Wszystkich zaskoczyła dziś wiadomość o abdykacji Benedykta XVI. Jaki był jego pontyfikat? W jakim kierunku po jego odejściu pójdzie Kościół? – Nieszczęściem Benedykta XVI było to, że został papieżem od razu po Janie Pawle II i odpowiadał za problemy, które rozgorzały za czasów jego pontyfikatu: afery pedofilskie czy finansowe – mówi nam w wywiadzie Piotr Szumlewicz, autor głośnej książki "Ojciec nieświęty".
O odchodzącym papieżu, jego dokonaniach, błędach i sukcesach, a także przyszłości Kościoła opowiada nam Piotr Szumlewicz – autor głośnej książki "Ojciec nieświęty", krytycznie patrzącej na pontyfikat Jana Pawła II. Nasz rozmówca jest też redaktorem kwartalnika "Bez Dogmatu" i serwisu lewica.pl. Pisał dla "Przeglądu", "Gazety Wyborczej" czy polskiej edycji prestiżowego miesięcznika Le Monde diplomatique.
Po raz drugi w historii Kościoła zdarzyła się abdykacja. Papież Benedykt XVI odchodzi, jak tłumaczy, z powodu starości – nie ma już siły kontynuować pontyfikatu. Sądzi Pan, że to jedyny powód tej rezygnacji?
Piotr Szumlewicz: W Watykanie są różne, bardzo silne grupy interesów. Część z nich jest wroga Benedyktowi XVI. Do tego dochodzi fakt, że Kościół jest
pogrążony w coraz głębszym kryzysie z powodu coraz większej liczby ujawnianych afer pedofilskich, nieprawidłowości finansowych, a niedawno też sprawy związanej z wynoszeniem tajnych dokumentów z Watykanu przez papieskiego kamerdynera. Jest więc możliwe, że były na Benedykta XVI jakieś naciski. Być może nie mógł sobie poradzić z narastającą krytyką Kościoła.
Niektórzy oceniają ten ruch jako odważny w świetle pontyfikatu Jana Pawła II, który uważał, że musi wytrwać w swojej służbie do samego końca. Także powszechne przekonanie i praktyka zakłada, że papieżem się umiera. A Benedykt XVI poszedł pod prąd.
Na swój sposób cenię Benedykta XVI za to, że potrafił się przyznać, iż nie może już dalej być papieżem. Przecież to naturalne, że na starość przechodzimy na emeryturę. Bycie duchownym to przecież też zawód, a papież ma bardzo wiele obowiązków. W ten sposób Benedykt XVI niejako dostosował funkcję papieską do współczesnego rynku pracy, na którym w pewnym wieku dostaje się czas na odpoczynek.
Jan Paweł II sprawował swój pontyfikat do samego końca, chociaż widać już było, że nie ma siły wypełniać swoich obowiązków. W tym kontekście nasuwa się przypuszczenie, że być może Benedykt XVI czuł, iż staje się marionetką i nie chciał występować w takiej roli. A taką marionetką pod koniec pontyfikatu stał się Jan Paweł II.
Jak w takim razie ocenia Pan dorobek abdykującego papieża? Wydaje się, że stał on ciągle w cieniu polskiej głowy Kościoła.
Nieszczęściem Benedykta XVI było to, że został papieżem od razu po Janie Pawle II i w znacznej mierze został obciążony za jego grzechy. Skandale pedofilskie w Niemczech, Holandii czy USA, wewnętrzna instrukcja Kościoła crimen sollicitationis, by wszystkie te sprawy tuszować i ukrywać (obowiązująca do 2001 roku) – wszystko to miało miejsce za pontyfikatu polskiego papieża. Patologie opisywane w głośnej książce Ekke Overbeeka "Lękajcie się. Ofiary pedofilii w polskim Kościele mówią” miały przecież miejsce za kadencji Jana Pawła II.
