Mieliśmy już w Polsce różne afery, dotąd żadnej z nich nie wykrył serwis wpolityce. Aż do dziś. Pierwsza afera nazywa się Kasia Tusk-gate i dotyczy finansowania bloga córki premiera przez państwową firmę PLL LOT. "Spółkę skarbu państwa", jak nazywa ją serwis wpolityce.
Na blogu córki premiera ukazała się jakiś czas temu reklama państwowego przewoźnika. Związek przyczynowo skutkowy jest dla wpolityce prosty.
Po pierwsze: "Do reklam spółek skarbu państwa w zaprzyjaźnionych z władzą mediach mogliśmy się już przyzwyczaić." To że blog o modzie, urodzie i jedzeniu jest "zaprzyjaźnionym z władzą medium" nie wymaga wyjaśnień.
Trop drugi: "Firma PLL LOT pełni ważną rolę w życiu rodziny premiera". Jakieś dowody? Ano przecież premier Tusk wozi się wyczarterowanym od LOT samolotem, który czasem przewozi też Kasię Tusk i jej chłopaka.
Wniosek: "Kasia Tusk, z zawodu blogerka, dzięki LOT-owi również zarabia."
To się nazywa dziennikarstwo śledcze. Artykuł na prawicowym portalu napisany jest w takim tonie, jakby Kasia Tusk co tydzień otrzymywała w kopercie kieszonkowe od prezesa LOT. "Dzięki LOT-owi zarabia" - piszą oburzeni autorzy. Owszem, zarabia, ale po pierwsze w skali internetowego rynku reklamy są to grosze, po drugie LOT reklamuje się na 100 innych blogach, a po trzecie o sponsorowaniu Kasi Tusk nawet nie wie.
Faktem jest oczywiście, że reklama PLL LOT widnieje w oknie "sponsorzy" obok portalu dietetycznego i butiku. Prawda jest jednak taka, że każdy może sobie taką reklamę wykupić za 60 złotych dziennie (co w internecie nie jest wygórowaną kwotą) i pojawić się w gronie sponsorów Kasi Tusk. Jej blog ma średnio ponad 120 tysięcy odsłon dziennie, więc nie trudno się dziwić, że potencjalni reklamodawcy chcą być tam widoczni. Dzięki narzędziu AdTaily kilka kliknięć wystarczy, by stać się w podejrzanym gronie sponsorów córki premiera.
Okazuje się, że LOT nie potrzebował nawet tych kliknięć. Zapytaliśmy Magdalenę Wasilewską z działu sprzedaży AdTaily, w jaki sposób LOT nabył tą feralną reklamę. - LOT jest obsługiwany przez domy mediowe, to one reprezentują reklamowe interesy firmy. Zakup odbywa się w ten sposób, że dom zwrócił się z pytaniem, gdzie możemy zaproponować obecność reklam i my oferujemy te serwisy, które mają największy zasięg. Dlatego zaproponowaliśmy blog Kasi Tusk i 100 innych blogów. LOT tego nawet nie jest świadomy - powiedziała nam.
Skąd więc takie zadęcie dziennikarzy wPolityce? Oprócz oczywistej antypatii, jaką darzą premiera Tuska, zapewne także stąd, że blog Kasi Tusk wciąż ma się lepiej niż ich serwis. Kampanianazywo.pl jakiś czas temu porównywała statystyki obu serwisów. Wpolityce od tego czasu nadgoniło, ale nie dogoniło.