Prezydent Ukrainy jasno odniósł się do politycznego skandalu, który wybuchł po słowach Marcina Przydacza, szefa Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta RP. Wołodymyr Zełenski próbował obniżyć napięcie, które wzrosło na linii Warszawa-Kijów i mówił o pozytywnych doświadczeniach, które łączą oba kraje. Odniósł się także do pomocy, które Polska udziela Ukrainie.
Reklama.
Reklama.
Zełenski odniósł się do słów Przydacza
"Narody Europy wiedzą, że wolność wszystkich jest najsilniejsza, gdy jest to wspólna wolność wszystkich. My w Europie wiemy, jak jednoczyć się i bronić naszych wartości ramię w ramię, niezależnie od pór roku i nastrojów, prądów politycznych i osobistych ambicji" – tymi słowami zaczyna się oświadczenie, które opublikował na swoim TwitterzeWołodymyr Zełenski.
Jak pisze dalej prezydent, "teraz widać jednak różne sygnały, że w niektórych miejscach polityka stara się być ponad jednością, a emocje ponad podstawowymi interesami narodów."
Jak dodał Zełenski, nie pozwoli, aby jakiekolwiek momenty polityczne "popsuły relacje między narodami ukraińskimi i polskimi", na co mogłyby wpłynąć emocje. "Wolność i dobrobyt naszych narodów, wartości naszej Europy i zwycięstwo nad wspólnym rosyjskim wrogiem są ponad wszystko" – dodał.
Przydacz ostro o Ukrainie
Wpis ma ścisły związek z wymianą zdań, do której doszło między prezydenckim urzędnikiem Marcinem Przydaczem a szefem Kancelarii Prezydenta Ukrainy Andrijem Sibigą. Jak pisaliśmy w naTemat, Przydacz jasno wskazał, co sądzi o oczekiwaniach Ukrainy, że Polska nie przedłuży embarga na import zbóż.
– To, co najważniejsze dziś, to obrona interesu polskiego rolnika. Jesteśmy w okresie żniw. Polskie zboże musi zostać zebrane, musi zostać zmagazynowane i dystrybuowane po odpowiedniej, godnej cenie. Jeśli chodzi o Ukrainę, Ukraina naprawdę otrzymała dużo wsparcia od Polski. Myślę, że warto by było, żeby zaczęła doceniaćto, jaką rolę przez ostatnie miesiące i lata dla Ukrainy pełniła Polska. Stąd też takie, a nie inne decyzje, jeśli chodzi o ochronę granic – mówił w TVP 1 Przydacz.
Po tych słowach pojawił się komentarz ze strony Ukrainy. – Kategorycznie odrzucamy próby narzucenia polskiemu społeczeństwu przez niektórych polityków bezpodstawnych twierdzeń, że Ukraina nie docenia pomocy z Polski – powiedział zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy Andrij Sibiga, cytowany przez portal Ukraińska Prawda.
Dalej wskazał co prawda, że relacje prezydentów obu krajów są bardzo ciepłe, ale jednoznacznie ocenił plany naszego kraju co do zamknięcia granic. Chodzi o unijne przepisy, które wprowadziły embargo na handel czterema produktami z Ukrainy, które trwa do 15 września. Polska jest jednym z krajów, które lobbuje za wydłużeniem tego okresu, a jeśli to się nie uda, sama chce pozostawić zamknięte granice dla zboża.
– Wspieranie nas bronią to nie przejaw filantropii, ale inwestycja w bezpieczeństwo Polski. To Ukraińcy dziś stoją na straży bezpieczeństwa naszego regionu. Robią to i interesie Polski, i całego wolnego świata – powiedział, po czym dodał: – To najwyższy stopień wdzięczności, więc dziwne, że nie zostało to dostrzeżone.
Ukraina walczy o wolność swoją i całej Europy i jesteśmy wdzięczni każdemu narodowi, który pomaga. Bardzo doceniamy historyczne wsparcie Polski, która wraz z nami stała się prawdziwą tarczą Europy - od morza do morza. A w tej tarczy nie może być ani jednej rysy.
Wołodymyr Zełenski
prezydent Ukrainy
Kiedy Ukraina jest w stanie wojny, próba "wytargowania" od niej czegoś więcej jest równoznaczna ze zdradą, która nie powinna mieć miejsca w naszych stosunkach. Wszyscy wiedzą, w jakich warunkach pracuje dziś ukraiński rolnik, który naraża swoje życie na zaminowanych polach i pod ostrzałem rakietowym. W tych wyjątkowych okolicznościach naciski, by Ukraina w ramach wdzięczności dla Polski zaakceptowała zamknięcie swoich granic dla ukraińskich produktów rolnych, jest równoznaczne ze zmuszaniem nas do wyrażenia zgody na 'eutanazję'.