Podobnie wygląda sytuacja z nieprawidłowościami finansowymi. Przez cały okres pontyfikatu Jana Pawła II Watykan był właściwie pralnią brudnych pieniędzy, a polski papież osobiście krył oszustów finansowych takich jak biskup Paul Marcinkus. Dopiero w 2011 roku Watykan zgodził się poddać częściowej, zewnętrznej kontroli swoich finansów. Te sprawy wciąż są nieuregulowane, ale przynajmniej zostały dokonane pierwsze kroki na rzecz zmiany funkcjonowania watykańskich pieniędzy. Wydaje się więc, że Benedykt XVI "obrywał" często za winy swojego poprzednika, chociaż dla oczyszczania Kościoła robił więcej. Z drugiej strony trudno przypisywać mu za to nadmierne zasługi. Po prostu nacisk mediów i świeckich władz na wyjaśnienie afer pedofilskich był tak duży, że nie miał innego wyjścia.
A jeśli chodzi o nauki "dla ludzi"? Benedykt XVI był bardziej postępowy niż nasz papież czy może bardziej konserwatywny?
Musimy pamiętać, że Benedykt XVI był bliskim współpracownikiem Jana Pawła II i kontynuował linię polskiego papieża. Był bardzo konserwatywny, tak odnośnie wizji rodziny i seksualności, jak też odnośnie otwarcia Kościoła na środowiska
lewicowe czy zbliżenia z przedstawicielami innych wyznań. Znana jest chociażby jego wrogość wobec islamu. Robił to, by pozyskać wiernych w niektórych biednych krajach, na przykład afrykańskich, gdzie katolicyzm jest bardzo konserwatywny. W Europie Zachodniej ten nurt myślenia i idącej za nim praktyki społecznej raczej odszedł już do przeszłości.
Odchodzący ze stanowiska papież na pewno nie dokonał rewolucji, nie wprowadził nic szczególnie nowego. Próbował Kościół trochę oczyścić, ale to też mu nie do końca wyszło. Niestety, za jego kadencji Kościół wciąż kryje afery pedofilskie czy finansowe. Zazwyczaj staje po stronie prześladujących, a nie pochyla się nad ofiarami. Pod tym względem pontyfikat Benedykta XVI to niewykorzystana szansa – Kościół wciąż nie zdecydował się jasno i zdecydowanie odciąć od swoich grzechów z przeszłości. Ale wtedy ustępujący papież musiałby powiedzieć kilka przykrych słów o swoim poprzedniku, a przecież walnie przyczynił się do beatyfikacji Jana Pawła II i nie chciałby go publicznie krytykować.
Czy w takim razie Benedykt XVI zostanie zapamiętany – w Polsce i na świecie? Czy raczej gdzieś zginie w dziejach historii?
Benedykt XVI jest typem intelektualisty, znaczniej mniej spektakularnym niż Jan Paweł II, który był trybunem ludowym. Między innymi dlatego ma o wiele mniej fanów niż poprzedni papież. Szczególnie u nas kult papieża Polaka osiągnął wręcz groteskowy wymiar. Nasz papież był uznawany za eksperta od wszystkiego, jak się ostatnio okazało, nawet bezpieczeństwa. Jan Paweł II stanowił więc rodzaj celebryty, podczas gdy Benedykt XVI raczej jest typowym duchownym, którego ojczyznę stanowiły komnaty watykańskie. Warto zauważyć, że do nauk Benedykta XVI w polskim Kościele prawie nikt się nie odnosi. Być może zostanie on zapamiętany w środowiskach inteligencji katolickiej. Nie porywał mas i rzadko do nich wychodził.
Patrząc szerzej na zmiany w Kościele katolickim, sądzę, że w obecnej formie będzie on tracił wiernych. Religia jest coraz bardziej zindywidualizowana. Hierarchiczna, autorytarna struktura katolicyzmu nie odpowiada wielu ludziom, którzy dzisiaj jeszcze należą do Kościoła.
No właśnie, spójrzmy w przyszłość. Zna Pan pewnie te przepowiednie, że teraz będzie czarnoskóry papież, a po nim antychryst. Ale nawet zostawiając żarty na boku, u bukmacherów największe szanse mają właśnie: Peter Turkson z Ghany i Francis Arinze z Nigerii. Wierzy Pan, że wreszcie zobaczymy czarnoskórego papieża?
Jeśli chodzi o wybór nowego papieża, to myślę, że mamy trzy główne opcje.
