach zapadały podczas pierwszej rozprawy – powiedział w rozmowie z mediami rzecznik częstochowskiego sądu Dominik Bogacz.
– Sąd orzekł w trybie zabezpieczenia o kontaktach Artura T. z jego synem Fabianem (bratem zmarłego Kamila), może się z nim spotykać w określony sposób w pierwszy i trzeci weekend miesiąca, oraz drugi i czwarty, przez 2 godziny – wyjaśnił.
Sąd rozpatruje jeszcze dwie kwestie: wniosek o przywrócenie praw rodzicielskich Arturowi Topolowi (ojcu Kamila, który z Magdaleną B. ma również drugiego syna Fabiana) i wniosku o przywrócenie praw rodzicielskich jego byłemu szwagrowi Wojciechowi J.
To właśnie z Wojciechem J. i jego żoną Anetą J. – siostrą Magdaleny B. – mieszkał Kamil w czasie, w którym chłopiec był katowany przez ojczyma. Dla dwójki z rodzeństwa chłopca – 11-letniego Damiana i 9-letniiej Julii – jest on biologicznym ojcem.
– Chcę by moje dzieci, które mam z Magdą wróciły do mnie. Codziennie odwiedzam je w ośrodku, one się cieszą, gdy mnie widzą – przekonuje Wojciech J. w rozmowie z "Faktem". I dodaje, że po tragedii, do której doszło w częstochowskiej kamienicy, życie jego i jego żony jest bardzo utrudnione: – Jest nam bardzo ciężko, wielu ludzi nas wyzywa, patrzy na nas wilkiem, musieliśmy się przeprowadzić, bo strzelano nam w okna.
Małżeństwo oskarżone jest o nieudzielenie pomocy Kamilowi, jednak Wojciech J. przekonuje, że nie miał pojęcia, że w pokoju obok rozgrywała się tragedia.