Znana dziennikarka i prezenterka telewizyjna zdradziła, że nie ma co liczyć na wysoką emeryturę. "Moja emerytura na tak zwany dzień dzisiejszy wynosiłaby 1300 zł" – mówi Richardson. Dlatego planuje pracować tak długo, jak to będzie możliwe, ale jak się okazuje – wcale nie musi to być w Polsce.
Reklama.
Reklama.
Richardson zdradziła ostatnio, że od wielu lat dostaje pisma z ZUS-u i prognozy na jej emeryturę nie wyglądają najlepiej. Dziennikarka zdaje sobie sprawę, że bez środków własnych będzie jej bardzo ciężko się utrzymać.
- Gdybym chciała zostać na emeryturze, to nie mam wątpliwości, że raczej bym nie przeżyła, albo musiałabym zacząć sprzedawać nieruchomości rodzinne - wyznała Richardson, cytowana przez Radio Zet.
Dlatego dziennikarka stawia na oszczędzanie, ma też środki na kilku kontach oszczędnościowych i w trzecim filarze.
Jednocześnie Richardson podkreśla, że ma zamiar pracować tak długo, jak będzie to możliwe. Jak jednak zdradziła w rozmowie z "Twoim Imperium" – nie wyklucza wyjazdu z kraju.
"Chciałabym być z kimś, kto będzie mi bliski. Ale też rozważam myśl, że mogę zostać sama. Ostatnio pomyślałam sobie, że mogłabym wyjechać do Hiszpanii i tam zatrudnić się w domu dziecka. Są takie ośrodki, które pozwalają ludziom przychodzić i przytulać niekochane dzieci" – wyznała prezenterka.
O Monice Richardson pisaliśmy pod koniec sierpnia, gdy mocnymi słowami skrytykowała szefową TVN oraz nowy program stacji "The A-Talks", który ma wystartować tej jesieni. W jego ramach ludzie w spektrum autyzmu będą podejmować dyskusje na przeróżne tematy z cenionymi gośćmi. Moderatorem programu ma być znany aktor, Maciej Stuhr.
Richardson zasugerowała mu, by nie brał udziału w tym show.
"Lidia Kazen nie ma w sobie jednej kreatywnej kości. Wpuszcza Cię w format, jak pawiana na wybieg w ZOO, a ludzi, z którymi masz rozmawiać, będzie pokazywać ku uciesze gawiedzi, że takie to chodzi i mówi, ale jednak ma gorzej, niż my" – oceniła wtedy w swoim wpisie na Instagramie Richardson, dodając, że dawnego TVN już nie ma i "Lidia Kazen ma z Mariuszem Walterem tyle wspólnego, co Kaczyński z Kuroniem".