Zamieszczone w internecie i kolportowane przez media zdjęcie, na którym poi trzyletniego chłopca zagrożonego śmiercią głodową, sprawiło, że o jej organizacji ratującej nigeryjskie dzieci oskarżone o czary mógł dowiedzieć się cały świat. Założony przez nią ośrodek to często ostatnia deska ratunku dla wykluczonych dzieci narażonych na tortury, głód, ból i śmierć z powodu okrutnych przesądów.
Reklama.
Reklama.
– Przyczynami oskarżeń o rzucanie czarów może być śmierć i choroby w rodzinie, ale też nieudane zbiory, zwolnienie z pracy lub bezpłodność. Zgodnie z tradycyjnymi afrykańskimi wierzeniami, wszystko ma nadprzyrodzoną przyczynę i bardzo często dzieci są kozłami ofiarnymi tych wierzeń – mówi w wywiadzie dla naszego serwisu Anja Ringgren Lovén, duńska działaczka charytatywna, założycielka organizacji humanitarnej DINNodhjalp i domu dziecka Land of Hope w Akwa Ibom w Nigerii, autorka dostępnej już w sprzedaży książki "Matka dzieci przeklętych".
Jak duże jest zjawisko stygmatyzacji dzieci jako czarowników w Nigerii?
Szacuje się, że do 2008 roku w południowo-wschodnich stanach Akwa Ibom i Cross Rivers State za czarownice uznano 15 tys. dzieci. Akwa Ibom to stan, w którym założyliśmy nasz ośrodek Land of Hope (Kraina Nadziei).
Raporty i badania z tego okresu pokazują udokumentowane przypadki dzieci i niemowląt, którym wbito gwoździe w głowę, które zmuszono do picia cementu, podpalono, okaleczono kwasem, otruto, a nawet zakopano żywcem.
Kodeks karny Nigerii zabrania oskarżania, a nawet grożenia oskarżeniem kogoś o rzucanie czarów na innych. Ustawa o prawach dziecka z 2003 r. czyni przestępstwem poddawanie jakiegokolwiek dziecka torturom fizycznym lub emocjonalnym, a także jakiemukolwiek nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu.
O ile jednak ten akt prawny został uchwalony na szczeblu krajowym, o tyle formalnie 36 stanów nadal go nie ratyfikowało. Taka sytuacja nie tylko daje poszczególnym stanom wyłączną odpowiedzialność za swoje działania, ale też pozwala im tworzyć prawa adekwatne do ich konkretnych sytuacji. Poza tym ogromny problem stanowi fakt, że prawo nie jest wdrażane. W społecznościach wiejskich jedynym obowiązującym prawem jest prawo dżungli.
Co sprawia, że niektóre nigeryjskie dzieci zostają oskarżone o czary, a następnie są wykluczane ze społeczności bądź padają ofiarą okrutnych przesądów i praktyk?
Odrębny raport UNICEF z 2010 r. odnotowuje, że celem oskarżeń o czary padają zazwyczaj dzieci z grupy szczególnego ryzyka, np. niepełnosprawnością fizyczną lub chorobami, takimi jak padaczka. Inne są oskarżane po prostu dlatego, że wydają się wycofane albo są odbierane jako leniwe lub uparte.
Przyczynami oskarżeń o rzucanie czarów może być śmierć i choroby w rodzinie, ale też nieudane zbiory, zwolnienie z pracy lub bezpłodność. Zgodnie z tradycyjnymi afrykańskimi wierzeniami, wszystko ma nadprzyrodzoną przyczynę i bardzo często dzieci są kozłami ofiarnymi tych wierzeń.
Stygmatyzacja dzieci jako czarownic w regionie Delty Nigru jest zjawiskiem stosunkowo nowym, które wybuchło nagle w latach 90. ubiegłego wieku. Wcześniej głównym celem oskarżeń o czary były starsze kobiety.
Dodam również, że od wieków termin "zaklinacz" był używany do określania osób uzdrawiających za pomocą magii lub czarów.
