Włosi potrafią robić przepiękne auta, które dostarczają wielu pozytywnych emocji podczas jazdy. I taka też jest Alfa Romeo Giulia 2023 Q4 z pakietem Competizione. Sęk w tym, że marka ta nie przegoniła na dobre duchów przeszłości i przynajmniej w przypadku mojego testowanego egzemplarza nie obyło się bez przygód...
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
To może na początek zacznę od przygód. Testowany przeze mnie egzemplarz Alfa Romeo Giulia 2023 Q4 z pakietem Competizione kosztował sporo nerwów przede wszystkim mojego redakcyjnego kolegę, który ruszył nią w trasę z Warszawy na Kaszuby. Po przejechaniu około 400 km auto zaparkował w czwartek wieczorem, a kiedy w sobotę rano chciał do niego wsiąść... Samochód nie chciał się otworzyć. Po otwarciu auta "ręcznie" kluczykiem okazało się, że to totalny trup. Cegła.
Zapłon w ogóle nie funkcjonował, silnik nawet nie próbował kręcić. Cała pokładowa elektronika była martwa.
A że samochód stał w kompletnej głuszy nad jeziorem Wdzydze, nie obyło się więc bez lawety, która pomogła uruchomić szaro-księżycową strzałę. To była pierwsza nieprzyjemna wpadka. Drugą kolega przeżył na stacji benzynowej, kiedy po powrocie z kasy pilot nie chciał otworzyć samochodu. Na szczęście tym razem obyło się bez lawety, bo po kilku minutach auto postanowiło współpracować.
Być może pilot musiał się skalibrować (?) po rozładowaniu się akumulatora... Nie wiadomo. Ale i ja nie uniknąłem podobnych akcji. Jeszcze dwa razy samochód złapał krótką zawiechę podczas otwierania go z pilota.
Wspominałem, że od początku nie działał w nim czujnik ciśnienia w oponach? Tak. Od początku ta kontrolka raziła po oczach.
I chciałoby się powiedzieć: klasyczna Alfa. I cóż, nie byłby to błąd, bo zarówno tak jak zaskoczyła mnie jej awaryjność, tak samo podziałały na mnie jej walory wizualne, dźwiękowe i to, co robi podczas jazdy. Ale od początku.
Alfa Romeo Giulia Competizione – jak wygląda?
Gdybym miał opisać ją dwoma słowami, powiedziałbym, że jest bardzo charakterna. Mimo że nie jest to nowe auto, bo Giulia II wyszła na rynek w 2015 roku i jest to jej trzeci facelifting, to nadal jest zdecydowanie na czasie.
Cała linia nadwozia, wyprofilowana maska, drzwi, przestylizowane przednie wloty powietrza, odświeżony grill, tzw. trilobo, oraz delikatna lotka na klapie bagażnika sprawiają, że całość wygląda naprawdę obłędnie.
No i w końcu model ten doczekał się LED-owych świateł matrycowych, które świetlnie doświetlają drogę w nocy i naprawdę wyglądają obłędnie. Co więcej, poliftowa Giulia dostaje je już w podstawie, a to nie jest tak często spotykana gratka wśród konkurencji.
Warto także wspomnieć o całkowicie przeprojektowanych tylnych światłach, które także nabrały charakteru i nadgoniły technologicznie pozostałe modele w gamie Alfy Romeo.
Do tego w tym egzemplarzu mamy naprawdę designerskie, 19-calowe alufelgi z czerwonymi zaciskami hamulców oraz piękny lakier w kolorze Moonlight Grey w macie, który świetnie prezentuje się zarówno w pełnym słońcu, jak i w zacienionych pomieszczeniach... Zobaczcie sami.
Testowana przeze mnie Giulia jest w wersji z 2-litrowym, turbodoładowanym silnikiem benzynowym o mocy 280 koni mechanicznych i momencie obrotowym 400 Nm, z 8-biegową, automatyczną skrzynią biegów ATB. Co to oznacza w praktyce? Moc, dużo mocy przy tak małym (4,6 m / 1,86 m) i stosunkowo lekkim aucie. Ale o wrażeniach z jazdy opowiem później.
Jak wygląda w środku?
Wróćmy do designu i tego, co znajdziemy w środku. I tam również zobaczymy kunszt designerski Włochów. Naprawdę im dłużej jeździłem tym autem, tym bardziej zakochiwałem się nie tylko w samej jeździe, ale także w wyglądzie jego wnętrza.
Znajdziecie tu wygodne, skórzane, podgrzewane i regulowane elektrycznie siedzenia z czerwonymi przeszyciami z pakietu Competizione, naprawdę pięknie wyprofilowaną deskę rozdzielczą też z przeszyciami, bardzo wygodną i designerską kierownicę, drążek zmiany biegów również z czerwoną nicią a pod nią flagę Włoch ozdabiającą środkową konsolę.
