Czy lalka z Barbielandu może dokonać aborcji? Zdaniem Łukasza Schreibera, ministra z PiS, jak najbardziej. Polityk zrecenzował nowy film Grety Gerwig, który jego zdaniem dowodzi, że patriarchat jest dla kobiet czymś dobrym.
Reklama.
Reklama.
Nagranie Łukasza Schreibera, które sam nazywa "przewrotną recenzją", pojawiło się na jego Instagramie już sześć dni temu, ale za sprawą internautów teraz dostało drugie życie. I bardzo dobrze!
Bełkot i skala absurdu, którymi dzieli się z widzami minister Prawa i Sprawiedliwości, będzie prawdopodobnie jedną z zabawniejszych rzeczy, jakie można dzisiaj zobaczyć w internecie.
– Słuchajcie, byłem na najnowszym filmie Grety Gerwig, na "Barbie". Film, który bije rekordy popularności, świetnie zrobiona rzecz, znakomite dialogi, doskonałe aktorstwo Margot Robbie, Ryan Gosling i to na pewno wszystko na plus i jeszcze parę innych rzeczy – zaczyna Schreiber, nie dajcie się jednak zmylić!
Początek wypowiedzi polityka obfituje w same przychylne słowa wobec hollywoodzkiej produkcji, w której dostrzega "feministyczny manifest", ale to tylko wprowadzenie do części właściwej, czyli nietuzinkowych przemyśleń i spostrzeżeń prawicowego polityka.
Najciekawszą uwagę Schreiber zostawia jednak na finał. – A na koniec główna bohaterka idzie zrobić aborcję. I cóż z tego filmu wynika? Wynikają wszystkie wady feminizmu i tego, jak bardzo lewica boi się demokracji – kwituje polityk.
Jako osoba, która miała to szczęście też widzieć film "Barbie", jestem pod ogromnym wrażeniem fikołka w głowie pana ministra, jaki musiał wykonać, by dojść do tak odrealnionych konkluzji. Istne salto mortale!
Jego wypowiedź nie jest jednak niczym zaskakującym – wszakże pasuje do innych "przewrotnych" recenzji prawicowych mężczyzn z "przewrotną" prawicową wrażliwością, którzy nie zrozumieli tego, co oglądali.
Jak np. Ben Shapiro, guru amerykańskiej prawicy i pisarz, który o "Barbie"powiedział, że "ten film nie jest kupą g*wna, ten film to płonący kopiec psiego g*wna na szczycie płonącego śmietnika pośrodku składowiska płonącego psiego g*wna. To jeden z najgorszych filmów, jaki w życiu widziałem, na każdym możliwym poziomie".
"Oto film, w którym w Barbielandzie rządzą kobiety, w którym mnóstwo ludzi jest nieszczęśliwych. I jeden z mężczyzn [mowa o Kenie – przyp. aut.], widząc, że w realnym świecie wygląda to zupełnie inaczej, tak naprawdę doprowadza do wywrócenia tego stolika, do takich rządów patriarchatu i nagle wszyscy są dużo szczęśliwsi. Nawet pani prezydent, która teraz kroi steki swojemu ukochanemu, czuje się dużo lepiej. Uśmiech nie schodzi z jej twarzy i dopiero mała grupka wywrotowców stara się to zmienić, a więc stara się skłócić, napuścić jednych na drugich, podważyć proces demokratyczny, nie dopuścić mężczyzn do głosowania, przywrócić konstytucję i rządy kobiet".