Norweska studentka WUM Marie Andersen miała antysemicki baner na jednym z marszy poparcia dla Palestyny, który odbył się w Warszawie. W trakcie zgromadzenia nikt nie zareagował na jego treść. Teraz zapadła decyzja, że kobieta zostanie zawieszona przez władze tej uczelni.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Rektor Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego prof. Zbigniew Gaciong zdecydował o zawieszeniu studentki-antysemitki z Norwegii. Jego komunikat w tej sprawie publikuje portal Onet.
Norweżka od antysemickiego baneru zawieszona
"Na podstawie ustaleń w tym zakresie niezwłocznie podjąłem decyzję o skierowaniu sprawy do Rzecznika Dyscyplinarnego dla Studentów i Doktorantów Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, a następnie również o zawieszeniu studentki" – brzmi fragment, który bezpośrednio dotyczy Marie Andersen.
Rektor podkreślił też, że "wszyscy studenci WUM, którzy poczuli się dotknięci kryzysem na Bliskim Wschodzie, otrzymali informację o pomocy psychologicznej, w ramach Uniwersyteckiej Poradni Psychologicznej".
"Co więcej, staramy się zapewnić studentom elastyczność. Ci, którzy proszą o możliwość zmian w planie zajęć i zaliczeń w innym terminie, otrzymają taką możliwość. Także studenci, którzy zostaną wezwani, by służyć w izraelskich szpitalach, wojsku czy w służbach ratowniczych, będą mogli wystąpić o urlop dziekański. Wszystkim staramy się zapewnić wsparcie i zrozumienie" – przekazał profesor.
Przypomnijmy: Norweżka pojawiła się ponad dwa tygodnie temu na propalestyńskim marszu z wulgarnym, nawołującym do nienawiści plakatem. "Utrzymuj świat w czystości" – napisano na tym transparencie. Narysowano na nim również Gwiazdę Dawida wyrzuconą do kosza.
Na antysemicki incydent zagregowało MSZ i władze Warszawy
Do zajścia wówczas szybko odniosły się polskie władze – MSZ i prezydent Andrzej Duda. Swoje stanowisko wydał także prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. "W mieście tak ciężko doświadczonym przez historię – nie może być miejsca na nienawiść i antysemityzm. Nie może być zgody na antysemickie transparenty" – napisał. "Każde takie zachowanie zasługuje na potępienie. Każdy, kto się ich dopuszcza, powinien ponieść konsekwencje prawne" – ocenił.
Sama zainteresowana także wydała oświadczenie. "Podczas propalestyńskiego protestu 21 października w Warszawie niosłem znak, który zawierał flagę Izraela, która miała jedynie reprezentować izraelski rząd i jego działania wobec niewinnych Palestyńczyków" – napisała w komunikacie, którego treść przytaczał portal Nexta.
Marie Andersen zaznaczyła, że "nie było to skierowane do osób o żydowskim pochodzeniu lub religii". "Znaczenie plakatu zostało również wyrażone w wywiadzie przeprowadzonym podczas protestu i niefortunne jest to, że media społecznościowe przeinaczyły moje intencje" – napisała.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.