"Barbie" Grety Gerwig to film z dość niepodrabialną estetyką (przynajmniej pod względem użytego w filmie różu...). Sama reżyserka wskazała jednak tytuły, którymi się inspirowała, a i nam do głowy przyszło parę produkcji z podobnym klimatem. Oto siedem filmów podobnych do "Barbie".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Deszczowa piosenka, reż. Stanley Donen, Gene Kelly (1952)
"Deszczowa piosenka" to jeden z filmów, który Greta Gerwig w wywiadzie wymieniła jako swoją inspirację i zasugerowała, że chętni widzowie mogą obejrzeć go jeszcze przed seansem "Barbie", co prawdopodobnie oznacza, że w jej najnowszym dziele być może będzie można odnaleźć inspirację tym klasycznym musicalem.
Kultowa komedia z Genem Kellym oraz Debbie Reynolds w rolach głównych osadzona jest w trakcie tzw. przełomu dźwiękowego w Hollywood, czyli czasu w fabryce słów, kiedy zamiast filmów niemych, zaczęto kręcić dźwiękowe. Don Lockwood znajduje młodziutką aktorkę, która mogłaby podkładać głos pod jego filmową partnerkę i szybko się w niej zakochuje.
Z "Barbie" "Deszczową piosenkę" łączy nie tylko to, że oba filmy są jednocześnie komediami i musicalami o ciekawej estetyce, ale również to, że są bardzo samoświadomymi produkcjami, które nawet nie starają się odwzorowywać rzeczywistości.
Projekt Floryda, reż. Sean Baker (2017)
"Projekt Floryda" to film jednego z ciekawszych współczesnych reżyserów Seana Bakera, który swój poprzedni dramat ("Mandarynka") o transpłciowej ciemnoskórej seksworkerce nagrał w całości za pomocą Iphone'a.
Halley wraz ze swoją córką Moonee mieszkają w tanim hotelu niedaleko Disneylandu, który sam wygląda jak zaczarowany zamek. Chociaż życie matki z dzieckiem pod względem materialnym zdecydowanie nie przypomina bajki, obie robią wszystko, co mogą, by cieszyć się życiem.
Chociaż "Floryda Projekt" opowiada o skrajnej biedzie i często dramatycznych sytuacjach, estetycznie podobnie jak "Barbie" utrzymany jest w pastelowych kolorach. To świadomy zabieg Bakera mający na celu podkreślenie faktu, że nawet w najbardziej ponurej rzeczywistości można odnaleźć nieco jaśniejszych barw.
Neon Demon, reż. Nicolas Winding Refn (2016)
"Neon Demon" to ostatni pełnometrażowy film, jaki nakręcił pochodzący z Danii Nicolas Winding Refn (reżyser w ostatnim czasie zrealizował dwa seriale: "Za starych na śmierć" dla Amazon Prime Video oraz "Kowbojkę z Kopenhagi" dla Netfliksa).
Thriller opowiada o Jesse, która przeprowadza się do Los Angeles, żeby zacząć karierę modelki. Poznaje grupkę młodych kobiet pracujących w branży, zdających się początkowo przyjaźnie do niej nastawionych. Szybko okazuje się jednak, że ich intencje nie są dobre.
Zjawiskowy film Refna pochodzi z ery, gdy reżyserowie często i gęsto korzystali z neonowych świateł, a w przypadku tego tytułu użyto sporo różowego światła. Bądźcie jednak gotowi na to, że to nie będzie słodki róż w stylu "Barbie", a raczej jego mroczniejsze odcienie...
Moulin Rouge!, reż. Baz Luhrmann (2001)
"Moulin Rouge!" to nagrodzony dwoma Oscarami musical w reżyserii Baza Luhrmanna znanego z niezwykle ciekawych wizualnie filmów, takich jak "Wielki Gatsby" czy "Elvis". Nie wszystkim może on przypaść do gustu, gdyż australijski reżyser operuje świadomym kiczem.
Grany przez Ewana McGregora Christian zakochuje się w pięknej gwieździe nocnego klubu. Satine (Nicole Kidman) kocha go ze wzajemnością, jednak na horyzoncie pojawia się bogaty książę, gotowy spełnić jej najskrytsze marzenie.
"Barbie" i "Mouling Rouge!" estetycznie pozornie są bardzo oddalone, ale mają dwa punkty wspólne. Po pierwsze, oba filmy są musicalami, a po drugie oba charakteryzują się niepowtarzalnym stylem, wypływającym podczas każdej minuty seansu.
Grand Budapest Hotel, reż. Wes Anderson (2014)
Wes Anderson to reżyser, którego znakiem rozpoznawczym jest pastelowa estetyka. Nie inaczej jest w przypadku komediodramatu "Grand Budapest Hotel", w którym wystąpili m.in. Ralph Fiennes, Willem Dafoe oraz Tilda Swinton.
Głównym bohaterem filmu jest portier pewnego słynnego europejskiego hotelu, który za sprawą serii niefortunnych zdarzeń zostaje wplątany w rodzinną aferę oraz kradzież renesansowego obrazu. Czy uda mu się z tego wybrnąć?
Filmy Andersona z pewnością są specyficzne i "Grand Budapest Hotel" nie należy do wyjątku. Jeśli jednak przede wszystkim zależy wam na wrażeniach wizualnych podobnych do "Barbie", to produkcja z 2014 roku raczej was nie zawiedzie.
Parasolki z Cherbourga, reż. Jacques Demy (1964)
"Parasolki z Cherbourga" to kolejny film polecany w kontekście "Barbie" przez Gerwig. I łatwo zauważyć, dlaczego – oba tytuły łączy nie tylko podobna estetyka, ale również jasnowłosa główna bohaterka.
Siedemnastoletnia Genevieve pracuje w sklepie z parasolkami swojej matki. Dziewczyna zakochuje się w ubogim mechaniku, który prędko wyjeżdża na dwuletnią służbę wojskową. Młoda kobieta musi podjąć decyzję, czy czekać na ukochanego, czy poślubić innego.
Francuski musical Jacques'a Demy'ego to prawdziwa uczta dla oka i ucha, a od cudownej jak zwykle Catherine Deneuve po prostu nie można oderwać wzroku. Film w 1964 roku otrzymał Złotą Palmę.
Czarnoksiężnik z Oz, reż. King Vidor, Mervyn LeRoy (1939)
Co bardziej spostrzegawczy kinomani już w trailerach "Barbie" zauważyli nawiązania do klasycznego "Czarnoksiężnika z Oz". Sugestia reżyserki, że być może warto odświeżyć sobie ten musical przed seansem jej najnowszego dzieła, wskazuje, że mogli mieć rację.
Film Kinga Vidora i Mervyna LeRoya jest rzecz jasna adaptacją kultowej książki dla dzieci autorstwa Lymana Franka Bauma, opowiadającej o Dorotce, którą potężne tornado przenosi do magicznej krainy Oz.
Klasyka z Judy Garland w głównej roli z filmem z Margot Robbie łączy nie tylko gatunek (musical), akcja osadzona w magicznej krainie, ale również droga, jaką obie bohaterki mają przed sobą do przejścia.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.