W tym szpitalu walczono o Maurycego. Lekarz ujawnił, jak ciężko ranny był chłopiec
redakcja naTemat
18 października 2023, 19:42·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 18 października 2023, 19:42
Do dramatycznych scen doszło w środę w Poznaniu. 71-latek zaatakował grupę dzieci, które szły na wycieczkę na pocztę. 5-letni Maurycy nie przeżył, choć lekarze zrobili wszystko, co mogli, aby ocalić mu życie. Opowiedział o tym jednemu z dzienników lekarz ze szpitala, do którego trafił chłopiec.
Takie obrażenia miał mały Maurycy. Głos zabrał szpital w Poznaniu
– Dziecku ciężko zrobić wszystkie wkłucia, więc rzadkością jest, że taki maluch trafia z karetki prosto na stół operacyjny. Tym razem tak było. (...) Niestety, są sytuacje, w których medycyna jest bezradna – wyjaśnił w rozmowie z "Faktem" prof. Przemysław Mańkowski.
Lekarz zdradził też, że chłopiec miał kilka ran. Przemysław Mańkowski zdradza też, że chłopiec miał więcej niż jedną ranę. – Na pewno były to dwie, trzy rany. Przerwane zostały najważniejsze naczynia i doszło do masywnego krwotoku i ustania krążenia – tłumaczył. Co ważne, dzieci mają mniej krwi, więc takie rany są dla nich dużo bardziej groźne niż u dorosłych.
Niestety, mimo wysiłków lekarzy dziecka nie udało się uratować. – Mój zespół to aniołowie, którzy robili wszystko, by wyrwać to dziecko ze szponów śmierci – podsumował profesor.
Tak wyglądało obezwładnienie napastnika-nożownika
O tragicznym zdarzeniu opowiedział też brygadzista w firmie Remondis Sanitech Poznań Grzegorz Konopczyński. To on, jak podało Radio Poznań, usłyszał wołanie przedszkolanek o pomoc.
71-latek nie był wówczas jeszcze zatrzymany. Negocjowała z nim policjantka, która była po służbie, ale znalazła się w tej okolicy w chwili tragedii.
– Ja go od tyłu zaszedłem, po prostu go uderzyłem w łydkę, w tym momencie on stracił równowagę, się nachylił i w momencie, kiedy on się nachylał, uderzyłem go kolanem w żebro i w tym momencie on też nóż wypuścił. Jak nóż wypuścił, to go odtrąciłem i potem na nim pani policjantka przysiadła. Jeden z moich kolegów z brygady też podbiegł i trzymał nogi – opowiadał rozgłośni pan Grzegorz.
Czytaj także:
O tej funkcjonariuszce mówiła naszej redakcji także lokalna policja. – Nasza policjantka, która była po służbie, zjawiła się na miejscu zdarzenia po kilkunastu sekundach i to ona obezwładniła mężczyznę, który zaatakował chłopca. Pomógł jej mężczyzna, który pojawił się przypadkowo w tym miejscu i wytrącił nóż z jego ręki – przekazał w rozmowie z naTemat.pl Andrzej Borowiak, rzecznik Komendy Wojewódzkiej w Poznaniu.