Pierwszy "Egzorcysta" był dla horrorów o opętaniach tym, czym "Szczęki" były dla filmów o wielkich rekinach ludojadach. Przetarł szlak, pokazał, jak kręcić takie obrazy. O ile jednak "Szczęki" przysporzyły strasznego PR-u prawdziwym zwierzętom, Kościół może się pochwalić dzielnymi księżmi, którzy wypędzą z nas demona.
Reklama.
Reklama.
W piątek 13 października 2023 roku do polskich kin wejdzie "Egzorcysta. Wyznawca" mający być bezpośrednią kontynuacją filmu Williama Friedkina. Tym samym zostaną pominięte wszystkie już istniejące kontynuacje oryginału z 1973 roku.
Reżyserem kolejnego sequela jest David Gordon Green, mający już doświadczenie w recyklingu zmasakrowanych serii filmowych – wcześniej nakręcił nową trylogię "Halloween", której zadaniem było "wymazanie" wszystkiego, co przez lata wyczyniali z tytułem różni filmowcy (ciekawe, czy poradziłby sobie też z serią o Terminatorze, gdyby zechciał przeskoczyć z horroru na science-fiction).
Jeżeli lubicie filmy o nawiedzeniach, a jeszcze nie mieliście okazji zobaczyć klasycznego "Egzorcysty" – śpieszę z wyjaśnieniem, że ten film jest tym, czym "Szczęki" dla kinowych historii o rekinach-ludojadach: ideałem.
Nie bez powodu Quentin Tarantino uważa oryginalnego "Egzorcystę" za jeden z trzech najlepszych horrorów w historii – zaraz obok "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną" oraz filmu "Szczęki".
Tarantino zdradził nawet, że jest w posiadaniu analogowej kopii filmu, którą puszczał w swoim własnym kinie w Los Angeles, obok innych klasycznych produkcji (kupił je w 2021 roku). "»Egzorcysta« leciał u nas w każdą sobotę października, dokładnie o północy" – wspominał reżyser.
Podobno musiał wcześniej osobiście zatelefonować do Friedkina, by zapytać, go czy zgadza się na projekcję, jako że do tej pory twórcy oryginału zezwalał na używanie przy takich seansach tylko cyfrowych wersji jego filmu. Tym razem jednak zgodził się na wykorzystanie taśmy filmowej 35 mm.
"Pokazaliśmy film i było to niesamowite doświadczenie. Właściwie nie widziałem tego filmu od jakiegoś czasu, a był zabójczy, absolutnie zabójczy. Tak dobry, że obejrzałem go dwa razy w ciągu miesiąca" – przyznał Tarantino w podcaście "Happy Sad Confused", cytowany przez serwis faroutmagazine.com.
Przypomnijmy, że "Egzorcysta" powstał w 1973 roku na podstawie książki Petera Blatty'ego o tym samym tytule – który napisał również scenariusz. Film przedstawia historię opętania młodej dziewczynki przez demona. Tam, gdzie zawodzą nauka i podejście szkiełka i oka – z pomocą przychodzi religia i wiara w uzdrawiającą moc Boga.
W roli udręczonej dziewczynki o imieniu Regan wystąpiła Linda Blair. Duchownymi, którzy podejmują się wypędzenia demona z ciała dziecka są ojciec Merrin (Max von Sydow) i ojciec Karras (Jason Miller).
Ellen Burstyn zagrała matkę opętanej dziewczynki – Chris MacNeil.
Zawładnięci "Egzorcystą"
Analogia do wspomnianych "Szczęk" ma swoje przełożenie także w odbiorze filmu, o którym prasa rozpisywała się, że budzi o skrajne reakcje publiczności. Warto bowiem wspomnieć, że obraz Stevena Spielberga z 1975 roku miał wpływ na ogromny wzrost wrogości ludzi wobec rekinów w prawdziwym świecie.
Jak natomiast możemy przeczytać w artykule naukowym na stronie Sage Journals "Somewhere between science and superstition: Religious outrage, horrific science, and The Exorcist (1973)": "Egzorcysta wywołał szał medialny w 1973 roku, wraz z rosnącą liczbą doniesień w popularnej prasie o opętaniach przez demony, konwulsjach i wymiotach widzów podczas seansów oraz widocznym religijnym, a zwłaszcza katolickim oburzeniem moralnym".