Niektórzy historycy twierdzą, że ci pierwsi lekarze i wiele stworzonych przez nich eliksirów prawdopodobnie doprowadziło do współczesnej medycyny. Wzmianki o zaklinaczach można często spotkać we wczesnej literaturze afrykańskiej, ale ogólnie rzecz biorąc, odniesienie to może dotyczyć przedstawicieli wczesnych plemion praktykujących medycynę ludową na całym świecie. W różnych częściach świata pierwszych lekarzy określało się mianem szamanów, uzdrowicieli lub mędrców. Zaklinacz to osoba, która ma magiczne moce i potrafi leczyć choroby oraz zwalczać złe duchy, klątwy itp.
Czy może Pani przytoczyć historię jednego z dzieci, które spotkało się z prześladowaniami i znalazło ratunek w Land of Hope.
Przez ostatnie 10 lat opowiadałam głośno o historiach wielu dzieci. Z racji tego, że w Krainie Nadziei mamy 92 podopiecznych, historii jest mnóstwo. Niektóre z nich można przeczytać w mojej książce lub na moim Facebooku.
Na jaką pomoc mogą liczyć podopieczni założonego przez Panią ośrodka dla dzieci?
Land of Hope to miejsce, w którym dzieci dorastają otoczone miłością, wolnością i bezpieczeństwem. Wierzymy też, że najskuteczniejszą bronią w walce z zabobonami jest edukacja.
Wszyscy nasi podopieczni chodzą do szkoły, grają w gry, uprawiają sport, uczą się różnych umiejętności, śpiewu, tańca, pracy na komputerze, kreatywności, malarstwa, a także szycia, gotowania i wielu innych rzeczy. Odrabiają lekcje, oglądają filmy, dobrze się bawią i wykonują swoje obowiązki. Land of Hope zostało zbudowane tak, aby przypominało dom rodzinny, w którym nasi pracownicy wspierają rozwój edukacyjny każdego dziecka, a także jego indywidualny potencjał.
Żadne społeczeństwo nie będzie rozwijać, jeśli żyjące w nim dzieci będą pozbawione prawa do chodzenia do szkoły, więc edukacja jest podstawą wszystkiego, co robimy w Land of Hope.
Czy zdarzają się sytuacje, że ocalone dzieci ostatecznie wracają do swoich rodzin w wioskach?
Tak. Zabieramy nasze dzieci na wizyty domowe. Te wizyty są częścią naszego procesu pojednania i reintegracji i mają ogromny wpływ na naszą walkę z przesądami. Bardzo ważne jest utrzymanie kontaktu między dziećmi a ich rodzinami. Kiedy mieszkańcy wioski widzą niesamowitą transformację tych dzieci, zmieniają swoje nastawienie i zdają sobie sprawę, że dzieci nie są żadnymi czarownicami.
Możliwość ujrzenia transformacji dzieci – tych samych, które mieszkańcy danej wioski kiedyś odrzucili i uznali za czarownice – uświadamia również ich rodzicom i członkom rodziny poziom oszustw i prania mózgu dokonywany przez przywódców religijnych i tak zwanych zaklinaczy.
Wizyty domowe często budzą bardzo dużo emocji. Dzieci przynoszą prezenty dla rodzeństwa i nie są to kupowane prezenty. Czasami jesteśmy zaskoczeni, widząc, co przynoszą nasi podopieczni. Często jest to ich ulubione ubranie, którym chcą podzielić się z rodzeństwem lub ciastka i słodycze, które zachowali specjalnie na wizyty domowe. Poświęcenie czegoś tak cennego jest demonstracją czystej bezinteresowności tych dzieci.
Te wizyty domowe to również okazja do nawiązania bardzo ważnej więzi między nami a lokalną społecznością. Musimy pokazać lokalnym społecznościom, że jesteśmy obecni w ich otoczeniu i pociągnąć je do odpowiedzialności za uczenie się i rozwijanie w taki sposób, który uczyni je bezpiecznym środowiskiem dla dzieci. Trzeba pamiętać, że głównymi przyczynami zabobonów są niewiedza i ubóstwo.
Jakie działania poza misjami ratunkowymi prowadzi kierowana przez Panią organizacja?
Wyjeżdżamy w teren, gdzie realizujemy projekty mające na celu edukację mieszkańców okolicznych wsi. Uczymy o prawach dziecka i prawach kobiet. Realizujemy kampanie planowania rodziny oraz zrównoważonej edukacji. W naszej lokalnej społeczności wspieramy ponad 90 wdów i budujemy kanalizację, aby zapobiegać powodziom oraz wspieramy młodych ludzi, pomagając im w nauce przedmiotów ścisłych, informatyki i kodowania. W Land of Hope zbudowaliśmy szpital dziecięcy oraz centrum przedsiębiorczości i kształcenia zawodowego. Otworzyliśmy też zakład do produkcji wody, ponieważ miliony ludzi w Nigerii nie mają dostępu do czystej wody.
