nt_logo

Tragedia w Pile podczas skoku ze spadochronem. Zginął 50-latek

Redakcja naTemat.pl

24 września 2023, 16:28 · 1 minuta czytania
50-letni mężczyzna zginął w Pile (woj. wielkopolskie). Skoczył ze spadochronem, który nie otworzył się podczas lotu. Mężczyzna spadł na płytę lotniska.


Tragedia w Pile podczas skoku ze spadochronem. Zginął 50-latek

Redakcja naTemat.pl
24 września 2023, 16:28 • 1 minuta czytania
50-letni mężczyzna zginął w Pile (woj. wielkopolskie). Skoczył ze spadochronem, który nie otworzył się podczas lotu. Mężczyzna spadł na płytę lotniska.
Skoki ze spadochronem. Zdjęcie ilustracyjne. fot. Untitled Photo / Unsplash

O sprawie informuje lokalny portal 7dni.pila.pl. Do nieszczęśliwego wypadku doszło w niedzielę po 13:30.

50-letni mężczyzna, mieszkaniec powiatu toruńskiego, skoczył z samolotu z wysokości około 2000 metrów. Niestety z niewyjaśnionej przyczyny nie rozwinął mu się spadochron – mówi pilskiemu serwisowi sierżant sztabowy Wojciech Zeszot z Komendy Powiatowej Policji w Pile.


Skoczek spadł na betonową płytę lotniska. Mimo tego, że praktycznie natychmiast podjęto działania ratownicze, mężczyzna zginął na miejscu.

Na lotnisku w Pile pojawili się strażacy, policjanci i prokurator. Trwa ustalanie przyczyny wypadku. Własne śledztwo będzie prowadzić również Państwowa Komisji Badania Wypadków Lotniczych.

Tragedia w Pile. Skoczek był doświadczonym spadochroniarzem

Mężczyzna, który zginął w niedzielę, miał wieloletnie doświadczenie w skokach ze spadochronem – na koncie miał kilkaset skoków. Pracował również jako instruktor spadochroniarstwa. 

– To były to skoki treningowe. Ten skok wykonywany był z wysokości 2 tys. metrów nad poziomem lotniska. W trakcie skoku instruktor, który zginął, leciał w parze razem z drugim skoczkiem, też doświadczonym, który ma na koncie ponad 300 skoków – powiedział "Gazecie Wyborczej" Michał Żmuda, dyrektor Aeroklubu Ziemi Pilskiej, na terenie którego doszło do tragedii.

– Lecieli w parze, złapali się za ręce. Po rozejściu odwrócili się w przeciwnym kierunku, tak jak zwykle się to robi. W tym momencie jeden z nich otworzył spadochron, a drugi nie otworzył ani spadochronu głównego, ani zapasowego – opowiada dyrektor Żmuda. 

Ocenia przy tym, że "trudno mówić o błędzie". – Stawiam hipotezę, że mogło dojść do zasłabnięcia – dodaje.

Czytaj także: https://natemat.pl/512311,wypadek-na-a1-rodzina-splonela-zywcem-na-autostradzie