Pierwsza: konserwatywny kardynał, być może czarnoskóry. Ale Kościół wciąż jest bardzo konserwatywny i nie wiem, czy wybierze swojego przywódcę spoza Europy. Z drugiej strony, w wielu krajach Afryki katolicyzm jest bardzo
konserwatywny i być może Kościół pójdzie w tamtą stronę. Już za pontyfikatu Benedykta XVI widać, że Kościół przestaje wierzyć w odzyskanie wpływów w Europie. Druga opcja to wybór jednego z Włochów, który utrzyma status quo. Niewiele zmieni, ale nastawi się na poprawę wizerunku Watykanu. Myślę, że to najbardziej prawdopodobna wersja.
Jest jeszcze trzecie wyjście. Otóż Jan Paweł I, poprzednik Karola Wojtyły na watykańskim tronie, gdy zaczynał pontyfikat, chciał oczyścić Kościół z afer finansowych. Zaczął bardzo stanowczo, jednak po 33 dniach pełnienia swojej funkcji zmarł w tajemniczych okolicznościach. Być może tym razem też zostanie wybrana osoba, która podejmie wysiłek oczyszczenia Kościoła z ciążących na nim zarzutów. Mogłoby się jednak okazać, że jej los będzie podobny do Jana Pawła I. Myślę też, że dobrze by się stało, gdyby Kościół stał się bardziej pluralistyczny, na przykład otwarty na środowiska lewicowe. Na to jednak są bardzo małe szanse.
Czyli jednak Kościół dalej będzie szedł w konserwatywną stronę?
Watykan odrobinę przypomina mi Prawo i Sprawiedliwość. Gdy partia Jarosława Kaczyńskiego skupia się na teorii zamachu smoleńskiego, przyciąga elektorat mały, ale bardzo zaangażowany, gotowy do działania. Podobnie dzieje się z Kościołem, gdy koncentruje się na ultrakonserwatywnej ofensywie w sprawach obyczajowych. Taki kierunek oznaczałby prawie całkowitą utratę wiernych w Europie Zachodniej, ale mógłby przyciągnąć niewielką grupę radykałów. Pytanie też, czy Kościół na Zachodzie w ogóle może coś jeszcze ugrać.
Jeśli zaś chodzi o liberalizm, to jestem pewien, że wielu katolików – chociażby tych w Polsce – czeka przynajmniej na poluzowanie niezwykle restrykcyjnych obyczajów moralnych. Na to, żeby zmniejszyć rozdźwięk między deklaracjami a tym, jak wygląda codzienne życie. Bo dzisiaj nawet jak ktoś deklaruje, że jest głęboko wierzący, to może zdarzyć mu się mu się rozwody albo chce używać prezerwatyw.
Wyraźnie jednak wątpi Pan w ten liberalny kierunek…
Bo Kościół, szczególnie w Polsce, ale też w wielu innych krajach świata, słabnie i ma tego świadomość. A im słabszy jest, tym bardziej się radykalizuje, co jeszcze bardziej go osłabia i zarazem drażni. To walka na śmierć i życie. Dlatego nie sądzę, by tak zhierarchizowana instytucja dokonała zwrotu w liberalną stronę.
Benedykt XVI ustępuje – co to oznacza dla Kościoła?
Ta informacja poraziła dziś wszystkich. To nie political fiction. W trakcie zwołanego konsystorza zwyczajnego Benedykt XVI ogłosił swoją abdykację. Kryzys Kościoła czy wielka odpowiedzialność jego sternika?
Każdy, pełniący jakąkolwiek funkcję w Kościele, może się z pełnienia tej funkcji wycofać. Choć taka możliwość istnieje w Kościele od niepamiętnych czasów, to ze świecą szukać trzeba na kartach historii takich hierarchów, którzy bez zewnętrznych nacisków, bez perswazji ze strony silniejszych, bez groźby jakiegoś rodzaju decydowali się na taki krok. Wiadomością o ewentualnym ustąpieniu papieża Benedykta jestem zaskoczony jak pewnie ogromna większość spośród nas. Próbuję więc na własny rachunek znaleźć wytłumaczenie dla decyzji o ustąpieniu papieża.