Kasia Madera to Polka, która urodziła się w Wielkiej Brytanii. Jej rodzice to Polacy, a ona sama od ponad 20 lat robi karierę w brytyjskich mediach. W najnowszym wywiadzie gwiazda BBC powiedziała, co zauważyła, obserwując polskie media publiczne. Zwróciła uwagę na jedną rzecz.
Reklama.
Reklama.
Kasia Madera jest gwiazdą dziennikarstwa w Wielkiej Brytanii. Zanim zaczęła swoją przygodę z BBC World, pracowała w BBC One i BBC News Channel. Wielokrotnie przygotowywała autorskie materiały oraz relacjonowała dla BBC ważne wydarzenia ze świata. Teraz również zdarza jej się opuszczać studio. To właśnie ona relacjonowała to, co działo się na granicy polsko-ukraińskiej.
Przez wzgląd na polskie pochodzenie, w pracy i na co dzień dziennikarka posługuje się polską wersją swojego imienia. Oprócz tego, dzięki znajomości języka polskiego bardzo często relacjonuje wydarzenia z Polski.
W najnowszym wywiadzie zdradziła kulisy pracy dla brytyjskiego, publicznego nadawcy. Jak stwierdziła, jest zobowiązana do zachowania bezstronności. Gwiazda BBC ma też kontakt z polskimi dziennikarzami.
Kasia Madera jest gwiazdą BBC. Zdradziła, co sądzi na temat TVP
– Znam polskich dziennikarzy, wiem, do kogo mogę zwrócić się o komentarz w przypadku, gdy coś ważnego dzieje się w Polsce. Pamiętam, że miałam dyżur, kiedy rosyjska rakieta wleciała na terytorium Polski. Pokazywaliśmy wtedy polskie strony internetowe, a ja mogłam na bieżąco tłumaczyć, co mówią o tym wydarzeniu polscy dziennikarze" – mówiła w wywiadzie dla portalu plejada.pl.
BBC to główny brytyjski nadawca radiowo-telewizyjny. Na dodatek nie emituje reklam ani płatnych ogłoszeń firm czy instytucji. Dziennikarka w trakcie rozmowy podkreśliła, że w swojej pracy nieustannie musi pamiętać o bezstronności. Głównym celem stacji jest obiektywne przedstawianie informacji.
– Moja opinia się nie liczy, w BBC jesteśmy bezstronni. Nie jestem tam po to, żeby coś komentować albo toczyć wojnę na argumenty, ale moim obowiązkiem jest, żeby dopytywać się i żeby nie odpuścić bez względu na to, z kim rozmawiam – stwierdziła.
– Często jest taka sytuacja, że jeśli jest głośno o jakimś temacie i my zapraszamy albo rząd, albo opozycję, to albo nie mogą, bo nie mają czasu, albo po prostu nie chcą. To już jest ich sprawa, ale my możemy z ręką na sercu powiedzieć, że próbowaliśmy zaprosić każdą z opcji – przyznała.
Dziennikarka nie ukrywa, że obserwuje działalność publicznych mediów w Polsce. Zwróciła uwagę na jedną bardzo ważną zależność.
Dziennikarka podkreśliła również to, w jaki sposób relacjonowane są niektóre wydarzenia wTelewizji Polskiej. – Widziałam materiały po Marszu Miliona Serc i trochę mnie zaskoczyło to, jakie były komentarze i że mówiono o 60 tys. osób, gdy władze Warszawy i w innych stacjach padały zupełnie inne liczby. Marsz był pokazywany też w angielskiej telewizji. Tyle osób na ulicach robi wrażenie – podsumowała.
Najważniejsze jest to, żeby bez względu na to, jaki jest rząd – ta telewizja publiczna rzeczywiście była publiczna i bezstronna. Zauważyłam jedną rzecz w Polsce, że jak rząd się zmienia, to te wszystkie osoby, które pracują w telewizji, też się zmieniają. U nas tak nie ma, dziennikarze są na antenie bez względu na to, kto wygrywa wybory.