
Barbara Kurdej-Szatan niedawno gościła w podkaście Małgorzaty Ohme "Lajf Noł Makeup". W trakcie rozmowy wróciła wspomnienia do głośnej afery sprzed dwóch lat, kiedy miała miejsce sytuacja związana ze służbą graniczną. Aktorka nie ukrywała, że bała się o swoje bezpieczeństwo, a podczas spektakli musiała korzystać z pomocy ochrony.
W 2021 roku było wyjątkowo głośno o Barbarze Kurdej-Szatan. Wszystko za sprawą afery kontrowersyjnej afery. Aktorka opublikowała na Instagramie wpis, w którym w dość wulgarny sposób oceniła pracę Straży Granicznej. Wówczas chodziło o działania na granicy polsko-białoruskiej w okresie kryzysu migracyjnego.
Na nagraniu, które celebrytka postanowiła udostępnić, było widać służby, które "walczyły" z kobietami z dziećmi na rękach. Właśnie to wyprowadziło Kurdej-Szatan z równowagi.
"Co tam się dzieje! To jest, ku*wa, 'straż graniczna'? 'Straż'? To są maszyny bez serca, bez mózgu, bez niczego! Maszyny ślepo wykonujące rozkazy! Chcecie takiego rządu wciąż? Który zezwala na takie rzeczy, wręcz rozkazuje tak się zachowywać? I rząd, który zezwala na śmierć kobiet, zamiast na ich ratunek? Wszyscy wiecie, co się wydarzyło i co się dzieje dookoła" – pisała aktorka.
Barbara Kurdej-Szatan o aferze ze Strażą Graniczną. Bała się o własne życie
Mimo że Barbara Kurdej-Szatan kilka dni później przeprosiła funkcjonariuszy Straży Granicznej, i tak musiała odpowiedzieć za swoje zachowanie przed sądem. Jej zachowanie "mogło narazić SG na utratę zaufania potrzebnego do pełnienia służby".
Pomimo tego, że sprawa została umorzona, aktorka długo walczyła z konsekwencjami swojego wpisu. W ostatniej rozmowie z Małgorzatą Ohme wróciła wspomnieniami do wydarzeń z tamtego okresu. W rozmowie z byłą prowadzącą "Dzień Dobry TVN" opowiedziała, jak wyglądał jej powrót do pracy po wspomnianej aferze.
– Dowiedziałam się, że jestem na Białorusi i mój wizerunek został wykorzystany w serwisie informacyjnym. Wpadłam w taką panikę, że nie chciałam pojechać do Krakowa na spektakl, na który jechałam z małym Heniem. Powiedziałam, że nie wyjdę na scenę, bo boję się, że przyjdzie ktoś do teatru i mnie po prostu zaje**e – zdradziła.
– Dzwoniłam do moich zmienniczek, czy mogą zagrać, bo nie wyjdę na scenę. Niestety nie mogły, bo miały inne spektakle i musiałam zagrać. Taki mamy bezwzględny zawód, że nie mogę wziąć sobie zwolnienia. Też nie raz chora grałam (...) Nie ma, że chora aktorka, trzeba grać. I tutaj tak samo, wiedziałam, że spektakle są sprzedane i nie ma, że jestem w panice, trzeba zagrać – dodała po chwili.
W tym czasie aktorka nie miała wyboru i musiała zagrać spektakl. Jednak nie została z tym sama. Dyrekcja teatru, w którym odbywało się wydarzenie, zapewniła jej ochronę, dzięki czemu mogła czuć się bezpieczniej.
– Dyrekcja zapewniła mi ochronę na ten cały set spektakli (...) Czułam się bezpiecznie. Ochroniarz cały czas patrzył na publiczność. Miałam tam taki moment, że schodzę ze sceny i idę w publiczność i mam interakcje z nimi. Byłam w ogromnym strachu. Na kilka dni przed spektaklem osprejowali grób Stuhrów, więc wiedziałam, że tacy szaleni ludzie są w tym mieście – tłumaczyła.
Kończąc ten wątek, Kurdej-Szatan dzięki spektaklowi mogła przewalczyć swoje lęki. W dalszej rozmowie z dziennikarką aktorka zdradziła, że przez to wszystko, co się wydarzyło w jej życiu dostała ataku paniki. Dopiero wtedy zrozumiała, że musi naprawdę o siebie zadbać.
– Przewalczyłam swoje lęki, wyszłam na scenę i zagrałam. Czułam się wtedy, jakbym grała o sobie (...) Dla mnie to było terapeutyczne. Dałam radę, ale potem i tak bywało różnie (...) Miałam raz atak paniki (...) Nie mogłam oddychać. Powiedziałam sobie, że tak nie może być i nie może się to powtórzyć. To nie jest normalne, tak nigdy nie miałam. Uświadomiło mi to, że może być naprawdę źle i że muszę o siebie zadbać – podsumowała.