Nigeria ma dzisiaj najwyższy na świecie odsetek dzieci nieuczęszczających do szkoły. Z powodu braków budżetowych i korupcji szkoły finansowane przez nigeryjski rząd od lat borykają się z ogromnymi problemami, pozostawiając dzieci z biednych domów właściwie na ulicy. W Nigerii prawa człowieka są łamane każdego dnia, a rząd jest bardzo skorumpowany.
Edukacja jest więc najsilniejszą bronią nie tylko do walki z przesądami, ale także do walki z ubóstwem, a jeśli chcesz coś zmienić, nie zrobisz tego, siedząc przed komputerem. Dlatego większość czasu spędzamy w lokalnych społecznościach, pracując w terenie i spotykając się z mieszkańcami okolicznych wsi.
Co takiego w ogóle zadziało się w Pani życiu, że postanowiła Pani poświęcić je ratowaniu prześladowanych dzieci w dalekim afrykańskim kraju?
Zanim wyjechałem do Nigerii, pracowałam już jako pracowniczka socjalna w Malawi i Tanzanii. Na wyjazd do Nigerii zdecydowałam się po obejrzeniu filmu dokumentalnego o oskarżeniach o czary w tym kraju. Byłam zszokowana tym, że tysiące niewinnych dzieci jest torturowanych, a niektóre zabijane, ponieważ zostały oskarżone o bycie czarownicami. Musiałam pojechać do Nigerii i dowiedzieć się, dlaczego tak się dzieje, ponieważ wydawało się, że świata w ogóle to nie obchodzi. Nie znalazłam żadnej międzynarodowej organizacji, takich jak UNICEF, która pomagałaby takim dzieciom, więc musiałam zrobić coś sama.
Ale decyzję o poświęceniu się pracy charytatywnej w Afryce podjęłam właściwie, gdy miałam zaledwie 6 lat. Moja mama pracowała w domu starców i zawsze opowiadała mi o równości, prawach człowieka i o tym, jak ważne jest dbanie o ludzi w potrzebie. To mama wyposażyła mnie we wszystkie narzędzia takie jak życzliwość, współczucie i chęć brania odpowiedzialności za ubogich i słabych w społeczeństwie. Często mówiła o afrykańskich dzieciach głodujących i żyjących w skrajnym ubóstwie. Była silną, niezależną kobietą, która aktywnie działania w naszej społeczności i pomagała wielu ludziom. Wiele osób naprawdę ją uwielbiało.
Tak więc od najmłodszych lat rosło we mnie zainteresowanie tym, jak można działać dla dobra społeczeństwa, a najbardziej – na rzecz dzieci afrykańskich. Jako mała dziewczynka marzyłam o życiu w afrykańskiej wiosce i zabawie z afrykańskimi dziećmi. Smutno mi było na myśl o tym, że w przeciwieństwie do mnie nie mają one wystarczająco do jedzenia. Moja mama złościła się na mnie i moją siostrę bliźniaczkę, gdy nie kończyłyśmy kolacji i przypominała nam o dzieciach w Afryce. Mówiła, żebyśmy były wdzięczne za to, że mamy jedzenie na stole. Często rozmawialiśmy z siostrą o tym, jak by tu wysłać jedzenie dzieciom w Afryce.
Potem mama zmarła na raka, gdy miałam tylko 23 lata. Ból po jej śmierci był dla mnie bardzo trudnym doświadczeniem i potrzebowałam na nowo odnaleźć sens swojej egzystencji. Mama była w centrum mojego życia. Była moją siłą i przewodniczką. Pogodzenie się z jej odejściem zajęło mi wiele lat. Długo miałam poczucie beznadziei i silnej niesprawiedliwości. W tym czasie moje marzenie o Afryce zniknęło, ale z biegiem lat stałam się silniejsza. Mama nauczyła mnie nigdy się nie poddawać i w 2011 roku postanowiłam podążać za marzeniem. Rzuciłam pracę i sprzedałam wszystkie swoje rzeczy. Właściwie można powiedzieć, że żeby spełnić swoje marzenie o Afryce, stałam się w Danii bezdomna.