Do tego sporo fizycznych przycisków (dziękuję!) do sterowania klimatyzacją, nawiewami, podgrzewaniem siedzeń oraz szyb. Wszędzie pełno miękkiej, wygodnej skóry, trochę schowków, gniazdo ładowania USB-A, gniazdo do transmisji danych pod Android Auto i Apple Carplay oraz para uchwytów na napoje.
Ale żeby nie przesłodzić – było też sporo mankamentów wynikających z faktu, że ta konstrukcja ma już kilka lat. Mianowicie: może i Giulia doczekała się nowych, 12-calowych zegarów i wirtualnego kokpitu, ale to rozwiązanie wzięte z Alfy Romeo Tonale. Do tego centralny, 8,8-calowy wyświetlacz i multimedia, który ma już swoje lata i mógł zostać wymieniony w tym facelifcie.
Do tego kamera cofania, której jakość naprawdę woła o pomstę do nieba, zwłaszcza że kupujemy samochód za prawie 300 tysięcy złotych!
Jak wygląda sytuacja z tyłu?
O ile z przodu jest naprawdę dużo miejsca, tak z tyłu Alfą Romeo Giulią Competizione przewieziecie najwyżej dzieci, bo miejsca na nogi jest bardzo mało po ustawieniu przednich foteli w komfortowej pozycji.
Jeśli jednak ktoś zmieści się tam i będzie chciał z wami podróżować, to ma do dyspozycji dwa porty USB-A oraz jedno USB-C, nawiewy klimatyzacji, ale bez regulacji, podłokietnik, bardzo wygodną kanapę oraz kieszenie w drzwiach na różne drobiazgi. Do tego swoją oddzielną część panoramicznego dachu oraz przyciemniane szyby.
Giulia pakowna też za bardzo nie jest. I nie chodzi o pojemność kufra, bo ten ma przyzwoite 480 litrów, ale włożenie do niego większych walizek jest utrudnione przez wysoką krawędź bagażnika. Jest tu możliwość otworzenia bagażnika przyciskiem na pilocie, ale w praktyce klapa tylko lekko się podnosi i trzeba ją unieść ręcznie.
Jak jeździ?
No i tutaj wracamy do tego, co tygrysy lubią najbardziej. Giulia ma aktywne i dynamiczne zawieszenie z trzema trybami jazdy. W trybie neutralnym samochód jest potulnym kotkiem, który poczeka chwilę, zanim ruszy na światłach czy zrzuci bieg, żeby silnik się nie męczył. Ale kiedy wrzucimy tryb sportowy, czyli w przypadku Alfy Romeo – Dynamic, wtedy zaczynamy cieszyć się jak dziecko, bo auto dostaje naprawdę niezłego powera.
Opóźnienie przy dodawaniu gazu się zmniejsza, silnik pracuje na wyższych obrotach, nagle robi się głośniejszy, a zawieszenie usztywnia się. Niezwykła radość z jazdy jest gwarantowana.
Ale są też pewne ograniczenia. Alfa Romeo Giulia 2023 Competizione co prawda nie jest przesadnie ciężka jak na sedana, bo waży prawie 1,5 tony, ale jak do tego dodamy fakt, że mamy w niej mocny silnik i mały bak (54 litry), to tą jazdą dużo się nie nacieszycie. Co jakieś 450 km (w zależności od waszej jazdy) będziecie musieli zajeżdżać na stację.
Niby Alfa podaje, że w cyklu mieszanym auto to spala 7,7 litra na 100 km, ale przy większych korkach czy przy jeździe autostradowej możecie tę liczbę włożyć między bajki.
Jazda Giulią jest za to ułatwiona przez szereg wspomagaczy jak: line assist, aktywny tempomat, asystent jazdy autostradowej, system rozpoznawania znaków drogowych, asystent jazdy w korku, system awaryjnego hamowania przed przeszkodą, czujnik zmęczenia kierowcy czy czujnik martwego pola.
Cena?
W wersji z pakietem Competizione i z silnikiem benzynowym Alfa Romeo Giulia 2023 kosztuje 282 tysiące złotych. Czy to dużo? Jak na dość duże auto o sportowym zacięciu nie bardzo. Mam jednak problem z nią, bo jazda nią jest świetna, ale bardzo nieekonomiczna. Wygląda świetnie z zewnątrz i wewnątrz, ale nie odświeżono w niej wielu rzeczy. No i jeszcze te awarie...
Myślę, że nie jest to auto dla każdego i zdecydowanie nie na każdą z potrzeb. Ale jeśli szukacie samochodu sportowego, w którym będziecie się zadurzać z każdym pokonanym kilometrem i który da wam wiele frajdy, to z pewnością jest to poliftowa Giulia.