logo
Ukryta kamera na SOR-ze w Przemyślu. Szpital się tłumaczy / Szpital. Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Wojciech Olkusnik/East News
Reklama.

Kamera miała być skierowana na salę reanimacyjną, a właściwie na lodówkę i szafkę z lekami. – Kto i dlaczego zainstalował tu kamerę? – dziwili się pracownicy, cytowani przez "Gazetę Wyborczą".

Ukryta kamera w szpitalu. O co chodzi?

Z tą gazetą rozmawiał też Paweł Trojnar, lekarz dyżurny na SOR-ze. – Dowiedziałem się o tym, kiedy rano przyszedłem na dyżur, poszedłem to sprawdzić. Faktycznie, jest tam kamera. To było dla nas spore zaskoczenie – przekazał "GW". Kamerę znaleziono we wtorek, a w środę lekarz dyżurny powiadomił dyrekcję. Sytuację komentują władze szpitala.

– W związku z sygnałami personelu o podejrzeniu działania niektórych pracowników na szkodę majątkową szpitala jako zakładu pracy, w sali reanimacyjnej SOR została umieszczona kamera, obejmująca swoim zasięgiem ściśle określone miejsce, w którym znajduje się sprzęt medyczny i leki – przekazał w rozmowie z portalem nowiny24.pl Paweł Bugira, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala w Przemyślu.

Rzecznik podkreślił, że w polu widzenia kamery nie było ani stołu zabiegowego, ani żadnego obszaru, w którym mogli być pacjenci. Kamera nie nagrywała też dźwięku.

W szpitalu dochodziło do kradzieży. Kamera miała być tylko do końca lipca

Z informacji, które przekazał Bugira, wynika, że faktycznie udało się potwierdzić, że dochodziło do kradzieży. Z tego względu kamera i tak miała zniknąć z końcem lipca.

– Zastosowanie tego rodzaju monitoringu bez wiedzy pracowników było w tej sytuacji uzasadnione i zgodne z prawem, co potwierdza orzecznictwo sądowe w tym zakresie oraz dostępna literatura prawnicza. Podjęte działanie było podyktowane dobrem szpitala – mówił także portalowi rzecznik.

Z takim postawieniem sprawy nie zgadza się Jakub Kosikowski, p.o. rzecznika prasowego Naczelnej Izby Lekarskiej. – Nagrywanie bez zgody pracowników i – zwłaszcza – pacjentów, którzy na SOR-ze są w sytuacji bardzo intymnej: to przecież cewnikowanie, zmiany opatrunków, karmienie, jest bardzo wątpliwe etycznie. To naruszenie praw pacjenta i pracownika – tłumaczył rzeszowskiej "Wyborczej".

Wobec osoby, która kradła, szpital wyciągnął konsekwencje służbowe. Nie została zwolniona.