26 lipca 2023 roku media poinformowały o śmierci Sinead O'Connor. Artystka miała 56 lat. Większość kojarzy ją jedynie z piosenki "Nothing Compares 2 U" i tego, że w 1992 roku podarła na wizji zdjęcie Jana Pawła II. Świat znienawidził piosenkarkę za jej protest przeciwko tuszowaniu pedofilii w Kościele katolickim. Całe jej życie było walką.
Reklama.
Reklama.
"Nie zamknę się. Byłam maltretowana w dzieciństwie i cały świat się o tym dowie tak jak o każdym innym gnębionym dziecku. Nie uciszą nas tylko dlatego, że nie chcą o tym słyszeć" – powiedziała Sinead O'Connor po tym, jak publicznie podarła zdjęcie JPII w geście protestu przeciwko przestępstwom Kościoła.
W dokumencie "Nothing Compares", jaki w marcu tego roku pojawił się na platformie Canal+ wyraźnie widać, jak bardzo ta sytuacja odbiła się nie tylko na jej karierze, ale też zdrowiu. Przez długi czas świat jej nienawidził, życzył jak najgorzej, teraz wszyscy ją opłakują. Powinniśmy ją raczej przeprosić. Wszyscy, głośno.
Dzisiaj nagranie z jej "występu" w Madison Square Garden (niedługo po jej słynnym performensie ze zdjęciem JP2) boli jeszcze bardziej. W chwili, gdy wyszła na scenę, spotkała ją nienawiść zebranej publiczności, która swoim buczeniem dała jej do zrozumienia, co o myśli.
Ona jednak, zamiast zejść ze sceny stała bez ruchu przy mikrofonie i nagle zaczęła śpiewać a cappella ten sam utwór, który wyśpiewała w chwili, gdy podarła zdjęcie papieża. Nie chciała się poddać.
Sinéad O'Connor urodziła się w Dublinie w 1966 roku. Dorastała w przemocowym domu. Była bita i poniżana przez swoją apodyktyczną matkę. To wpływało destruktywnie na jej zachowanie. No ale na kogo nie miałoby to wpływu? Po latach wyznała, że to, co najbardziej kocha w matce, to to... że jest martwa.
Przenoszono ją ze szkoły do szkoły, aż trafiła domu opieki dla "trudnych" dziewczynek prowadzonego przez siostry zakonu św. Magdaleny. To miejsce okazało się dla niej po prostu kolejnym koszmarem.
– Ci ludzie przekonali mojego ojca, że pomogą mi pokonać problemy wychowawcze, które były wynikiem przeżyć z okresu dorastania. Ale zamknęli drzwi, gdy tylko ojciec mnie tam przywiózł i wzięli pieniądze. Problemy narastały. Chodziłyśmy w kółko, myśląc, że jesteśmy okropne i nie zasługujemy, by żyć – wspominała po latach.
Paradoksalnie to właśnie praktyki Kościoła sprawiły, że Sinead skoncentrowała na nim tak wielką uwagę. Skoro wychowywała się w cieniu "jego majestatu" i widziała, jak wielki wpływ wywiera on na otaczających ją ludzi (dorastała w czasach, gdy jej dziadkowie nie mogli się nawet pocałować bez poczucia, że będą się smażyć w piekle), zwyczajnie chciała, by Kościół był lepszym miejscem. Po prostu jej zależało.
Muzyka była dla niej formą terapii. Dodawała jej sił, których wtedy naprawdę potrzebowała.
Sława i międzynarodowy rozgłos przyszły niespodziewanie. Sinead po prostu śpiewała rzeczy, które były bliskie jej sercu. Jakby nie zdawała sobie do końca sprawy z potęgi jej głosu. Co ciekawe, w jednym z wywiadów przyznała, że nienawidziła pracy nad swoją pierwszą płytą.
Podobno wytwórnia, dla której wtedy nagrywała, nie była zadowolona z faktu, że zaszła w ciążę.
Później jednak pojawił się TEN hit – "Nothing Compares 2 U". Wszyscy oszaleli na jej punkcie. Sinead stała się gwiazdą światowego formatu. Jej głos miał znaczenie. Trzeba było się z nią liczyć. A ona postanowiła to wykorzystać.
W 1992 roku Sinead O'Connor wystąpiła w telewizyjnym programie "Saturday Night Live". Jak sama nazwa wskazuje – program był emitowany na żywo. Nie można było niczego wyciąć w postprodukcji, edytować. Sinead o tym wiedziała.
O'Connor postanowiła wykonać na żywo własną wersję utworu "War" Boba Marleya. Zmieniła jednak nieco tekst utworu. Jej wersja dotyczyła ofiar molestowania. Na koniec podarła na wizji zdjęcie Jana Pawła II.
To zniszczyło jej karierę. Ale przecież to już wszyscy wiemy. Była pierwszą ofiarą cancel culture w czasach bez internetu.
Z czasem przeszła na islam, zmieniła nazwisko na Shuhada Sadaqat. W 2007 roku zdiagnozowano u niej zaburzenia afektywne dwubiegunowe, później stwierdzono u niej zespół stresu pourazowego. Artystka przyznała się, że miała myśli samobójcze. Oczywiście nagrywała też nową muzykę, ale stan jej zdrowia niestety się nie polepszał.
W 2017 roku do sieci trafił filmik, w którym płacząc, przyznała, że nie ma na świecie już nikogo, oprócz prowadzącego ją doktora. Uwaga: poniższy film może być ciężki dla wielu osób.
18 miesięcy temu jej syn – Shane – odebrał sobie życie. Sinead napisała wtedy "Mój piękny syn, Nevi'im Nesta Ali Shane O'Connor, światło mojego życia, postanowił zakończyć dziś swoją ziemską walkę i jest teraz z Bogiem. Niech spoczywa w pokoju i niech nikt nie pójdzie za jego przykładem. Moje dziecko. Tak bardzo cię kocham. Proszę, zaznaj spokoju".
Świat skrzywdził Sinead O'Connor, bo nie był na nią gotowy. Wszyscy powinniśmy opłakiwać jej stratę.
"Pierwszą piosenką, jaką napisałam, była »Take my Hand«. Była o karze, jaką wymierzyła mi zakonnica (...) Parę razy musiałam spać w hospicjum za karę, by pamiętać, że jeżeli będę nieposłuszna, skończę jak te kobiety. Gdy poszłam na górę, nie było tam personelu, żadnej zakonnicy ani pielęgniarki. Te biedne staruszki leżały na łóżkach i całą noc wołały pielęgniarki, które nie przychodziły. To było straszne, nie wiedziałam co robić. Byłam przerażona"
Sinead O'Connor
Wypowiedź artystki w dokumencie "Nothing Compares"
"Wytwórnie miały wtedy własnych lekarzy, do których cię wysyłali. Lekarz powiedział: Wytwórnia wydała 100 tys. funtów na naganie twojej płyty. Jesteś im winna to, by nie mieć tego dziecka (...) Przelała się czara goryczy, miałam dość tej pieprzonej płyty. Nienawidziłam jej (...) Nie chciałam, żeby jakikolwiek mężczyzna mówił mi, kim mogę być i co robić. Pochodzę z patriarchalnego kraju, w którym mówi się dziewczynie, co może, a czego nie. Pomyślałam, że jeżeli nie przejęłam tego od swojego taty, to nie wezmę tego od nikogo".
Sinead O'Connor
Wypowiedź artystki w dokumencie "Nothing Compares"