A co przekonało Panią do napisania i wydania książki "Matka dzieci przeklętych"?
Cóż, na początku nie chciałam wydawać książki. W 2016 roku skontaktowały się ze mną różne duńskie wydawnictwa, które chciały opublikować moją historię. Odmówiłam wszystkim, ponieważ nie sądziłam, że ktokolwiek uzna moje życie za interesujące. Tak wtedy myślałam. Ale potem zdałam sobie sprawę, że moja historia da również szansę bycia usłyszanym dzieciom w Nigerii i dlatego postanowiłam jednak ją napisać i w ten sposób opowiedzieć historie tych dzieci.
Mój syn i ja podróżujemy między Danią a Nigerią wiele razy w roku. Muszę spędzać czas w Danii, żeby zbierać fundusze na naszą pracę, ponieważ wszystkie konferencje fundraisingowe odbywają się właśnie tutaj. Jako dyrektorka Land of Hope mam również dużo pracy administracyjnej i innych obowiązków. Poza tym mój syn ma teraz 9 lat i w Danii chodzi do szkoły. Kiedy jesteśmy w Nigerii, uczy się w Land of Hope w ramach edukacji domowej.
Podróżowanie przez cały czas nie zawsze jest łatwe. Kiedy jesteśmy w Danii, tęsknimy za wszystkimi w Nigerii, a kiedy jesteśmy w Nigerii, tęsknimy za wszystkimi w Danii. Jedno z największych poświęceń związane z moim stylem życia to takie życie pośrodku, które oznacza, że zawsze za kimś tęsknię. Czasami czuję się bardzo samotna.
Czy mimo ogromu zła, jaki Pani widziała, uważa Pani Nigerię za swój dom i kraj, która ma w sobie piękno?
Uważam Nigerię za swój dom. Mieszkam w Nigerii z przerwami już od ponad dekady, a mój syn jest w połowie Nigeryjczykiem. Afryka to, moim zdaniem, najpiękniejszy kontynent na świecie. Ma do zaoferowania wiele piękna i unikalnych kultur. Często dzielę się aktualnościami na temat kultury Nigerii i pokazuję piękno tego kraju i jego mieszkańców. Nigeryjczycy są bardzo ciepłym, przyjaznym i silnym narodem. Ból i cierpienie Nigerii nie są spowodowane przez jej mieszkańców, ale przez skorumpowany i chciwy rząd.
Jakie to uczucie być swego czasu uznaną za "najbardziej inspirującą osobę na świecie", spotkać Dalajlamę, otrzymać nagrody za swoją działalność humanitarną i być bohaterką wielu dokumentów i reportaży?
Nie postrzegam siebie jako "najbardziej inspirującej osoby na świecie". Jestem zaszczycona tym wyróżnieniem i wdzięczna za uznanie, ale nie patrzę na siebie jako na bohaterkę. Zawsze czuję, że mogę zrobić więcej. Często czuję wręcz, że nie robię wystarczająco dużo, ponieważ nadal są dzieci, które cierpią każdego dnia. Często czuję się bezsilna i nie mogę się doczekać dnia, w którym prawa dzieci będą chronione na całym świecie. Najważniejsze jest dla mnie to, że moje wypowiedzi w filmach dokumentalnych, mediach społecznościowych, wywiadach i mojej książce to tak naprawdę szansa na bycie wysłuchanym właśnie dla tych dzieci.
Co chciałaby Pani na koniec przekazać czytelnikom książki i naszego wywiadu?
Przede wszystkim chciałbym podziękować wszystkim czytelnikom i czytelniczkom za danie głosu wszystkim dzieciom.
Mam też nadzieję, że moja historia pomoże zainspirować wszystkich czytelników do podążania za marzeniami. Bez względu na wyzwania, przed którymi stoisz w życiu, nigdy się nie poddawaj. Jeśli mi się udało, tobie też się uda [uśmiech].
Chciałabym również zachęcić czytelników do odwiedzenia mojej strony internetowej. Potrzebujemy wszelkiego możliwego wsparcia, aby nieustannie ratować życie. Wszystkie darowizny można przekazać za pośrednictwem strony internetowej Land of Hope: www.landofhope.global.