Ogłoszony w zeszły piątek na lotnisku w Modlinie alarm bombowy wywołał spore zamieszanie. Oprócz ewakuacji niektórzy pasażerowie musieli zmierzyć się z jeszcze jednym problemem – ich samoloty odleciały bez nich, podczas gdy oni przez półtorej godziny koczowali pod lasem czekając na rozwój sytuacji.
Reklama.
Reklama.
Do kuriozalnej sytuacji doszło w ubiegły piątek. W związku z podniesionym alarmem bombowym na lotnisku w Modlinieczęść pasażerów podróżujących do Pafos na Cyprze oraz do irlandzkiego Dublina została ewakuowana na teren znajdujący się pod lasem. Tam czekali przez półtorej godziny na dalszy rozwój sytuacji. Jakież było ich zdziwienie, kiedy okazało się, że w tym czasie ich samoloty odleciały bez nich.
Jakby sytuacja nie była wystarczająco niekomfortowa, pasażerowie nie otrzymali pomocy ze strony linii lotniczych i na własną rękę oraz koszt musieli szukać innych sposobów na dotarcie do swoich destynacji.
Poszkodowanych zostało 19 osób, a linią, która nie pierwszy już raz nie popisała się w kryzysowej sytuacji, jest słynący z tanich lotów Ryanair. Zapowiedziano zbiorowy pozew przeciwko przewoźnikowi.
Według relacji uczestników wydarzenia pracownik linii, do którego zwrócili się z prośbą o pomoc, nie tylko jej odmówił i powiedział, że muszą sobie poradzić samodzielnie, ale także nie chciał wydać im dokumentu poświadczającego, że zaistniała sytuacja miała miejsce. Jeden z pasażerów w odpowiedzi na reklamację mailową miał też otrzymać odpowiedź, w której przewoźnik jedynie przeprasza za zaistniały dyskomfort.
Na miejsce została wezwana policja, ale ich interwencja również nie przyniosła żadnego skutku. Turyści zostali pozostawieni sami sobie.
Choć zbiorowy pozew obejmuje 19 osób, to poszkodowanych jest znacznie więcej. Łącznie z osobami, które nie wsiadły na pokład samolotu do Pafos, jest ich aż 47. Jeden z pasażerów w wyniku kuriozalnej sytuacji nie dotarł na czas do pracy, co wiązało się w jego przypadku z dużą stratą finansową. Kolejna osoba musiała jechać z małym dzieckiem 1300 kilometrów do Niemiec na inny lot do Dublina.
Sytuacja była wyjątkowa. Ktoś zostawił na lotnisku bagaż i został ogłoszony alarm bombowy. Osoby, które zdążyły się odprawić, pozostały na lotnisku, resztę pasażerów poproszono o opuszczenie budynku. Moi klienci, 19 pasażerów lotu do Dublina, stali pod lasem przez półtorej godziny, czekając na informację, co dalej. W końcu alarm odwołano, ich zaproszono na halę, ale niestety okazało się, że samolot odleciał bez nich. Dla wszystkich jest oczywiste, że bezpieczeństwo jest sprawą najważniejszą, nikt nie ma więc pretensji o reakcję pracowników lotniska, jednak brak jakiegokolwiek wsparcia od przewoźnika, czyli linii Ryanair, jest oburzający.
Marcin Malinowski
Prawnik Biura Prawnego Quantum w Warszawie, który wraz z Kancelarią Adwokacką Magdaleny Treter reprezentuje 19 poszkodowanych pasażerów