Barbara Kurdej-Szatan o aferze ze Strażą Graniczną. Bała się o własne życie
Barbara Kurdej-Szatan o aferze ze Strażą Graniczną. Bała się o własne życie Fot. youtube.com / @Gosia Ohme - kanał oficjalny

Barbara Kurdej-Szatan niedawno gościła w podkaście Małgorzaty Ohme "Lajf Noł Makeup". W trakcie rozmowy wróciła wspomnienia do głośnej afery sprzed dwóch lat, kiedy miała miejsce sytuacja związana ze służbą graniczną. Aktorka nie ukrywała, że bała się o swoje bezpieczeństwo, a podczas spektakli musiała korzystać z pomocy ochrony.

REKLAMA

W 2021 roku było wyjątkowo głośno o Barbarze Kurdej-Szatan. Wszystko za sprawą afery kontrowersyjnej afery. Aktorka opublikowała na Instagramie wpis, w którym w dość wulgarny sposób oceniła pracę Straży Granicznej. Wówczas chodziło o działania na granicy polsko-białoruskiej w okresie kryzysu migracyjnego.

Na nagraniu, które celebrytka postanowiła udostępnić, było widać służby, które "walczyły" z kobietami z dziećmi na rękach. Właśnie to wyprowadziło Kurdej-Szatan z równowagi.

"Co tam się dzieje! To jest, ku*wa, 'straż graniczna'? 'Straż'? To są maszyny bez serca, bez mózgu, bez niczego! Maszyny ślepo wykonujące rozkazy! Chcecie takiego rządu wciąż? Który zezwala na takie rzeczy, wręcz rozkazuje tak się zachowywać? I rząd, który zezwala na śmierć kobiet, zamiast na ich ratunek? Wszyscy wiecie, co się wydarzyło i co się dzieje dookoła" – pisała aktorka.

Barbara Kurdej-Szatan o aferze ze Strażą Graniczną. Bała się o własne życie

Mimo że Barbara Kurdej-Szatan kilka dni później przeprosiła funkcjonariuszy Straży Granicznej, i tak musiała odpowiedzieć za swoje zachowanie przed sądem. Jej zachowanie "mogło narazić SG na utratę zaufania potrzebnego do pełnienia służby".

Pomimo tego, że sprawa została umorzona, aktorka długo walczyła z konsekwencjami swojego wpisu. W ostatniej rozmowie z Małgorzatą Ohme wróciła wspomnieniami do wydarzeń z tamtego okresu. W rozmowie z byłą prowadzącą "Dzień Dobry TVN" opowiedziała, jak wyglądał jej powrót do pracy po wspomnianej aferze.

– Dowiedziałam się, że jestem na Białorusi i mój wizerunek został wykorzystany w serwisie informacyjnym. Wpadłam w taką panikę, że nie chciałam pojechać do Krakowa na spektakl, na który jechałam z małym Heniem. Powiedziałam, że nie wyjdę na scenę, bo boję się, że przyjdzie ktoś do teatru i mnie po prostu zaje**e – zdradziła.

– Dzwoniłam do moich zmienniczek, czy mogą zagrać, bo nie wyjdę na scenę. Niestety nie mogły, bo miały inne spektakle i musiałam zagrać. Taki mamy bezwzględny zawód, że nie mogę wziąć sobie zwolnienia. Też nie raz chora grałam (...) Nie ma, że chora aktorka, trzeba grać. I tutaj tak samo, wiedziałam, że spektakle są sprzedane i nie ma, że jestem w panice, trzeba zagrać – dodała po chwili.

W tym czasie aktorka nie miała wyboru i musiała zagrać spektakl. Jednak nie została z tym sama. Dyrekcja teatru, w którym odbywało się wydarzenie, zapewniła jej ochronę, dzięki czemu mogła czuć się bezpieczniej.

Dyrekcja zapewniła mi ochronę na ten cały set spektakli (...) Czułam się bezpiecznie. Ochroniarz cały czas patrzył na publiczność. Miałam tam taki moment, że schodzę ze sceny i idę w publiczność i mam interakcje z nimi. Byłam w ogromnym strachu. Na kilka dni przed spektaklem osprejowali grób Stuhrów, więc wiedziałam, że tacy szaleni ludzie są w tym mieście – tłumaczyła.

Kończąc ten wątek, Kurdej-Szatan dzięki spektaklowi mogła przewalczyć swoje lęki. W dalszej rozmowie z dziennikarką aktorka zdradziła, że przez to wszystko, co się wydarzyło w jej życiu dostała ataku paniki. Dopiero wtedy zrozumiała, że musi naprawdę o siebie zadbać.

– Przewalczyłam swoje lęki, wyszłam na scenę i zagrałam. Czułam się wtedy, jakbym grała o sobie (...) Dla mnie to było terapeutyczne. Dałam radę, ale potem i tak bywało różnie (...) Miałam raz atak paniki (...) Nie mogłam oddychać. Powiedziałam sobie, że tak nie może być i nie może się to powtórzyć. To nie jest normalne, tak nigdy nie miałam. Uświadomiło mi to, że może być naprawdę źle i że muszę o siebie zadbać – podsumowała.