Projekt zniesienia wiz dla Polaków podróżujących do Stanów Zjednoczonych trafił właśnie do amerykańskiego Kongresu. To rewelacja, przełom, decydująca chwila? Dotychczasowa historia starań o wizę i ogłaszanie kolejnych sukcesów uczy, że także tym razem trzeba się powstrzymać od okrzyków przedwczesnego zachwytu.
Apele, wezwania, projekty, prośby i groźby - tak wyglądała i wciąż wygląda 20-letnia historia dyskusji o zniesieniu wiz do USA dla Polaków. Zaczęło się, kiedy Lech Wałęsa w 1991 roku ogłosił jednostronne zniesienie obowiązku wizowego dla Amerykanów. Na poważnie postulat zniesienia wiz także dla Polaków nasi politycy głosili od akcesu do NATO w 1999 roku. Już wtedy, czyli u progu XXI wieku taka decyzja władz Stanów Zjednoczonych wydawała się bliską przyszłością. Niestety nie miała nic wpólnego z rzeczywistością, taką atmosferę sztucznie kreowali wówczas polscy decydenci.
Prezydent Aleksander Kwaśniewski przy każdej okazji spotkania z Georgem Bushem zapowiadał "poruszenie problemu". Prezydenci ustalili tzw. mapę drogową rozwiązania problemu wizowego, której zwieńczeniem miało być całkowite zlikwidowanie wiz. Innym razem, Kwaśniewski w obecności dziennikarzy intensywnie zabiegał u Busha, by ten zajął stanowisko w tej kwestii. Nie pomogły prośby i groźby - jego starania spełzły na niczym.
Poruszyć twarde serce Ameryki próbował też Lech Wałęsa.W 2004 roku w ramach wizyty w Waszyngtonie wystąpił z płomiennym przemówieniem w telewizji FoxNews, gdzie oskarżył naszego sojusznika, że odmawiając rozwiązania wizowego problemu, nie odwdzięczają się nam za zaangażowanie w Iraku. Jego wołanie pozostało bez odpowiedzi.
Projekt za projektem
Po drugiej stronie Oceanu, za sprawą przyjaznych Polsce amerykańskich parlamentarzystów,rozmowy o wizach trwały, choć rzadko znajdowały się w centrum zainteresowania władzy. W 2007 roku Barbara Mikulski, demokratyczna senator polskiego pochodzenia przeforsowała w Kongresie ustawę, według której do ruchu bezwizowego mógło zostać włączone państwo, którego obywatele otrzymują nie więcej niż 10 procent odmów wydania wizy (wcześniej 3 procent). Jednak chwilę potem wszedł w życie inny zapis przywracający 3-procentowy próg i obowiązuje on do dzisiaj.
Projekt ustawy, który kilku amerykańskich parlamentarzystów zgłosiło w Kongresie zakłada utrzymanie 3-procentowe progu odmów wydania wizy jako kryterium przyjęcia do ruchu bezwizowego. Przewiduje jednak, że sekretarz bezpieczeństwa kraju USA miałby prawo podnieść ten próg do 10%, a wtedy nasz kraj kwalifikowałby się do zniesienia wiz.
Najważniejszą dla Polaków deklaracją wydaje się jednak obietnica obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamy, który podczas wizyty prezydenta Komorowskiego w USA w grudniu 2010 roku zadeklarował, że do końca swojej kadencji doprowadzi do zniesienia wiz. Teraz Obama poparł projekt senator Mikulski.
- To jest jedna wielka niewiadoma, ale szanse są. Trzeba pamiętać właśnie o tym, że takie projekty były już zgłaszane w poprzednich latach i za każdym razem starania o zniesienie wiz kończyły się fiaskiem. Dziś sprawa jest bardziej prawdopodobna, bo dochodzi kwestia polityczna, czyli wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych - mówi dla NaTemat Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, amerykanista z uczelni Vistula.
Teraz!?
"Coś drgnęło?" - pyta w tytule swojego wpisu na portalu polityka.pl Tomasz Zalewski, wieloletni korespondent polskich mediów za Oceanem. Zalewski także zwraca uwagę, że historia polskich starań o zniesienie wiz do Stanów Zjednoczonych jest długa i naszpikowana "przełomami" czy "szansami". Słowem - podobnych inicjatyw, także w Kongresie, było wiele, ale jakoś na ostateczną decyzję nie możemy się doczekać.
Według niego możemy być jednak umiarkowanymi optymistami."W USA opada psychoza terroryzmu, która kazała hurtowo uszczelniać granicę. Rządowi zależy na wzroście turystyki, bo przynosi ona miejsca pracy. Do Amerykanów powoli dociera, że Polska nie jest już krajem biednym, z którego przyjeżdżają jedynie wieśniacy na saksy" - pisze Zalewski.
Nasze nadzieje może rozbudzać wspomniany fakt, że Obama obiecał zniesienie wiz i powtórzył to przy okazji majowej wizyty w Polsce. Na pewno w walce o reelekcję w listopadowych wyborach prezydenckich przydadzą mu się miliony głosów amerykańskiej Polonii Jeśli zniesie wizy jeszcze przed wyborami spełni obietnicę daną Polakom, a jednocześnie zapunktuje u polskiego elektoratu. I o ile perspektywa zaufania Polaków zapewne nie jest dla amerykańskiego tym, o czym marzy budząc się rano, o tyle głosy ponad 10 milionów wyborców muszą być dla niego łakomym kąskiem.