
Rząd PiS nie chce wpuścić części obserwatorów na wybory
Informację na ten temat podaje m.in. dziennikarka radia TOK FM Anna Gmiterek-Zabłocka. "Stu dwudziestu obserwatorów z sześciu organizacji międzynarodowych do tej pory nie dostało akredytacji na wybory" – poinformowała dziennikarkę Zofia Lutkiewicz z Fundacji Odpowiedzialna Polityka. "To znaczące odejście od dotychczasowej praktyki" – oceniła ekspertka.
Chodzi o takie organizacje jak:
We wspólnym oświadczeniu tych organizacji czytamy, iż "do Warszawy przybyło już 120 międzynarodowych obserwatorów – przedstawicieli renomowanych organizacji społeczeństwa obywatelskiego z Danii, Szwecji, Norwegii, Niemiec, Węgier, Estonii i Włoch, którzy od miesięcy przygotowywali się do obserwacji przebiegu dnia wyborów".
"Jednak żadna z tych organizacji nie otrzymała dotąd akredytacji od Państwowej Komisji Wyborczej i Ministerstwa Spraw Zagranicznych" – napisano.
W ocenie tych organizacji "stanowi to znaczące odejście od poprzedniej praktyki, w której międzynarodowi obserwatorzy społeczni byli akredytowani do obserwowania polskich wyborów w odpowiednim czasie".
Organizacje wydały specjalny komunikat
"Opóźnianie wydania akredytacji stwarza trudności operacyjne i organizacyjne dla stowarzyszeń chcących obserwować wybory. Odmowa akredytacji obserwatorom międzynarodowym stanowiłaby naruszenie utrwalonych praktyk w państwach uczestniczących w OBWE i byłaby sprzeczna z paragrafem 8 Dokumentu Kopenhaskiego OBWE z 1991 r., którego Polska i wszystkie kraje europejskie są sygnatariuszami" – przypomniano.
Wyżej wymienione organizacje poinformowały także, że dotąd Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Państwowa Komisja Wyborcza akredytowały jedynie obserwatorów z Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE/ODIHR) i Rady Europy.
Nie podano wystarczających wyjaśnień, dlaczego inne międzynarodowe organizacje obserwatorskie nie otrzymały jeszcze akredytacji.
Jak informowaliśmy pod koniec sierpnia, obserwatorzy wyborczy nie zostali wpuszczeni na inauguracyjne zebrania trzech z pięciu okręgowych komisji wyborczych. Doszło nawet do interwencji policji. Jak podkreślają przedstawiciele organizacji dbającej o sprawdzanie legalności procesu wyborczego, to bardzo niebezpieczna sytuacja, która poddaje pod dyskusję to, czy wybory będą odbywały się uczciwie.
Zobacz także