Dalej, czytamy też we wspomnianym tekście, że: "Biuro Filmów i Transmisji Konferencji Biskupów Katolickich Stanów Zjednoczonych (USCCB-OFB) oficjalnie i publicznie potępiło film jako nieodpowiedni dla szerokiej publiczności, ale recenzje przygotowane dla biura przez księży i świeckich katolików oraz korespondencja między Watykanem a USCCB-OFB pokazują, że Kościół przynajmniej teoretycznie zinterpretował go jako pozytywną reakcję na siłę wiary".
Kościół potrzebuje potępionych
Co jednak ważniejsze – patrząc wstecz na filmowy krajobraz historii o opętaniach, można dojść do wniosku, że obraz z 1973 roku niejako wyznaczył standardy opowiadania tego rodzaju historii.
Jak wiele razy widzieliśmy już ten sam powtarzający się schemat – dobra osoba zostaje opętana przez tajemniczego demona (lub nawet jakąś wersję samego diabła), by siać zamęt i spustoszenie oraz ranić siebie i innych. Przynajmniej do czasu, aż pojawi się jakiś dzielny ksiądz lub człowiek głębokiej wiary (nawet jeżeli nieraz musi ją w sobie na nowo odnaleźć), by powołując się na siłę Boga – przepędzić zło z ciała niewinnego człowieka.
Nawet w tym roku widzowie mogli zobaczyć Russela Crowe'a właśnie w roli takiego dzielnego duchownego w filmie "Egzorcysta Papieża", który korzysta z tego utartego schematu.
W kinach obecnie można zobaczyć też "Zakonnicę 2", gdzie chociaż fabularnie historia trochę się różni, też mamy tu wątek zawładnięcia człowieka przez złowieszcze siły. Nie mniej ciężko – według mnie – o lepszy PR dla Kościoła katolickiego w popkulturze niż właśnie filmy o opętaniach.
Całe szczęście, nie wszystkie filmy o męczących ludzi demonach muszą być tak nudne i przewidywalne (jak dwa wyżej wymienione przykłady) i wychodzą naprzeciw oczekiwaniom widzom, którzy chcieliby jednak doświadczyć czegoś nowego.
Jak to ma np. miejsce w tegorocznym horrorze "Martwe zło: Przebudzenie" – franczyzie, która ma 42 lata i ciągle czymś zaskakuje. Tutaj jednak nie zobaczymy idącego na ratunek księdza. Osobiście uważam to za zaletę filmu. Wszakże jest ich mnóstwo w innych tego typu produkcjach.
Do diabła, to się opłaca!
Serwis "The Film Stage" pisał w 2014 roku – blisko 40 lat po premierze filmu – że zarobki oryginalnego "Egzorcysty" mogłyby konkurować z innym kasowym hitem – pierwszym "Avatarem".
"Jeśli chodzi o skorygowane krajowe przychody brutto, film zebrał 232 miliony dolarów w Stanach Zjednoczonych, czyli ponad 900 milionów dolarów według dzisiejszych standardów" – zwracał uwagę Jordan Raup, redaktor i założyciel serwisu "The Film Stage".
Warto w tym miejscu podkreślić, że wspomniane wyżej przychody dotyczą jedynie Stanów Zjednoczonych. Jak bowiem podaje serwis Box Office Mojo, "Egzorcysta" zarobił na świecie ponad 441 milionów dolarów.
To zrozumiałe, że przy tak dużym zainteresowaniu widzów musiały pojawić się kolejne filmy z serii. Nakręcono więc dwie bezpośrednie kontynuacje oraz dwa alternatywne prequele. Powstała nawet parodia z Leslie Nielsenem w roli głównej – "Egzorcysta 2½" – jednak ta produkcja jedynie opierała się na oryginalnym obrazie, który był inspiracją do żartów.
Co ciekawe, wchodzący w październiku do kin "Egzorcysta. Wyznawca" ("The Exorcist: Believer") jest dopiero pierwszą częścią z nadchodzącej trylogii, na którą pracuje David Gordon Green.
Na 2025 rok zapowiedziano już kolejną produkcję pod tytułem "The Exorcist: Deceiver". Wszystko więc wskazuje na to, że opętujący ludzi demon nie da się tak łatwo przepędzić.